Kilka mniej lub bardziej znanych mi osób, dorosłych, poczytalnych i mam nadzieję zdających sobie sprawę z tego co robią, powiedziało mi, że powinnam pisać. Nie wiem może listy chcieli dostać, ale kto by tam na pocztę latał, pieniądze na znaczki wydawał, koperty zaklejał, kupa roboty. Siadłam więc do mojego wysłużonego, wiernego laptopa, rach ciach i mam bloga. No dobra zajęło mi to ponad godzinę, albo i lepiej ale średnio w tym temacie jestem rozgarnięta.
Ogłaszam oficjalne rozpoczęcie blogowania i ....sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie. :)
Na początek dzielę się doświadczeniami dnia wczorajszego. A mianowicie....
Dokonałam wczoraj wskrzeszenia. Niestety nie miało to nic wspólnego ze wskrzeszeniem łazarza czy choćby 'zwyczajną' reanimacją. Nie było ogólnego zachwytu i oklasków ze strony zebranej gawiedzi, nie rozbłysły fajerwerki, nie rozbrzmiały chóry anielskie w sumie to w ogóle nic istotnego się nie wydarzyło co mogłoby zainteresować pospólstwo. A jednak wskrzeszenie miało swój cel, sens i niestety dość bolesne przesłanie. Otóż wskrzesiłam swoją wagę w łazience (i uwaga tu udowodnię, że mężczyzna jednak czasem błyska intelektem,a nie tylko emanuje głupotą, a tym samym do czegoś się jednak przydaje). Otóż mój małżonek wpadł na pomysł, że skoro waga składa się z dwóch części i każda osobno zasilana jest innym zestawem baterii to może jeden z nich po prostu się wyczerpał. No i po mało spektakularnej wymianie ów wspomnianych baterii waga zaczęła działać. I w tym momencie dochodzimy do celu, sensu i przesłania. Celem było żebym mogła się wreszcie zważyć po świąteczno-sylwestrowej rozpuście kulinarnej, sens był taki, że będę wiedziała na czym stoję i ile swojej ciężkiej pracy zmarnowałam przez te kilka dni,a przesłanie....oj bolało. Z głębi wagi wydobył się złowrogi jęk, a potem usłyszałam groźne 'Spier...aj jesteś za ciężka'. No dobra głosy były w mojej głowie, ale waga i tak dała mi jasno do zrozumienia, że przeholowałam. Tak więc od dziś jestem oficjalnie na diecie. Oczekuję wsparcia, potoku słów otuchy, współczucia, troski i współodczuwania. Przesadziłam? No dobra wystarczy jak będziecie mnie pilnowali żebym nie żarła.
Cel: 5kg. Co prawda aż tyle nie przytyłam po świętach,ale pozwoli mi to na dojście do wagi sprzed świąt i założenie bikini w wakacje :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)

TOP