2 lutego 2013

Matka Polka idzie na bal...


...ok przesadziłam, nie na bal,ale na jakąś imprezę do klubu. Na jakąś bo w sumie nie do końca wiem co to za impreza, wiem tylko, że organizowana przez aplikantów z roku mojego małżonka, który nie wiedzieć czemu postanowił pójść na tą imprezę ze mną (tzn ja wiem dlaczego,ale on się tego wypiera więc nie napiszę :) ) Ostatni raz w jakimkolwiek klubie na jakiejkolwiek imprezie byłam hmm....no będzie tego pewnie z lat 5. Po drodze były koncerty, ale klubu niet. W związku z powyższym nie mam zielonego pojęcia co się do takiego klubu teraz ubiera i co się tam robi bo jeśli trzeba tańczyć (za moich czasów gdzieniegdzie trzeba było) to ja wychodzę, tańczyć nie umiem i nie lubię. A nawet w odwrotnej kolejności.
No więc mam problem. Zarzuciłam wici, popytałam to tu to tam i dowiedziałam się, że do 'klubu' to się jakoś specjalnie ubierać nie trzeba,ale nie do końca wyjaśniono mi co w tym przypadku oznacza 'specjalnie' bo chyba nie to, że można iść w czymkolwiek wyciągniętym z mojej szafy.
O swoich rozterkach poinformowałam również ślubnego,ale on tym bardziej nie wykazał dla mnie zrozumienia bo wg. niego też nie trzeba się jakoś specjalnie ubierać przy czym również nie wyjaśnił co oznacza 'specjalnie'. Na szczęscie wykazał trochę empatii i zabrał mnie na zakupy. No tak niby problem rozwiązany, ale co kupić jeśli ubierać się specjalnie nie trzeba. I co to do cholery oznacza 'specjalnie'!!!! Zakupy rozpoczęłam od butów, tzn. mój ślubny rozpoczął bo na początek zakupił mi buty bo pół drogi do galerii żaliłam się, że moje mi przemakają. No więc punkt wyjścia mam, boso nie pójdę. Dalej już nie było tak kolorowo no bo nigdzie w żadnym sklepie nie było wieszaka gdzie byłaby przyczepiona kartka z napisem 'specjalnie na imprezę'. Nie no w sumie skoro specjalnie nie trzeba się ubierać to kartka powinna być z napisem 'niespecjalnie na imprezę', ale wtedy wychodziłoby na to, że jednak na imprezę się nie nadają. Ech zamotałam się w tych ciuchach, specjalnych i niespecjalnych :)
Koniec końców do domu wróciłam z wyżej wymienionymi butami, spodniami z których tłuszcz wylewa mi się gdziekolwiek się da i dwiema bluzkami co by ten tłuszcz zakryć.
I co po problemie????
Ależ skąd! Matka Polka ma problem kolejny, no bo o czym rozmawiać z tymi ludźmi? O kodeksach? O ustawach? Kumpela doradziła (mam nadzieję, że się nie obrazi, że ją tak publicznie cytuję ;) ) : " Z prawnikami możesz pogadać o przysłonach i głębi ostrości. Zobaczysz, że te dupki nic się na tym nie znają, niby tacy mądrzy a podstawowych terminów nie znają."
Hmm może to i jest jakieś wyjście,ale nadal nie prowadzi do dialogu no bo co, oni o kodeksie, a ja o dajmy na to o softboxach? (taaak temat światła to jest to co aktualnie Matkę Polkę interesuje).
No i problem trzeci: teściowa (I tu was mam, ile z was się szyderczo uśmiechnęło po przeczytaniu tego słowa?:) ) Generalnie wcale nie chodzi personalnie o teściową,ale ona akurat jest w tym temacie dyspozycyjna więc padło na nią. No bo z dziećmi ktoś zostać musi w końcu małe są, a i impreza zaczyna się o 22 co akurat jest plusem bo dzieci już będą spały.  Niestety dzieci się budzą, budzą się codziennie, niezmiennie i prawie zawsze o tej samej porze. Syn starszy da radę, całe półtora roku temu już z babcią zostawał bo mamusia poszła do szpitala załatwić mu braciszka (czy on pamięta co było 1,5 roku temu?), ale syn młodszy nigdy z nikim i nigdzie jeszcze nie zostawał, a już na pewno nie w nocy. Babcia choćby skały srały będzie twierdzić, ze da radę i nie zadzwoni, a ślubny nie będzie chciał wrócić przed 2.
No i jak tu wyjść i choć na chwilę zamienić się z kopciuszka w królewnę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)

TOP