Uciekłam.
Przynajmniej raz dziennie mam ochotę to zrobić, a właśnie dziś nadarzyła się ku temu okazja.
Wymknęłam się po cichutku, korzystając z tego, że na moment zapomnieli o mojej obecności.
Nie usłyszeli skrzypienia podłogi.
Nie zauważyli jak wymykam się z pokoju.
Zostawiłam ich i niech sobie radzą.
Duzi są, nic im nie będzie (jeśli tylko nie wpadną w szał i nie pourywają sobie głów).
Zaszyłam się z kawą w drugim pokoju i wbrew temu co nakazuje moja restrykcyjna dieta i polskie prawo...
....ukradłam.
Ukradłam synowi żelkę.
Nie bez powodu jestem w końcu żoną prawnika.
Jakby co, mam nadzieję, że będzie bronił mnie jak lew.
Zresztą co tam, nie przyznam się. Nie doliczy się chyba.
Błogo mi, cisza, spokój, nikt niczego ode mnie nie chce.
Mogę w spokoju przejrzeć pocztę i ogarnąć FB.
Mam na to jakieś 10 min...
Moją banicję i krótki przestępczy żywot przerywa brutalne:
"Mamusiu tu jesteś, włącz nam bajkę!!!!!!"
Przestępstwo najcieższego kalibru! Własne dziecko okradać! A wstyd!
OdpowiedzUsuńPójdę siedzieć z Tobą jak coś, bo sama popełniam takie występki milion razy w tygodniu.
Może chociaż dzieci nam będą paczki przysyłały :)
UsuńAch, jak ja lubię takie chwile! Naprawdę.. To niesamowite jak my Matki potrzebujemy tak banalnych chwil... Tej chwili spokoju - dla Siebie.
OdpowiedzUsuńNie ladnie mamusiu :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam podkradac Filipowi kaszke, ale tylko malinowa...