Ostatnio miałam okazję uczestniczyć w różnego rodzaju dyskusjach na temat porodu. Można by powiedzieć, że temat mnie nie dotyczy bo dwa porody mam za sobą, trzeciego nie planuję, ale... Za każdym razem ( a przynajmniej w 90% przypadków) kiedy opowiadam komuś jak moje dzieci przyszły na świat słyszę, że było mi łatwo, że się nie namęczyłam bo przy cc to rodzi za kobietę tabun lekarzy. Męczyć się nie musi, przeć nie musi, no bajka.
Tyle, że z bajkami niestety jest tak, że nie zawsze toczą i kończą się szczęśliwie....
Kiedy chodziłam w ciąży z pierwszym synem, na nic się nie nastawiałam, nie wiedziałam gdzie i jak będę rodzić, a o planie porodu nikt nawet nie słyszał. Życie zdecydowało za mnie, za moje dziecko, za nas. Cesarka była planowa, ważniejsze od tego w jaki sposób przyjdzie na świat moje dziecko, było to żeby urodziło się zdrowe.
W drugiej ciąży też do końca nie wiedziałam jak będzie, czy coś się nie wydarzy czy dotrwamy do porodu i jaki ten poród będzie. Jadąc na porodówkę byłam przejęta jakby to był mój pierwszy poród. Nie udało się. Syna rodziłam 27 godzin. 20 w skurczach krzyżowych co minutę i kilkanaście pod kroplówką z oksytocyny bez nawet najmniejszego postępu w porodzie.Płacząc nawet nie tyle z bólu co z bezsilności, w końcu się poddałam. Jadąc na salę operacyjną z jednej strony cieszyłam się, że za chwilę mój wyczekany synek będzie ze mną, a z drugiej czułam, że zawiodłam.
Kiedy wróciliśmy do domu wszyscy gratulowali, ale wiele razy usłyszałam ten znamienny tekst, że się nie namęczyłam. Te 27h się nie liczyło, nie było ich, był fakt, że ktoś urodził za mnie, poszłam na łatwiznę. Starałam się o tym nie mówić, omijać temat, myślałam, że coś ze mną jest nie tak bo zamiast cieszyć się ze zdrowego dziecka duszę w sobie gorycz porażki. Pielęgnowałam w sobie myśl, że jestem gorszą matką bo nie dałam rady urodzić dziecka, bo się poddałam, bo może jeszcze mogłam spróbować.
I wtedy w jednym z popularnych programów śniadaniowych usłyszałam ją, jak mówiła o mnie, o moich odczuciach o tym co się wtedy we mnie działo. Miałam wrażenie jakby przyszła tam dla mnie. Mówiła o 'dobrym żalu' o tym, że wiele kobiet przeżywa to co ja wtedy przeżywałam i że to normalne. Napisałam do niej maila, w którym wyrzuciłam wszystko co mnie tyle miesięcy męczyło, o czym nikomu nie umiałam powiedzieć. Nie liczyłam nawet na to że tego maila przeczyta bo pewnie dostaje ich setki. Ale ona nie dość że przeczytała to jeszcze odpisała. Dzień w którym dostałam od niej odpowiedź był dniem, w którym pierwszy raz po kilku miesiącach od porodu tak naprawdę ucieszyłam się, że drugi raz zostałam mamą.
Teraz kiedy od narodzin mojego syna minęły ponad 3 lata już mogę o tym rozmawiać, może nie tak zupełnie bez emocji, bo ten żal gdzieś tam nadal jest, ale teraz już wiem, że nie jestem gorsza tylko dlatego, że urodziłam tak, a nie inaczej. "Jak pisze Ananda Lowe, KAŻDY poród jest wejściem w macierzyństwo, niezależnie od tego w jaki sposób się potoczył. KAŻDE wejście w macierzyństwo należy świętować. Istnieje tylko jedna społeczność matek i każda z nas, niezależnie od tego, w jaki sposób została matką i czy jest razem z dzieckiem czy też nie – jest jej częścią!" ( za dziecisawazne.pl)
Chciałabym żeby każda kobieta wchodząc na salę porodową o tym pamiętała.
Kiedyś słyszałam gdy pewna kobieta powiedziała, że urodziła przez cesarkę "to Ty tak na prawdę nie wiesz co to poród". o niby racja. Tylko co innego gdy kobieta ma z góry zaplanowany zabieg a co innego gdy właśnie przez kilkadziesiąt godzin próbuje ze wszystkich sił i niestety nie ma efektów.
OdpowiedzUsuńTo podwójny ból, bo czujesz go fizycznie ale i psychicznie, że nie dałaś rady.
Pozdrawiam. I zapraszam do mnie
http://im-perfecthousewife.blogspot.com/
Ja już dodaję Twojego bloga do obserwowanych bo fajnie się Ciebie czyta :)
Ja w ogóle uważam, że każda kobieta powinna mieć prawo wyboru, jeśli chce rodzić sn ok, jeśli chce cc, też nikomu nic do tego, jej sprawa, a powody są różne. Nie można klasyfikować i oceniać matek dlatego, że urodziły tak czy inaczej. To trochę tak jak z karmieniem piersią i butlą, nie ma lepszej i gorszej matki jest tylko inny sposób karmienia.
UsuńBardzo nie lubię gdy inna matka ocenia matkę. W takiej kwestii! Każda z nas chce zawsze tylko i wyłącznie dobra dziecka...
OdpowiedzUsuńSpokałam się z sytuacjami nawet, że kobiety osądzały matkę, która urodziła przez cc... że nieodowiedzialna, że pojęcia nie ma o macierzyństwie, że zła matka jest. CYRKI!! Dosłownie CYRKI.
Tak samo jak wielkie najazdy na matki karmiące mlekiem modyfikowanym... O przecież te znawczynie wiedzą lepiej czy mogłaś czy nie mogłaś, jakie były wskazania, co powinni robić lekarze i dlaczego jesteś taka beznadziejna matka!!
przepraszam, poniosło mnie... ale nie mogę znieść tego, że matka matkę osądza totalnie nie będąc nigdy na jej miejscu!
Święta racja, niestety nikt tak nie skrytykuje matki jak inna matka, a wydawałoby się, że obie powinny mieć dla siebie najwięcej zrozumienia.
UsuńJa urodzilam Filipa silami natury, bez znieczulenia i zaledwie w godzine. Fajnie sie czyta? Niby porod idealny. Mi jednak nie bylo do smiechu ja lezalam dwa dni w skurczach. O tym to jakos nikt nie wspomina. O moich nerwach i strachu o dziecko, ktore rwalo sie na swiat juz w 32 tygodniu ciazy.
OdpowiedzUsuńLezalam prawie miesiac w szpitalu i widzialam jaki wredne potrafily byc kobiety wobec siebie. Pokazywaly, ktore sa lepsze, bo rodzily naturalnie. Go*no prawda! Te ktore mialy cc to wiekszosci byly zmuszone do tego ze wzgledu na drowie dziecka. Ja dziekuje za to, ze moglam rodzic naturalnie. Kobiety po cc znacznie dluzej dochodza do siebie.
PS. Rodzilam w miejscowosci w ktorej Ty mieszkasz ;)
Bo prawda jest taka, że każda kobieta poród przeżywa inaczej, inaczej czujemy ból, inaczej podchodzimy do tego emocjonalnie, inaczej płynie nam czas w czasie porodu, jesteśmy inne, ale nie gorsze czy lepsze.
UsuńA co do rodzenia w mojej 'wiosce' to coś czuję, że pewnie nawet w tym samym szpitalu rodziłyśmy :)
Dziękuję Ci za ten wpis. Też nie czułam i... czuję się z tym dobrze, że rodziłam cesarką. Na szczęście mnie nikt nie mówił, że się "nie namęczyłam" czy coś w tym stylu, bo w szpitalu robili ze mną przez tydzień wszelkie możliwe rzeczy, żeby wywołać poród, a mąż skrupulatnie informował rodzinę jak mnie "męczą"- w konsekwencji czego każdy i tak marzył już o cięciu. 16. 10. 2011 wieczorem po kolacji poczułam pierwsze skurcze, bolało, to że bóle będą krzyżowe wiedziałam, bo jako nastolatka miałam strasznie bolesne miesiączki i właśnie bolał nie tylko brzuch, ale ból szedł także z krzyża- potworny. Gdy skurcze miałam co 5 minut poszłam do pielęgniarek, ale one po zbadaniu szyjki stwierdziły że nic się nie dzieje, że przesadzam, żebym poszła spać. Więc poszłam, całą noc płakałam i starałam się być jak najciszej bo na sali obok spała koleżanka na podtrzymaniu. Po 4 rano zajrzała ów pielęgniarka i widząc mój stan zabrała mnie na KTG, po czym na porodówkę. Skurcze były po tygodniowym procesie wywoływania, ale ani szyjka się nie skracała, ani nawet dziecko nie ustawiało do kanału rodnego. Tętno odrobinę zaczeło spadać podczas skurczów, więc o 9 chceli mi podać kolejną oksytocynę. Spojrzałam ze strachem na męża, który już do mnie przyjechał, zapytaliśmy czy zagwarantuję że po tej już urodzę. Nie zagwarantowali, my odmówiliśmy i padła decyzja o CC.
OdpowiedzUsuńMelania się urodziła. Wody były zielona, ona zakażona bakterią Coli, na dzień dobry dostała kroplówkę. Potem neurolog. USG głowy, problemy z napięciem mięśniowym, straszenie że będzie opóźniona.
Niech ktoś spróbuje mi powiedzieć, że się nie namęczyłam...
To dla mnie bardzo ważne jeśli tym co piszę mogę w jakikolwiek sposób komuś pomóc, pocieszyć, rozbawić, wesprzeć czy też tak zwyczajnie, wirtualnie poklepać po ramieniu.
UsuńMam nadzieję, że dziś twoja córeczka jest zdrowa i w żaden sposób nie odczuwa skutków porodu. Na pewno ma bardzo dzielną mamę.
Wiele kwestii dotyczących ciąży, porodu i samego macierzyństwa jest kaleczona przez same kobiety. W wielu przypadkach (jak piszesz - 90%, też się z tym zgodzę) one same prześcigają się w tych około macierzyńskich "sukcesów". W Internetach same skrajności. Albo to Ty masz "jak po maśle" i nie wiesz, co to znaczy być naprawdę Matką Polką, poświęcają się dzieciom, rodzinie a niedbającą o sobie; albo zupełnie odwrotnie: wszystkie robią dokładnie to, co trzeba, są mega-zaradne, wszystko ogarniają a ich dzieci odżywiają się idealnie, rozwijają jeszcze lepiej niż przewidują podręczniki...
OdpowiedzUsuńNa takie postawy trzeba się uodpornić, chociaż w moim wypadku trochę trwało, zanim dotarła ta prawda do mnie: to ja jestem mamą, a nie te "ciotki-klotki". Każda sytuacja jest inna, na każdy przypadek trzeba spojrzeć indywidualnie.
Pozdrawiam serdecznie!
Irytują mnie podziały na te lepsze i gorsze. Te co urodziły naturalnie i te rodziły prez CC. Te co karmą piersią i te karmiące butlą. Wszystkie jesteśmy matkami w takim samym stopniu. Najważniejsze, że nasze pociechy są zdrowe! To w jaki sposób przyszły na świat jest naprawdę mało istotne!
OdpowiedzUsuńAmen Siostro :)
UsuńJa również rodziłam przez cc cięcie i nawet od kogoś usłyszałam, że nie jestem prawdziwą kobieta bo Wojtek przyszedł na świat przez cesarkę a nie naturalnie.
OdpowiedzUsuńZa takie teksty sama mam ochotę na tym kimś przeprowadzić cc. Jak można coś takiego powiedzieć kobiecie. Ważne, że przyszedł na świat otoczony miłością, a nie którędy przyszedł. Pozdrawiam :)
UsuńRozłam naturalnie i przez cc. Wybieram subiektywnie drugie rozwiązanie - było bardziej humanitarne, nie obdarte z godności, dziecko zdecydowanie lepiej zniosło poród. A chyba o to chodzi? Udowadniać sobie - co? Poziom wytrzymałości na ból? Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuń