16 lutego 2015
dom, kobieta, matka idealna, mąż, pomoc, żona, życie
Z natury jestem typową matką samowystarczalną i wielozadaniową. Ani nie mam co liczyć na pomoc kogokolwiek, ani tej pomocy nie oczekuję zresztą nawet nie potrafię o pomoc prosić.
Jedną ręką robię obiad, drugą sprzątam, trzecią ogarniam dzieciaki, a czwartą robię mężowi kanapki do pracy.
Moja rodzina z biegiem czasu przywykła, że w domu zawsze jest w miarę posprzątane (choć mam wrażenie, że syf przeszkadza i tak tylko mi), że zawsze jest ciepły obiad na stole, często z dwóch dań, i że jakby co, to mama jest na wyciągnięcie ręki.
Okazało się jednak, że wcale nie jestem niezniszczalna choć z pewnością wolałabym taka być.
Powaliło mnie choróbsko. Nie, nie jestem nieuleczalnie chora, sparaliżowana i przędzej czy później wrócę do świata żywych, ale jak człowiek leży w łóżku i nie ma siły ruszyć ręką ani nogą, a wyjście do łazienki porównywalne jest do wspinania się na Mount Everest to jest to koszmarne uczucie.
Nie potrafię tak, nie jestem stworzona do tego by być aż tak od kogoś zależną, zdana na czyjąś łaskę i niełaskę. Dzieciaki mają mnie już dosyć bo matka nie ma siły na nic. Nawet po zagraniu trzy razy w planszówkę czuję się jak po przebiegnięciu maratonu. Patrzą na mnie tymi swoimi wielkimi oczami prosząc 'pobaw się z nami', a ja choćbym nie wiem jak się starała naprawdę nie mam siły. Mąż choć się stara i robi dobrą minę do złej gry to też już chyba powoli znudził się rolą niani. Sam ma na głowie ważny egzamin, a tu żona w łóżku, a od kilku dni nie było nawet porządnego obiadu. Pewnie ma ochotę powiedzieć 'weź się babo ogarnij i zabierz do roboty' i tylko resztki instynktu samozachowawczego nie pozwalają mu na wypowiedzenie tych słów na głos. Swoją frustrację wyładowuje za to na dzieciach, które też do zdrowych aktualnie nie należą, a wiadomo jak jest, jak dzieciaki chore to jęczące, a jęczące dzieci to teraz ostatnie co PT jest potrzebne.
Idziemy dziś do lekarza. Mam nadzieję, że pani doktor w jakiś magiczny sposób postawi mnie na nogi bo bycie ciężarem dla kogoś zdecydowanie nie leży w mojej naturze. Trzymajcie kciuki :)
'Siłaczka' straciła siły
dom, kobieta, matka idealna, mąż, pomoc, żona, życie
Z natury jestem typową matką samowystarczalną i wielozadaniową. Ani nie mam co liczyć na pomoc kogokolwiek, ani tej pomocy nie oczekuję zresztą nawet nie potrafię o pomoc prosić.
Jedną ręką robię obiad, drugą sprzątam, trzecią ogarniam dzieciaki, a czwartą robię mężowi kanapki do pracy.
Moja rodzina z biegiem czasu przywykła, że w domu zawsze jest w miarę posprzątane (choć mam wrażenie, że syf przeszkadza i tak tylko mi), że zawsze jest ciepły obiad na stole, często z dwóch dań, i że jakby co, to mama jest na wyciągnięcie ręki.
Okazało się jednak, że wcale nie jestem niezniszczalna choć z pewnością wolałabym taka być.
Powaliło mnie choróbsko. Nie, nie jestem nieuleczalnie chora, sparaliżowana i przędzej czy później wrócę do świata żywych, ale jak człowiek leży w łóżku i nie ma siły ruszyć ręką ani nogą, a wyjście do łazienki porównywalne jest do wspinania się na Mount Everest to jest to koszmarne uczucie.
Nie potrafię tak, nie jestem stworzona do tego by być aż tak od kogoś zależną, zdana na czyjąś łaskę i niełaskę. Dzieciaki mają mnie już dosyć bo matka nie ma siły na nic. Nawet po zagraniu trzy razy w planszówkę czuję się jak po przebiegnięciu maratonu. Patrzą na mnie tymi swoimi wielkimi oczami prosząc 'pobaw się z nami', a ja choćbym nie wiem jak się starała naprawdę nie mam siły. Mąż choć się stara i robi dobrą minę do złej gry to też już chyba powoli znudził się rolą niani. Sam ma na głowie ważny egzamin, a tu żona w łóżku, a od kilku dni nie było nawet porządnego obiadu. Pewnie ma ochotę powiedzieć 'weź się babo ogarnij i zabierz do roboty' i tylko resztki instynktu samozachowawczego nie pozwalają mu na wypowiedzenie tych słów na głos. Swoją frustrację wyładowuje za to na dzieciach, które też do zdrowych aktualnie nie należą, a wiadomo jak jest, jak dzieciaki chore to jęczące, a jęczące dzieci to teraz ostatnie co PT jest potrzebne.
Idziemy dziś do lekarza. Mam nadzieję, że pani doktor w jakiś magiczny sposób postawi mnie na nogi bo bycie ciężarem dla kogoś zdecydowanie nie leży w mojej naturze. Trzymajcie kciuki :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ty rzeczywiście posiadasz 4 ręce :) Kochana dużo zdrówka :*
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie :)
UsuńU nas tez nie wesolo... Wszyscy w okolicy choruja (pewnie to przez ta wstretna pogode), nas jak na razie omija. Silna z Ciebie kobitka. Doskonale Cie rozumiem bo ja tez nigdy nie choruje, a jak juz sie zdazy to staram sie funkcjonowac normalnie. Niestety nie zawsze sie da... Wracajcie do zdrowia :)
OdpowiedzUsuńTeż mam wrażenie, że teraz dosłownie wszyscy chorują. Pani w przychodni jak mnie dziś informowała, że niestety, ale nie dostaniemy się do żadnego lekarza, mówiła, że jest istny armagedon.
UsuńDzielna jesteś. Będzie dobrze. Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia.
OdpowiedzUsuńJak się wykurujesz i odzyskasz siły to zapraszam do mnie na konkurs książkowy: http://kiedymamaniespi.blogspot.com/2015/02/konkurs-tappi-o-tym-jak-na-szepczacy.html
Oby choroba Wam szybko odpuściła. Trzymajcie się zdrowo :)
OdpowiedzUsuńChoroby potrafią nam dać nieźle w kość. Dużo zdrowia życzę!
OdpowiedzUsuńMnie choróbsko też powaliło ,zresztą całą naszą trojkę :).
OdpowiedzUsuńZdrówka :)
Bosiu, bosiu. Miałam to samo dwa tygodnie temu. Do tej pory jeszcze w pełni sił nie odzyskałam, ale mam nadzieję, że sama moja obecność na podłodze wśród klocków chwilowo dzieciaczkowi wystarcza. Dawno nie byłam taka sponiewierana i trochę mi głupio steny raz wołać do Starego, żeby zajął się małą... Tez walimy jutro do lekarza i licze na cud ozdrowienia pełnego.
OdpowiedzUsuńMy byliśmy chodzy dokładnie w tym samym czasie co wy. Potem cztery dni było ok i zaczęło nas dopadać po kolei. Najpierw Nati, na drugi dzień ja, a zaraz po mnie Tymek. A, że matka stara to najgorzej przechodzi, jednak co młody organizm to młody, lepiej daje radę :)
UsuńJa WAM życzę ZDROWIA- bo zdrowie najważniejsze, a przekonać się o tym najłatwiej wtedy gdy nas to cholerstwo dopadnie. Powrotu do zdrowia szybkiego...
OdpowiedzUsuńwww.MartynaG.pl
No tak, bo przecież mamy nie chorują... ;)
OdpowiedzUsuńNo to życzę powrotu do zdrowia :) . Sama też nienawidzę chorować , bo osłabia mnie to na maksa i zanim powrócę do normalności mijają dni które mogłabym aktywnie i sensownie spędzić , a nie męczyć się przy każdym ruchu .
OdpowiedzUsuńWracaj szybciutko do zdrowia :)
OdpowiedzUsuń