18 lutego 2015
dom, lifestyle, pogaduchy, życie
Jak już wiecie, u nas chorobowo.
Wczoraj służba zdrowia okazała się łaskawsza i bez problemu dostaliśmy się do lekarza.
Z niewielką reklamóweczką za wielkie pieniądze wróciliśmy z apteki do domu w nadziei, że teraz to będzie już tylko lepiej :)
Nie wiem jak wy, ale ja średnie mam zaufanie do większości bezreceptowych, ale za to z silnym parciem na szkło syropków.
Potęga jest moi drodzy w medycynie naturalnej!
Jestem ciekawa ilu z was popukało się teraz w czoło, albo uśmiechnęło kpiąco pod nosem:)
Nie ma się co śmiać. Nie ma nic lepszego niż naturalne, sprawdzone, domowe receptury.
Dotrwajcie do końca, a na pewno przyznacie mi rację
Medycyna naturalna towarzyszy ludziom od zarania dziejów.
Kojarzycie na pewno sok z malin, mleko z miodem czy znienawidzony przez wszystkich syrop z cebuli.
W mojej rodzinie medycyna naturalna tez ma swoją historię, a tym, który zastosował ją w najskuteczniejszy i niekonwencjonalny sposób był mój tato.
Uzdrowił mnie i moją mamę za pomocą ..... mortadeli.
Swego czasu dawno, dawno temu kiedy to jeszcze mieszkałam z rodzicami, zdarzyło się mi i mojej mamie wspólnie w jednym czasie zachorować.
Tato mój, do dziś nie wiadomo, czy w akcie troski, desperacji czy skrupulatnie uknutego, przebiegłego planu postanowił w tym czasie dla nas gotować.
Pierwszego dnia była panierowana mortadela.
Drugiego dnia była panierowana mortadela.
Trzeciego dnia była panierowana mortadela.
Czwartego dnia...byłyśmy zdrowe.
Na długo zapomniałam o tej skutecznej metodzie, ale medycyna naturalna nie pozwoliła jednak tak na dobre o sobie zapomnieć.
Leżę w łóżku już któryś dzień i widzę.... widzę jak w naturalny sposób rośnie dookoła mnie bałagan.
Przez pierwsze dwa dni nie byłam w stanie patrzeć bo było to ponad moje siły, trzeciego dnia mąż złapał za odkurzacz więc na chwilę uśpił moją czujność, czwartego dnia wyrwałam się do mopa, ale szybko musiałam przeprosić się z łóżkiem. Wczoraj jak zobaczyłam kurz na meblach byłam zdrowsza niż po tych wszystkich lekarstwach, które zapisała mi przemiła pani doktor. Starłam kurz, na kolanach pozmywałam podłogi i tylko resztki rozsądku gdzieś z tyłu głowy szeptały: "Wariatko, nie bierz się za okna!!!"
I co? Nadal nie wierzycie w medycynę naturalną??? ;)
W naturze siła!
dom, lifestyle, pogaduchy, życie
Jak już wiecie, u nas chorobowo.
Wczoraj służba zdrowia okazała się łaskawsza i bez problemu dostaliśmy się do lekarza.
Z niewielką reklamóweczką za wielkie pieniądze wróciliśmy z apteki do domu w nadziei, że teraz to będzie już tylko lepiej :)
Nie wiem jak wy, ale ja średnie mam zaufanie do większości bezreceptowych, ale za to z silnym parciem na szkło syropków.
Potęga jest moi drodzy w medycynie naturalnej!
Jestem ciekawa ilu z was popukało się teraz w czoło, albo uśmiechnęło kpiąco pod nosem:)
Nie ma się co śmiać. Nie ma nic lepszego niż naturalne, sprawdzone, domowe receptury.
Dotrwajcie do końca, a na pewno przyznacie mi rację
Medycyna naturalna towarzyszy ludziom od zarania dziejów.
Kojarzycie na pewno sok z malin, mleko z miodem czy znienawidzony przez wszystkich syrop z cebuli.
W mojej rodzinie medycyna naturalna tez ma swoją historię, a tym, który zastosował ją w najskuteczniejszy i niekonwencjonalny sposób był mój tato.
Uzdrowił mnie i moją mamę za pomocą ..... mortadeli.
Swego czasu dawno, dawno temu kiedy to jeszcze mieszkałam z rodzicami, zdarzyło się mi i mojej mamie wspólnie w jednym czasie zachorować.
Tato mój, do dziś nie wiadomo, czy w akcie troski, desperacji czy skrupulatnie uknutego, przebiegłego planu postanowił w tym czasie dla nas gotować.
Pierwszego dnia była panierowana mortadela.
Drugiego dnia była panierowana mortadela.
Trzeciego dnia była panierowana mortadela.
Czwartego dnia...byłyśmy zdrowe.
Na długo zapomniałam o tej skutecznej metodzie, ale medycyna naturalna nie pozwoliła jednak tak na dobre o sobie zapomnieć.
Leżę w łóżku już któryś dzień i widzę.... widzę jak w naturalny sposób rośnie dookoła mnie bałagan.
Przez pierwsze dwa dni nie byłam w stanie patrzeć bo było to ponad moje siły, trzeciego dnia mąż złapał za odkurzacz więc na chwilę uśpił moją czujność, czwartego dnia wyrwałam się do mopa, ale szybko musiałam przeprosić się z łóżkiem. Wczoraj jak zobaczyłam kurz na meblach byłam zdrowsza niż po tych wszystkich lekarstwach, które zapisała mi przemiła pani doktor. Starłam kurz, na kolanach pozmywałam podłogi i tylko resztki rozsądku gdzieś z tyłu głowy szeptały: "Wariatko, nie bierz się za okna!!!"
I co? Nadal nie wierzycie w medycynę naturalną??? ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ojej! No nieźle Cię wzięło ;) tylko nie przesadzaj, bo znów wylądujesz w łóżku ;)))
OdpowiedzUsuńwww.swiat-wg-anuli.blogspot.com
Ahahahhahahahahah! Uśmiałam się nieziemsko! Mortadela rozwaliła mnie na łopatki i nie wstanę do wieczora ;D
OdpowiedzUsuńFakt, fatkem- nic tak nie stawia na nogi jak kumulujący się dookoła syf!
Mortadela ma moc :D Ja jeszcze na sobotę mam gości więc tym bardziej moje ozdrowienie musi przebiegać błyskawicznie co by ten syf do soboty ogarnąć :)
Usuńhahahahaha nie mogę!!!! Dobre, dobre! Pewnie mój kolega z pracy, który siedzi na przeciwko mnie zastanawia się teraz co ja się tak szczerzę do tego komputera :) hihi Mortadela wymiata! :)
OdpowiedzUsuńTrzeba było mu powiedzieć, że śmiejesz się z mortadeli. Dopiero wtedy zaczął by się zastanawiać :D
Usuń:D :D :D :D
OdpowiedzUsuńAleż się uśmiałam. :D A mortadela tak przyrządzona to studenckie schabowe. :D
OdpowiedzUsuń:D mortadela rządzi :D
OdpowiedzUsuńJa wierzę w medycynę naturalną. Mało tego! Takie domowe metody uważam za najlepsze i nie wszyscy nienawidzili syropu cebulowego ;) Mnie od niego nie mogli odgonić i teraz narobiłaś mi smaka.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o mortadelę to moja siostra kiedyś wróciła ze szkoły z płaczem z tekstem "Tata chciał mnie zabić". Tata po prostu chciał trochę zaoszczędzić i kupił mortadelę na kanapki. Po tym incydencie miał "bana" na robienie siostrze kanapek.
Wracajcie do zdrowia!
:D :D :D Szkoda, że po ciązy został mi mortadelowy wstręt - codziennie rano jadłam kanapki z mortadellą, bo nic innego nie tolerowałam.
OdpowiedzUsuńp.s. W Polsce rzeczywiście jest sporo syropów..We Włoszech na przykład nie uświadczysz syropu na kaszel dla dziecka - do 6 roku życia nie podaje się. (Odkryliśmy jeden, zupełnie naturalny)
Powiem szczerze gdyby tata/ maż zaserwował mi taki jadłospis to też bym bardzo szybko stanęła na nogi .... :) Mężczyźni szybko potrafią wyleczyć kobietę :)
OdpowiedzUsuńKurczę, tylko dlaczego nie działa na facetów? Chociaż... jakbym tak stwierdziła, że sprzęgło piszczy albo hamulec trze... może by i mój Ślubny wyzdrowiał?
OdpowiedzUsuńA swoją drogą- to ja jednak leczę się ziołowymi eliksirami własnego zbioru i wyrobu ;)