9 marca 2015

Kiedy pytają mnie....































Wczoraj był podobno Dzień Kobiet, nawet sama o tym pisałam. No to żeby jak to zwykle bywa, zrobić dobrze małżonkowi, zabrałam oba kokoniki z domu co by się małżonek mógł spokojnie uczyć. Pogoda cudowna, wiosna wkroczyła pełną parą, nic tylko delektować się takim dniem.
Tyle, że delektować to się można jak się samemu siedzi na ławeczce w parku, z kubkiem dobrej kawy i delektuje się ciepłymi promieniami słońca na twarzy, a nie jak się samemu sobie funduje psychiczny surwiwal.

Jazdę tramwajem z dziećmi mam opanowaną praktycznie do perfekcji. Nie przerażają mnie już przesiadki czy jazda w ścisku i smrodzie (kto jeździ tramwajami wie o czym mowa). Odkąd nie muszę zabierać ze sobą wózka, jazda tramwajem naprawdę nie jest skomplikowana toteż i tym razem absolutnie nie przejęłam się, że jedziemy na drugi koniec miasta z przesiadką w samym centrum. 

Bez problemu dotarliśmy do miejsca docelowego, nacieszyliśmy oko (a właściwie ja nacieszyłam) cudownymi różnościami, była pyszna kawa, spacer po parku i promienie słońca na twarzy. (Jakby ktoś był ciekawy gdzie takie cuda to TU)

No więc dlaczego po powrocie nie czułam się zrelaksowana? Dlaczego wróciwszy do domu miałam ochotę skonać na kanapie albo chociaż zasnąć na kilka godzin? Dlaczego każdy dźwięk przewiercał mój mózg na wylot i jawił się niczym wredny warkot wiertarki udarowej?

Z powodu pytań.

Tak. Moje dzieci potrafią zadać ich miliony. Nie. Miliardy. Albo jeszcze więcej. Pytają non stop, bez przerwy, często kilka razy o to samo. Do tego mówią. Mówią również bez przerwy i też powtarzają się często jak zacięta płyta winylowa. Pierdylion razy dziennie słyszę: Mamoooo???? I nie daj Boże żebym próbowała nie zareagować, żebym uległa pokusie i próbowała owo 'mamo' zlekceważyć, nie usłyszeć, nie wydać z siebie choćby jakiegokolwiek dźwięku oznajmiającego, że usłyszałam. Jeśli jednak w wyniku jakiegoś zaćmienia dopuszczę taką możliwość, z pewnością usłyszę 'Mamooo????" jeszcze kolejny pierdylion razy. 
A co po "Mamooo?". A po "Mamooo" różnie, na przykład:
- Mamo, a dlaczego ten tramwaj jedzie w tamtą stronę?
- Mamo, a co to za dom? A kto tam mieszka? A ma strych? A w środku są schody?
- A ten? (i tak z kolejną setką kamienic, które mijamy)
- Mamo, a gdzie jedziemy? (to pytanie pada tak mniej więcej co pół minuty) A daleko jeszcze?
- Mamo, a dlaczego ten pan stoi/siedzi/wsiadł/wysiadł?
- Mamo, a dlaczego dzisiaj świeci słońce?
- Mamo, a co będziemy robić jak wrócimy? (3 minuty po wyjściu z domu)
- Mamo, a dlaczego światło jest czerwone?

Mogłabym tak pisać bez końca. Wiem, że kto pyta nie błądzi, a wiedza jest potęgą i cieszę się, że moje dzieci są jej rządne i ciekawe świata, jednak sposób pozyskiwania tej wiedzy jest dla starego rodzica dość uciążliwy.
No więc ciesząc to swoje oko pięknymi rzeczami, pijąc tą przepyszną kawę i racząc się promykami słońca odpowiedziałam wczoraj na miliardy pytań, w większości 'od czapy', przynajmniej dla mnie, bo dla nich nie mam wątpliwości, że były bardzo ważne, dlatego też cierpliwie na nie odpowiadałam. Mam niestety przez tą moją cierpliwość i ich ciekawość zakwasy w okolicy szczęki, a  głowa nadal mi pęka, a dziś dzień jak co dzień czyli...powtórka z rozrywki i kolejne miliardy pytań ;)
Zaczęło się od: "Mamooo, a kiedy będzie śniadanie????" :D

A wasze dzieci też tyle mówią i zadają tyle pytań?
 

20 komentarzy:

  1. Opis mojego dnia niemalże:) Niestety musiałabym dodać jedną zmianę..otóż mój młodszy synek mimo tego samego wieku co Twój młodszy, nie mówi doskonale. W zasadzie jest to język węgiersko-duński z lekką naleciałością polskiego. Więc oprócz odpowiadania na pierdylion pytań mam jeszcze wyzwanie w postaci zrozumienia tego łamanego języka. I mimo, że jestem mamą- a ponoć mamy zawsze rozumieją swoje dzieci, a także mimo tego, że faktycznie rozumiem 90% tego ufoludzkiego potoku słów to jednak przetłumaczenie ich na "nasze" zajmuje i czas i siłę i niestety wymaga absolutnego skupienia czy to w autobusie, na ulicy, przystanku, sklepie itd. I moim zdaniem zapomniałas o jednym aspekcie wspomnieć:) Masz dwóch synków! Więc dodałabym jeszcze, że owe pierdylion pytań występuje zawsze jednocześnie z obu usteczek kochanych synusiów i obu synusiom nalezy odpowiedzieć natychmiast:D Co sekundę cudne stereo. NATAL:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, każde pytanie razy dwa iw tym samym czasie. A co by to było jakbyśmy tą naszą czwórkę razem zebrały :D

      Usuń
    2. Podejrzewam, że rozmawiali by ze sobą, bądź ganiali nie patrząc na otoczenie i to my tym razem byśmy były gadułami:) Mamy gaduły z co sekundę kierowanymi do swoich synusiów: "uważajcie na ulicę! złap mamusię za rękę, nie wchodźcie na ten murek! zaraz się poprzewracacie, nie ciągnij go za kaptur! słyszycie mnie? teraz idziemy w tamta stronę! Chłopaaaakiiiii!"...i oczywiście ani jedno wezwanie nie dotarłoby do słodkich synusiowych uszek:P

      Usuń
  2. A ja już nie mogę się doczekać tych pytań! Pewnie, kiedy już się zacznie, to będę marudzić, ale na razie czekam i delektuję się każdym nowym osiągnięciem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój starszy syn długo nie mówił i też czekałam, aż zacznie. Również delektowałam się każdym nowym słowem, za to młodzy zaczął mówić bardzo szybko i nadaje non stop. Oj czasem przydałaby się odrobinka ciszy :D

      Usuń
  3. haha u mnie póki co jedna osoba taka ciekawa i rozgadana. Syn póki co jeszcze nie mówi na tyle, by pytac o wsystko.

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas jeszcze brak pytań ale pewnie zanim się zorientuje, to się zacznie :)
    Naslonecznej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. To dziękuj Bogu za dwa takie pytające osobniki. Wyobraź sobie: Jesteś przedszkolanką, 25 dzieciaczków 2-3 letnich i... każde z nich pierdylion razy pyta "psze pani?" :) To dopiero hardcore ;) Przeżyłam na własnej skórze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego ja jestem pełna uznania dla osób pracujących w przedszkolach bo nie wyobrażam sobie siebie w takiej roli, chyba by mi głowa pękła :)

      Usuń
    2. oj tak, pracowałam rok w przedszkolu w grupie 5 latków, było ich 25. Przez pierwsze 2 tyg głowa bolała mnie bez ustanku...jak wracałam z pracy, zaraz zasypiałam, taka zmęczona byłam:)

      Usuń
  6. jak pracowałam w przedszkolu przed zajściem w ciąze to wracalam do domu i mialam wyrwac sobie uszy :) tak, dzieci maja ta wrodzana zdolnosc zadawania pytan bez konca :) ale ja je za to uwielbiam !! juz sie nie moge doczekac jak Moja MAJULA zacznie mowic :)

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie podobnie sto pytań na sekundę, nie odpowiem na jedno a już jest drugie :) a po co? a dlaczego? a czemu? Najbardziej rozbawia mnie pytanie - a co będziemy robić po powrocie?

    OdpowiedzUsuń
  8. O tak u nas też ten okres pytań :/
    A najlepiej cio to, a i tak nie kuma odpowiedzi...

    OdpowiedzUsuń
  9. No ten etap to jeszcze mamy przed sobą, ale już sobie wyobrażam. U mnie jest teraz etap - daj. Tzn pokazuje łapką i DAJ i tak non stop, potrafi tak przez pół dnia zwiedzać dom i tylko daj, daj :)

    OdpowiedzUsuń
  10. U nas jest mama,tata,baba, dziadzia i jeszcze milion innych słow w jakims innym języku :) http://soundlymalinkaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Mój Syn na razie mówi dość skromnie, ale patrząc po jego temperamencie i gadulstwie w swoim dialekcie, podejrzewam, że będzie tak samo jak u Ciebie ;-)


    www.zaraz-wracam.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Córce mojej usta się nie zamykają , lecz najbardziej irytuję mnie to że przechodzi okres "płaczka " płacze za każdym razem kiedy coś chcę i tego nie ma na już i płaczę jak jej odmowie , płaczę jak biegnie siusiu bo się zagapiła i chce jej się bardziej niż bardzo :) No ale jakoś przetrwamy ten okres :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Starszej też buzia się nie zamyka, ale już mniej. Juz minęła litania "sto pytań do". A jazda tramwajem nie jest zła - :) ale najbardziej nie lubię zaskok: gdzie idę na tramwaj, w rozkładzie niskopodlogowy a w rzeczywistości... Staroc, albo nowy ale wysokopodlogowy..

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Znam to! Znam to aż za dobrze. Melanii na szczęście trochę ten okres przeszedł, ale nie tak dawno pytania były non stop i ograniczały się w zasadzie do jednego : "a czemu". Ja odpowiadałam, a ona znowu "a czemu" i tak w kółko... Masakra!

    OdpowiedzUsuń
  15. Mój synek jeszcze nie zaczął. Mimo wszystko nie mogę się doczekać aż zacznie mówić. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)

TOP