13 marca 2015

Matka idzie na 'bal' cz.2
























Dziś wielki dzień. I to wcale nie dlatego, że jest 13-ty i do tego piątek. Małżonek ma ostatni egzamin i zabiera współmałżonkę z tej okazji na balety. Co prawda od czasu kiedy pierwszy raz po bardzo długiej macierzyńskiej przerwie gdzieś wychodziłam (pisałam o tym TU) zdążyłam się już trochę ogarnąć i bardziej zorientować w temacie, ale nadal trochę mnie to jednak przeraża. 

Oczywiście zacznijmy od odwiecznego problemu dosłownie każdej kobiety, bez względu na wiek, rozmiar, kolor skóry czy poglądy polityczne. W tym przypadku nie ma różnic i podziałów bo absolutnie każda z nas stając przed szafą pełną ubrań (tak, nie oszukujmy się drogie panie, wszystkie mamy szafy przepełnione kieckami, bluzeczkami i innymi fatałaszkami) najzwyczajniej w świecie nie ma się w co ubrać.
Mężczyźni przeważnie tego nie rozumieją. Piszę 'przeważnie' bo mój mąż o dziwo wykazuje się sporym zrozumieniem dla tegoż problemu, aczkolwiek mam wątpliwość czy rozumie rzeczywiście czy zwyczajnie nie che ze mną wchodzić w konflikty. 

Oczywistym jest, że nie założę tego w czym byłam poprzednio ani tego w czym paraduję na co dzień bo bluzka ufajdana sosem do spaghetti  czy wytarte dżinsy są średnio wyjściowym strojem. Wiadomo, że nie stroimy się dla facetów, zwłaszcza jak z jednym z nich podpisałyśmy prawie osiem lat temu długoterminowy kontrakt. Stroimy się dla innych kobiet. A skoro dla kobiet to tym bardziej musimy wyglądać szałowo co by pannom oko zbielało i na nasz widok zmarszczki im się ze złości porobiły.
No właśnie, zmarszczki. Mój problem polega na tym, że niestety większość (jak nie wszystkie) kobiet na imprezach na które zabiera mnie małżonek jest ode mnie młodsza więc poprzeczka jest zawieszona wysoko.

W tym momencie dochodzimy do drugiego problemu. Facetom wyszykowanie się na imprezę zajmuje góra 30min i to pod warunkiem, że biorąc prysznic będą zamiast się myć, czekać aż woda sama z nich wszystko spłucze. Facet decyzję co ubrać podejmuje w 5 sekund. Z nikim nie musi rywalizować i dla nikogo się stroić. Jego kumple i tak nie będą pamiętać czy był w zielonym t-shircie czy czarnym i czy w ogóle miał t-shirt czy koszulę. Dla kobiet też stroić się nie musi bo jako samiec alfa jest przekonany o swojej boskości i tylko kompletnie ślepa panna nie zawiesiła by na nim oka. A jak idzie z uczepioną towarzyszką niedoli zwanej małżeństwem to tym bardziej nie musi się innymi osobnikami płci żeńskiej przejmować bo małżonka skutecznie wroga przepłoszy.

Kobieta tak łatwo nie ma. Może jakby miała cały wolny dzień to dałaby radę, ale na taki luksus mało która może sobie pozwolić. Jak już ogarnie w domu to co trzeba, ugotuje obiad i przyprowadzi dziecko ze szkoły to musi z nim lecieć na zajęcia dodatkowe. Z wywieszonym jęzorem wpadnie do domu na 2 godziny przed wyjściem na imprezę i postanowi wziąć prysznic. Wydawałoby się proste, ale to tylko pozory. Pozostawianie przychówku samopas na czas prysznica (a to nie jest krótko) można porównać do samobójczego zamachu bombowego. Zabiera więc stworki do łazienki gdzie przyklejone do drzwi kabiny prysznicowej, ale na szczęście pod czujnym okiem, będą matce utrudniały czynności higieniczne.
Depilacja nóg i różnych innych części ciała, peeling, masaż, maska na włosy, balsam na ciało (na każdą część ciała oboiwązkowo inny)  i już po godzinie można opuścić łazienkę. Hurra.

Radość jest krótkotrwała bo czeka nas kolejny punkt przygotowań. Makijaż. To oczywiście również nie dotyczy płci przeciwnej i też niekoniecznie owa płeć jest w stanie zrozumieć zawartość naszej kosmetyczki. Zresztą może tak jest  lepiej bo jakby oni wiedzieli co my tam sobie nakładamy to by się przerazili. W miedzyczasie (najczęściej wykorzystywana przez matki jednostka czasu) malujemy paznokcie.

Gotowe? 

Oczywiście, że nie. jeszcze tylko pięciokrotna zmiana stroju, tylko po to żeby ostatecznie założyć to co sobie na samym początku przygotowałyśmy i ...... można wychodzić :)

A wy kiedy ostatnio byłyście na imprezie i jak wyglądają zazwyczaj wasze przygotowania?

15 komentarzy:

  1. No mi czasami zdarza się wyszykować pierwszej przed mężowskim, ale tylko dlatego, że od rana zajmuję łazienkę, a on cierpliwie czeka na ostatnią chwilę, a gdy ja stoję w progu, popędzam go, że się za długo gramoli :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z moim T w styczniu byliśmy na powiedzmy balu :) więc przygotować jak najbardziej trzeba się było. Oczywiście najpierw trzeba było zakupić nową sukienkę, bo tak jak wspomniałaś w tej co już kiedyś gdzieś się było iść nie można :) na dodatek fryzjer potem makijaż i faktycznie pół dnia zeszło :) ale aby mieć na to czas, to ja zaangażowałam babcię chłopców :) która już w południe do nas zawitała, tylko po to, abym ja mogła się wyrobić na 20:00 :)
    Udanej imprezy życzę :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje przygotowania treaha tyle, co piszesz :P Kobieta ma dużo ,,obowiązkow" w łazience zanim ja opuści i wyjdzie gdziekolwiek :P Ostatnio to byloam niestety na Sylwesterze... Nie dziecie mi przeszkadzaja, bo ich nie mam, ale uczelnia...:P
    ZAPRASZAM odkrywajzalicja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Na imprezie?? Boszzzz.. We wrześniu na weselu kuzynki. Dużo młodszej, ładniejszej i w ogóle...to była porażka. A tak to dom -> praca -> (czasem wyjście do sklepu) -> dom -> praca itd.
    Chociaż...na walentynki byliśmy w kinie! Całe 2g "poza domem" i to nie na zakupach. I specjalnie z tej okazji pobiegłam do fryzjera (mam b.blisko) i zrobił mnie na ładniejszą niż na co dzień ;))

    udanego wyjścia!!

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak wesela dużo młodszych i ładniejszych też mnie czekają :)

      Usuń
  5. kapię sie, myje włosy, suszę, czasami prostownica, ale rzadko, czasami wiążę je, ale tez rzadko. Makijarz delikatny, wiec kilka minut to trwa, paznokci nie robię sobie sama, więc te zawsze dzień/ dwa przed imprezą gotowe. Najgorsza sprawa to wybór stroju, ale jakoś tak mam, że kilka opcji, to w moim wypadku góra trzy. do tego buty na nózki, od stroju zalezy które szpilki. Jesli moja kolej na bycie kierowcą, to jeszcze jakies wygodniejsze do auta wedruja, torebka i gotowe. Zazwyczaj gdy ja się szykuję, to Szkodniki są pod czułą opieką męża, który pilnując ich często prasuje sobie koszule, a jesli ja zakładam zestaw ze spodnicą, nie sukienka, to moja bluzke również prasuje przewaznie, chyba, że ja prasowanie zrobię nam wcześniej. I wychodzimy. trudniej, gdy impreza dotyczy całej rodziny i trzeba sie ubrać i wyszykować wraz z dziećmi, bo trzeba uwazać, by w czasie szykowania nikt się nie wybrudził, dzieci siebie, bądz nas. kot szykuje się sam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój mąż szykuje się o wiele dłużej ode mnie- siedzi godzinę w łazience, podczas gdy mi wystarcza 30 minut:).

    Tak sobie czytam Twój wpis i zastanawiam się, kiedy my ostatnio byliśmy na imprezie...

    Miłej zabawy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Szybko, 30 minut i jestem gotowa, nawet ten czas mi starcza gdy i dzieci idą :)
    Mąż zaś potrzebuje trochę więcej czasu bo zazwyczaj to jego się uczepią :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja niecierpie dwóch imprez w tej samej kiecce, zawsze musze mieć jakąś nowość :) http://soundlymalinkaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnia wieksza impreza to było moje wesele - 3lata temu, od tego czasu ewentualnie jakieś urodziny, imieniny. Wtedy szykiwanie trwało długo. Teraz najważniejsze jest uszykowanie Julki - bo bez niej się nigdzie nie ruszamy a ja na samym końcu. Więc możesz sobie wyobrazić jak to wygląda.
    Naslonecznej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś naprawdę miałam ten problem, że nie miałam co ubrać na bal sylwestrowy i to dosłownie. Bilety dostaliśmy dzień wcześniej, bo szwagrowi nagle zmarła babcia, ale ja powiedziałam, że nie pójdę, bo nie mam co ubrać.
    I oczywiście nikt mi nie wierzył, bo to najczęstsza wymówka kobiet. Niestety byłam wtedy kilka miesięcy po porodzie, powoli kończyłam karmić piersią i nie mieściłam się w absolutnie żadną sukienkę, bo nie dopinały się w biuście.

    Plus był tego taki, że teściowa się obraziła za taką "wymówkę" i mieliśmy na chwilę spokój od jej towarzystwa;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nigdy nie miałam problemu z wyszykowaniem się na imprezę ;) Max 30 minut i mogę iść...kurde kiedy my z mężusiem byliśmy na imprezie? Trzeba nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Impreza? A co to? Nie pamiętam :( Chociaż w dzień kobiet wyrwaliśmy się do kina :) Tak na bezczelnego podrzucając Filipa do dziadków. Szafa pełna ubrań? Ja tam zawsze znalazłabym miejsce na nowe :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Impreza? W styczniu podczas See Bloggers, potem owszem wyłaziłam, ale to nie klasyfikowało się jako impreza. Jak się zaczynam szykować to potrzebuję minimum dwie godziny- nawet jak idę na zwykłego browara ze znajomymi. Jak mam mniej czasu i jeszcze na dobitkę ktoś mnie pogania to raz: wyglądam jak kupa, dwa: czuję się jak kupa- tak jak to było w styczniu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie pamiętam kiedy była ostatni raz na jakiejkolwiek imprezie . My z mężem raczej tacy domatorzy i wolimy zacisze domowe :) W mojej szafie zawsze znajdzie się miejsce na nowe ubranka , a jeżeli chodzi o wyjścia to nigdy nie mam się w co ubrać :d

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)

TOP