Małżonek mój do najmłodszych nie należy, no w każdym razie dużo bliżej mu do 4 z przodu niż do 2 :) Niestety, pomimo tego, że cały czas uważa, że zawsze będzie piękny i młody to z jakichś dziwnych nieznanych i niezrozumiałych dla mnie przyczyn robi wszystko żeby jego szafa, a dokładniej jej zawartość była od niego starsza co najmniej o 10 lat.
Ubranie ma być wygodne, a to, że nosił je jeszcze w liceum nie ma jakby większego znaczenia. U mnie powoduje to oczywiście stan przedzawałowy i krew mnie zalewa.
Co prawda przez 8 lat małżeństwa udało mi się doprowadzić mężowską garderobę do jako takiego stanu poprzez usuwanie z niej cichaczem rzeczy, które powodowały u mnie koszmary senne, ale są takie części garderoby, które małżonek broni zajadle, gotowy stoczyć bitwę na śmierć i życie byle nie dopuścić do ich unicestwienia.
Kupno małżonkowi jakiejś nowej części garderoby nie jest takie proste bo o ile małżonek mnie niczego nie żałuje i wręcz marudzi jak wrócę z zakupów nie kupując jakiegoś fatałaszka, to o sobie przeważnie mówi, że niczego nie potrzebuje. No bo przecież jak t-shirt jeszcze jako tako się trzyma to jest ok, a to że jest sprany i pamięta czasy głęboko kawalerskie absolutnie go przecież nie dyskwalifikuje.
Na szczęście zdarzają się takie okazje, że kupić coś nowego trzeba. Niedługo czekają nas dwie takie okazje. Jedną na razie pozostawiam w sferze tajemnicy żeby nie zapeszać, a drugą jest wesele mojego brata. Skutkiem tych okazji był sobotni wyjazd w poszukiwaniu garnituru. Nie wiem czy ta cecha charakteryzuje wszystkich mężczyzn, ale mój tato i mój mąż mają ją na pewno - kupić to co trzeba w pierwszym sklepie do którego się weszło i mieć święty spokój.
No to trach, przyjechaliśmy do centrum handlowego. Pierwszy sklep.
Przemiła blond pani pokazuje nam trzy miliony garniturów, a małżonek mierzy. Generalnie fasony są ok, ale ciężko z dobraniem rozmiaru. W pewnym momencie dziecię młodsze na cały sklep informuje nas o swojej potrzebie:
-Kupa - rozlega się po sklepiku i wszyscy ukradkiem duszą się ze śmiechu.
Co z robić, zostawiam mężowskiego z przemiłą blond panią i biegnę z młodym do wc-eta.
To co zastaję po powrocie solidnie osłabia moje i tak już mocno skołatane nerwy. Otóż zastaję mężowskiego w przymierzalni z..... No nie z przemiłą blond panią, ale za to chyba z najgorszym, najbrzydszym i najstraszniejszym garniturem jaki był w tym sklepie i jeszcze na to wszystko mężowski informuje mnie, że w tym czuje się najlepiej.
What??????
O nie mój drogi! Takie cztery to wiszą już w twojej szafie i absolutnie nie pozwolę na kolejny wór po ziemniakach wydać kupę kasy, tfu! nawet za darmo nie pozwoliłabym zabrać go do domu.
Lekko podminowany małżonek mimo wszystko poddaje się mojemu sprzeciwowi i opuszczamy zrezygnowaną moim marudzeniem przemiłą sprzedawczynię. (Nota bene premię powinna dostać za swoje starania).
Sklep nr 2.
Mężowski wchodzi, po niespełna minucie bierze z wieszaka garniak i woła mnie.
Zerkam, a moja szczęka odbija się od podłogi i muszę ją zbierać bo sama nie chce wrócić na swoje miejsce.
Szok! Mąż trzyma w rękach totalne przeciwieństwo garnituru, który przymierzał u przemiłej blond sprzedawczyni.
Przymierzalnia, dobór rozmiaru i....zakochuję się ponownie.
Małżonek lżejszy o kupę kasy, ale odmłodzony o dekadę wychodzi ze sklepu z garniturem, koszulą, butami i paskiem :)
A ja z podziwu wyjść nie mogę jakie mam w domu ciacho. I pomyśleć, że do posiadania 'nowego' męża wystarczył nowy ciuch :D
O tak! Facet w garbiturze dobrze dobranym to inny facet :D uwielbiam swojego jak się odpicuje, ciacho jak siema
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam mojego męża w garniturze :)
OdpowiedzUsuńMiałam tak samo w zeszłym roku... w szafie wiszą dwa, a on upatrzył sobie kolejny taki jak te w szafie. Na szczęście udało mi się go przekonać do zakupu takiego fajnego dopasowanego, bardziej na topie :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja też chciałam żeby kupił sobie taki 'slim', a tu wchodzę, a on ma na sobie wór po ziemniakach -kolejny. Na szczęście ten co kupił jest naprawdę boski :)
Usuńgdzie ww żeście dostali to? gdzie? nas czeka dokładnie to samo. mąż musi mieć nowy garnitur na 1 maja. kupuje dokładnie tak jak twój (to bo oni to maja w zestawie z płcią). masakra
OdpowiedzUsuńŻeby za dużo nie jeździć to pojechaliśmy do Lubonia, a garnitur kupił w Pako Lorente. Najzabawniejsze jest to, że mój brat na swój ślub też kupił w Pako, a krótko po nim tato też zaopatrzył się w garniak w Pako więc możemy z czystym sercem polecić :)
Usuńtaki mamy plan na początek. Myślałam jeszcze o Bytomiu, tam kupił ślubny i tez nie był dziadkowy :) łatwiej mi buty kupić, niż jemu cokolwiek
UsuńTeż uwielbiam mojego męża w garniturze. Aż mnie czasem ściska jak pomyślę, że na jakieś spotkanie w pracy idzie tak ubrany, a w domu.... No cóż... Na szczęście niedługo też idziemy na wesele, więc będę mogła go pooglądać w tym stroju do woli :)
OdpowiedzUsuńdziwnym trafem mój mąż też nigdy potrzeb nie ma....tylko później okazuje się że coś za ciasne, sprane i nie nadaje się do użytku... :) oni wszyscy chyba tak mają!
OdpowiedzUsuńTak to jest chyba już taka męska domena :)
UsuńKażdy facet w garniaku wygląda,rewelacyjnie :-)
OdpowiedzUsuńMój mąż to dopiero jest dziwak, jeśli chodzi o ubrania. Wymieniłabym mu całą garderobę, ale nie chce o tym słyszeć. Dla niego ciuchy muszą być wygodne, a niekoniecznie modne, więc chodzi w tym samym i parę lat. A garnitur, jak na Makaroniarza przystało, nosi raz na ruski rok, przy czym po dzisięciu minutach wszystko go uwiera, więc ściąga marynarkę oraz krawat i zostaje w koszuli:).
OdpowiedzUsuńO z tym uwieraniem to też przerobiliśmy w trakcie kupowania garnituru bo najlepiej jakby był luźny, a że ja chciałam dopasowany to wszędzie go uwierało, ciągnęło, było za ciasne i w ogóle :)
UsuńJak czytałam, to widziałam siebie i moje potyczki zakupowe z mężem. Mi się wydaje, że oni wszyscy tak po prostu mają, że zakupy ubraniowe to jakaś męka. I dla nich, i dla towarzyszących im połówek :)
OdpowiedzUsuńA facet w dobrze dobranym garniturze... Mmmm, to chyba każdy wygląda apetycznie. Aż się rozmarzyłam... :))
Pozdrawiam!
O tak, chłop w garniturze zawsze wygląda cacy :) Lubię Starego w garniaku, ale mało okazji do noszenia owego jest. Co do wymiany garderoby to muszę siłą zaciągać dziada na zakupy, albo sama mu kupować, bo inaczej wszystko jest przecież dobre i nadal zdatne do użytkowania.
OdpowiedzUsuńNo ba, dopóki coś nie ulegnie samorozkładowi to znaczy, że jeszcze da się nosić - przynajmniej faceci tak uważają :D
UsuńMój Mąż raz na rok przyodzieje garnitur...wygląda w nim fajnie ale wolę jak ma dres na tyłku ;)
OdpowiedzUsuńMój też nie lubi zakupów, więc często kupuje mu sama - na oko. A że oko mam jakie mam, to wychodzi różnie.
OdpowiedzUsuńNaslonecznej.blogspot.com
Ja mam problem z jedna koszulka ;) Usilnie staram sie jej pozbyc ale maz jest w stanie oddac za nia zycie. Sylwek z uporem osla twierdzi, ze to jego pamiatka z wojska i on ja bedzie jeszcze nosil. Szczegol, ze rozmiarem bardziej odpowiadalaby Filipowi niz tacie ;)
OdpowiedzUsuńNo tak ladny garniturek potrafi zdzialac cuda. My takowy zakup mamy w planach za rok, bo idziemy na wesele mojej siostry ;)
Mój zaciekle broni wszystkich swoich t-shirtów. Wywaliłam mu już mnóstwo rzeczy, ale t-shirty to on ma chyba policzone i żadnego nie da wywalić. A byłoby co wywalać :D
UsuńSpodziewałam się zdjęcia na końcu przed i PO! :D
OdpowiedzUsuńDobrze dobrany garnitur (jeśli figura pozwala- slim) to naprawdę odmłodzony mężczyzna!
Oj mężowski to by się chyba nie dał tak upublicznić, ale może jak już na to wesele pójdziemy to coś tam da się przemycić :)
UsuńOj co ja bym dała żeby mojego widzieć w garniaku, nawet wołami go nie zaciągne, ale już niedługo na chrzciny ubierze i koszule nową mu kupię a stare wyrzuce...
OdpowiedzUsuńMojemu zapowiedziałam właśnie, że oprócz tej koszuli co kupił ma kupić jeszcze dwie, a w zamian wywalić pięć spranych, na które patrzeć nie mogę.
UsuńHe he. Powiem Ci, że z moim na zakupy wyjść to gorzej niż ze mną. On musi zaliczyć 1000 sklepów. No chyba, że kupuje garnitur. Facetom się chyba wydaje, że jak będą wkładać garniaka tylko okazyjnie to mogą kupić byle co. Pamiętam jak pojechałam z nim kupić garnitur ślubny. Mały butik, dobrze zaopatrzony. Młoda dziewczyna jako ekspedientka. Założył garnitur a ona ach, och, ech jaki idealny... Dyskretnie strzelam minę, która mówi wszystko, tylko nie chciałam jej robić przykrości. A on co? Na cały głos: "A czemu nie?" Ten brak wyczucia tak mnie wkurzył, że bezczelnie powiedziałam "Czy Ty nie widzisz, że ten garnitur wisi na Tobie jakby był po starszym bracie? A te za długie rękawy? Wcale nie jest dopasowany". Obraził się i wyszliśmy. Powiedziałam, że już nigdzie z nim nie jadę. Jedynym ratunkiem była... teściowa. Wróciła z nim tam i jak zobaczyła ten garnitur przeżegnała się tak jak ja :) Na szczęście ona ma wyczucie, a on jej posłuchał :)
OdpowiedzUsuńhe he :) U mnie póki co mój mąż lubi ładnie wyglądać , czasem nawet mnie to irytuję kiedy oznajmia mi że gdzieś nie idzie bo się źle czuje w ubraniach itp . Ale co do robienia zakupów to jest zupełnie jak u Ciebie - Pierwszy sklep , kupić wszystko co potrzebne i do wiedzenia :)
OdpowiedzUsuńUff to mój toleruje moje wybory jego garderoby ;-) No czasem coś marudzi, ale wtedy na kompromis idziemy i tak bardziej po mojemu jest niż po jego ;-)
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam męża w gaierku.Bo wygląda tak szykownie i elegancko.Współczuje kupna garnituru z mężem bo to ciężka para butów .Muj mąż też jak co kolwiek kupuje to tak samo jest.On lubi spodnie w kant a ja nie.I zawsze coś.Ach ci faceci...pozdrawiam
OdpowiedzUsuń