Brat mi się żeni. I to już niedługo bo w ten piątek. Kiepska będzie ze mnie świadkowa bo smarcząca, kaszląca i na bank będę ryczeć, w końcu jakby nie było to mój jeden, jedyny brat i do tego młodszy. Nie żeby coś z bratową było nie tak, bo ona to bardziej oswojona niż mój dawno już zaobrączkowany mąż (znaczy się dłużej mój brat z nią niż ja z moim mężem:) ), ale mimo wszystko jakoś wybitnie mnie ten fakt wzrusza.
Pakując się na wyjazd zaczęłam sobie przypominać jak to było kiedy to ja i PM przygotowywaliśmy się do naszego ślubu. Oj działo się :) Jedno jest pewne, złamaliśmy chyba większość ślubnych przesądów wydając niewątpliwie na siebie wyrok i zaprzepaszczając tym samym szansę na długie i zgodne pożycie w związku małżeńskim ;)
Po pierwsze nie pobraliśmy się w miesiącu zawierającym literkę 'r'. No chyba, że istnieje taki miesiąc jak 'ripiec' ;) Łamanie tego przesądu to chyba u nas taka świecka, rodzinna tradycja ponieważ rodzice ślubowali w kwietniu, ja w lipcu, a brat jak już wspomniałam sakramentalne 'tak' rzeknie w maju :)
Suknię ślubną wybieraliśmy z małżonkiem, a wtedy jeszcze z moim narzeczonym, razem wzbudzając przy tym niemałe zaskoczenie we wszystkich salonach sukien ślubnych w jakich się pojawialiśmy. Ja wchodziłam do przymierzalni, a mój mąż pokazywał ekspedientkom, które suknie będę mierzyć. Miny tych pań bezcenne i na bank widziały nas już na sali sądowej podczas sprawy rozwodowej :) Kiedy padła decyzja o tym, że jednak zlecę uszycie sukni, kiedy tylko mógł jeździł ze mną na przymiarki.
Świadkami powinna być panna lub kawaler, a dwie kobiety rzekomo przynoszą pecha. No cóż, u nas było dwóch mężczyzn z czego jeden z pewnością nie był kawalerem.
Panna młoda powinna mieć na sobie w dniu ślubu:
- coś białego - hmmm....tak teraz dopiero myślę, że nic białego nie miałam :)
- coś niebieskiego - to był chyba jedyny nie złamany przesąd bo niebieska podwiązka była :)
- coś używanego/starego - jeśli mąż się liczy to w takim razie tego przesądu tez nie złamaliśmy
- coś pożyczonego - jak to mówi inna mądra tradycja : 'dobry zwyczaj nie pożyczaj' :)
Pierwsza do łóżka w noc poślubną powinna podobno wejść panna młoda. Ja tam wlazłam do wanny i to w pończochach bo tak mnie potwornie bolały nogi, ale o włażeniu do wanny nic przesądy nie mówią :)))
Coś z tymi przesądami jest chyba nie tak bo w tym roku będziemy obchodzili ósmą rocznicę ślubu i raczej nie zapowiada się żeby to miała być ostatnia ;)
A wy przestrzegaliście przesądów ślubnych?
Kurcze ja miałam granatowe dodatki, liczy się:-p? Co do ślubu, to jeszcze o takim w piątek nie słyszałam, w sobotę i niedzielą owszem:). Widocznie w malej mieścinie mieszkam:-p
OdpowiedzUsuńA o takim w środę słyszałaś? ;) Muszę kiedyś o tym napisać :)
Usuń:O widać mało wiem:-p. Piątek jeszcze jestem w stanie zrozumieć, ale środa? Chyba urlop trzeba sobie brać musowo na dwa dni:-p
UsuńA no mąż musiał :)
UsuńCzęść przesądów zostało spełnionych, a do łóżka pierwszy wszedł mąż i od razy zasnął (w spodniach) ;-)
OdpowiedzUsuńZaplułam tablet :)))))))))))
Usuńmoja droga musze Cię rozczarować, ale wynika ze tylko ty w rodzinie nie złamałas tradycji :) w nazwie miesiąca lipiec występuje R aż trzy razy o ile dobrze pamiętam, tyle że w arabskiej wersji :) mąż mój osobisty sprawdzał 6 lat temu, gdy kolejna ciotka groza splula na nasz lipiec :)
OdpowiedzUsuńbiałego tez nie miałam nic, bo nawet kwiat był kremowy i fioletowy. Starego tez nic nie miałam, właśnie mi uświadomiłas, że tylko chłop :) za to pożyczona była biżuteria i to od teściowej :)
i wszystko działa już 6 lat prawie :)
Bo z lipca to najwyraźniej same szczęśliwe małżeństwa :)
UsuńTeż braliśmy w maju. Niektóre przesądy były, ale bardziej takie słodkie, do których namówiły mnie przyjaciółki. Na przykład miałam w bucie grosik :) Poza tym wszystko było inaczej niż tradycyjnie.
OdpowiedzUsuńMy braliśmy ślub w czerwcu, bo w maju mam urodziny, a nie chciałam w tym samym terminie obchodzić rocznic. Suknie oglądałam z mamą i przyjaciółką, bo liczyłam na wywołanie w małżonku efektu wow, choć sama nie wiem czy był, bo mój małżonek był mega zestresowany tego dnia ;)
OdpowiedzUsuńE tam efekt wow na bank był bo przecież chłopina nie uciekł ;)))
UsuńNo tak, wszystkie przesądy złamane:) U nas było podobnie, może poza sukienką - mój mąż to totalna noga w kwestiach urodowych i nie mogłabym liczyć na jego pomoc:) Z odsieczą przyszły moja mama i siostra:)
OdpowiedzUsuńuśmiałam się :) super wpis. bo miłość a nie przesady sa najważniejsze ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie :))
UsuńCo tam przesady miłość najważniejsza ;) sama pewnie bym ich nie przestrzegała, ale suknie to K. zobaczylby dopiero w dniu ślubu :)
OdpowiedzUsuńMoje gratulację , kolejnych 88 rocznic wam życzę :*:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńOczywiście, że przestrzegam przesądów ;)
OdpowiedzUsuńDlatego:
- wzięłam ślub 13
- sukienkę wybierał mąż bo ja nie mogłam się zdecydować spośród dwóch
- w domu mężowi obrączki pokulały się przez cały pokój
- pierwsza do łóżka wlazłam ale do łóżka bratanicy mojego męża (dopiero później mąż przenosił mnie do swojego)
Dalej wymieniać nie będę ;) Dodam tylko, że pogoda iście piękna. Przez całe przygotowania lało a jak jechaliśmy do kościoła to wyszło słońce. Ponoć jaka pogoda w dniu ślubu takie później życie ;)
u mnie część przesądów spełniona ale raczej przez przypadek
OdpowiedzUsuń- czerwiec bo liczyłam na ładną ale nie upalną pogodę - był upał jak nie wiem
- sukienka była biała bo w innych odcieniach wglądałam kiepsko
- niebieska była podwiązka bo taką dostałam :P
- stara była pamiątkowa obrączka po prababci, którą dostałam od swojej mamy w dniu ślubu
wszystko czysty przypadek.
mówią też zeby nie spotkały się dwie panny młode a ja spotkałam kolezanke która brała slub przede mna :)
Ja również brałam ślub w maju :D miałam coś nowego i niebieskiego - powiązkę :D. I też miałam dwóch facetów jako świadków :))
OdpowiedzUsuńA parę lat później sama byłam świadkową swojego brata :D Ale nie przeżywałam :))
www.swiat-wg-anuli.blogspot.com
Ja to wszystko mam dopiero przed sobą ! :)
OdpowiedzUsuńślub bierzemy w sierpniu, więc miesiąc z R już jest - fakt, przypadkowo, załapaliśmy się na ostatni wolny termin wakacyjny na naszej wymarzonej sali, więc nie wybrzydzaliśmy :) sukienkę będę miała białą - nie z przesądu, bardziej z gustu - osobiście na kremowe, czy tam ecru patrzeć nie mogę ;] podwiązka chyba będzie, aczkolwiek ze starym i pożyczonym na dzień dzisiejszy mam problem, bo wszystko kupiłam nowe :D narzeczony sukienkę widział, natomiast mnie w niej nie :]
życzę kolejnych rocznic i dużo, dużo miłości !
pozdrawiam :)
Przesądy ślubne, hmm.. Ślub w czerwcu, suknia biała, majtki używane :p ale przeze mnie, welon pożyczony ale nie oddany, podwiązka biało - niebieska. Czyli chyba jednak jestem przesądna.
OdpowiedzUsuńhahaha..no to przybijmy sobie piątkę :) ślub mieliśmy w kwietniu, bardzo bogatym w literkę R :D za to dzieciaki z nawiązką te literę rekompensują Rita i Róża :D do ślubu szłam ...w spodniach i tunice :) ponieważ byłam w ciąży, spodnie uszyto mi luźniejsze, no bo brzuch na pewno urośnie..więc do ołtarza szłam co chwila podciągając zjeżdżajace portki (bo jednak brzuch nie urósł aż taki:D ) za to w tunice ledwo biust zmieściłam - poszło w cycki, choć raz w życiu :D wiele jeszcze mogłabym wymieniać, oj wiele :D
OdpowiedzUsuńżadnego przesądu ślubnego nie przestrzegłam , a w sierpniu mija pięć lat i tak jak u Ciebie nie zapowiada się na koniec :d
OdpowiedzUsuńBrałam cywilny więc nie zwracalam na to wszystko uwagi ;)
OdpowiedzUsuńA my się w kwietniu hajtaliśmy i też żyjemy bez "r" ;) A na ołtarzu spadła mi podwiązka przy księdzu ;))) Ahhh, piękne, niezapomniane chwile! / Agata
OdpowiedzUsuńJa tam nie zwracałam uwagi na przesądy, no ok- hajtnęli my się w sierpniu, ale to tylko dlatego, że mam w tym miechu urodziny. Stary widział suknie przed ślubem, nie miałam nic pożyczonego, używanego, niebieskie było, bo suknia miała błękitną wstęgę :) Nie ruszają mnie przesądy ;)
OdpowiedzUsuńA kij z przesądami, oby było długo i szczęśliwie... napisała stara panna na wydaniu:)
OdpowiedzUsuńuwielbiam zabobony i te ślubne i te ciążowo-macierzyńskie, a najbardziej lubię pokazywać tym wszystkim ciotkom-zabobonom, na własnym przykładzie jak się to wszystko nie sprawdza gdy się w to nie wierzy :D
OdpowiedzUsuńJa przez przypadek chyba większość przesądów spełniłam. Ślub braliśmy w październiku, to zdecydowanie mój miesiąc, poza tym zaczęliśmy go ogarniać dopiero pod koniec lipca (tego samego roku co był ślub). Tak, trochę się spieszyliśmy, ale porównując do kilku wesel na których byliśmy ostatnimi laty to to chyba było najbardziej udane, mówiąc nieskromnie.
OdpowiedzUsuńNiebieskie to klasycznie - podwiązka, białe - hm, chyba też podwiązka bo kieckę miałam ivory (oczywiście mąż jej wcześniej na mnie nie widział), nowe - większość ze stroju, a stare i pożyczone - grosik w bucie ;-) O większość z zabobonnych rzeczy zadbały moje przyjaciółki i babcia, a ja po prostu nie powiedziałam "nie".
Cóż, jestem katoliczką, więc muszę być daleka od zabobonów. Suknię wprawdzie mąż zobaczył na chwilę przed ceremonią, ale ja strasznie chciałam po prostu go zaskoczyć. Tym bardziej, że chciałam być inna niż każda Panna Młoda i suknię miałam szytą z mojego, własnego projektu na miarę (dzięki temu też zaoszczędziłam kuuuupę kasy :). Nie miałam nic starego, ani pożyczonego, nie miałam niebieskiej podwiązki i jedyne co było dla mnie ważne to ... ślub. Od początku do końca zaplanowałam ceremonię, wybrałam czytania, Psalm i osoby czytające/śpiewające. to był niezwykły, bardzo osobisty ślub, nawet ksiądz się śmiał, że miał farta bo mu kazanie zostawiłam. ;)
OdpowiedzUsuńA skąd. Fakt faktem pobralismy się w czerwcu, bo w maju Mama moja na ślub by nie przyszła! Ot siła przesądów. Suknię wybierałam z mężem, a przez chwilę z teściową. O podwiązce przypomniało mi się podczas oczepin i pobiegła po nią moją siostra.
OdpowiedzUsuńhm.. kurcze miałam czerowną podwiązkę, niebieskiego nic nie było... ale jakos żyjemy i chyba przeżyjemy i dożyjemy razem starości :)
OdpowiedzUsuńJeśli to ma się jakkolwiek do cywilnego, to u nas niemalże wedle tych zabobonów, tylko nie miałam nic starego. Bo Mężowaty jeszcze ciągle młódka! :P
OdpowiedzUsuńMój jedyny młodszy mi zakomunikował że w te wakacje chyba poczyni ten sam krok - przebieram nóżkami....a przesądy są dla mięczkaów ;) (haha żartuję)
OdpowiedzUsuńI jeszcze w bucie pieniążek na bogate życie :)
OdpowiedzUsuńJak mój brat będzie się żenił to mu orkiestrę zamówię pod kościół niech zaspiewaja piosenkę "rudy się żeni" big cyca, co słucham to widzę tego mojego zatwardziałego kawalera przed ołtarzem... Eh młodsi bracia
Co ma być to i tak będzie, a przesądy tu nie mają nic do tego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mojemu bratu nie spieszy się przed ołtarz, a szkoda bo na wesele z chęcia poszłabym :P
OdpowiedzUsuńMy też nie trzymaliśmy się przesądów. Pobraliśmy się z Panem Mężem w kwietniu i do tego byłam w ciąży. Świadkowie, którzy jeszcze kilka tygodni wcześniej byli parą, na ślubie dawno po rozstaniu (bezpowrotnym) - co w ogóle nas nie poruszyło, choć pewnie wielu spodziewałoby się rychłego rozwodu ;) Wszystko robiliśmy razem, nawet u fryzjera mąż czekał na mnie oraz ubieraliśmy się do ślubu razem ;)
OdpowiedzUsuńKto by się przejmował staroświeckim biadoleniem ;p Wszystko zależy od podejścia do życia. A że jestem urodzoną szczęśliwą 13 żadne przesądy mnie nie poruszą (poza przechodzeniem pod drabiną i bannerami na chodniku) :D
Jesteśmy właśnie w trakcie przygotowań, ślubujemy w maju, więc też bez R i chcemy jechać swoim samochodem, a tego też podobno NIE WOLNO robić. Mamy w nosie przesądy.
OdpowiedzUsuńWięcej o szalonych przygotowaniach w tym wpisie: http://mamazamiastem.blogspot.com/2016/02/cos-sie-szykuje.html