Stoimy w tłumie.
Przed nami para z dwójką dzieci. dziewczynka na oko 6-7 lat chłopiec około 2 może 3 lata.
Dzieci kucają u stóp rodziców w oczekiwaniu na to co za chwilę ma się wydarzyć. W pewnym momencie chłopiec zrywa się i biegnie w tłum. Żadne z rodziców nie idzie za nim, nawet nie drgnie. Mama tylko przez ramię lekko zerka w kierunku w którym pobiegł chłopczyk.
Przechodzą mnie ciary. Oczami wyobraźni widzę jak chłopiec gubi się w tłumie. Wszędzie dookoła obcy, wyżsi od niego dorośli ludzie. Obce twarze, obce postaci, obce miejsce. Wystarczy odwrócić się dwa razy i nie wiadomo gdzie się jest. Przed chwilą była mama, tata i siostra, a teraz nie ma nikogo ani niczego znajomego.
Po dłuższej chwili chłopiec wraca.
Spanikowałam? Może. A może to rodzice chłopca wykazali się skrajną nieodpowiedzialnością? Rozumiem dawanie dziecku przestrzeni, pozwalanie na poznawanie nowych miejsc i rzeczy, ale puszczanie, małego w sumie dziecka, samego w gęstym tłumie to dla mnie jednak skrajna nieodpowiedzialność.
Pamiętam jak byłam kiedyś z koleżanką w sklepie. Ułamek sekundy wystarczył by jej córka zniknęła w gąszczu stojących wieszaków. A przecież była tuż obok, przecież cały czas coś opowiadała, obie ją słyszałyśmy i widziałyśmy. Obie jej pilnowałyśmy.
Może jestem nadopiekuńcza, ale w tłumie, na ulicy, w sklepie pilnuję żeby moi chłopcy zawsze szli z kimś za rękę. Ze mną lub z mężem, ale zawsze ktoś musi ich mieć na oku. Nie ma biegania i uciekania. Nie interesuje mnie, że Młody chętnie polazłby samopas gdzie go oczy poniosą, a Starszak na coś się zagapił.
Żeby stracić dziecko z oczu wystarczą sekundy, chwila nieuwagi, spojrzenie w drugą stronę. A potem jest panika i obezwładniający strach. Zdecydowanie bardziej wolę uchodzić za panikarę.
* Już po napisaniu tego tekstu trafiłam na blog 100pociech gdzie znalazł się tekst o podobnej tematyce, znajdziecie tam min. sposoby na to jak nauczyć dziecko asertywności i reagowania w określonych sytuacjach.
* Już po napisaniu tego tekstu trafiłam na blog 100pociech gdzie znalazł się tekst o podobnej tematyce, znajdziecie tam min. sposoby na to jak nauczyć dziecko asertywności i reagowania w określonych sytuacjach.
Mam coś z panikary i muszę też córkę mieć zawsze blisko siebie, kiedyś zrobiła mi psikusa i w markecie mi się schowała, ochrzaniłam ją, żeby więcej tak nie robiła, podniosła mi wtedy strasznie ciśnienie.
OdpowiedzUsuńOj gen panikary u mnie jest dość mocno rozwinięty :), ale wiele razy okazało się, że lepiej mieć gen panikary niż być za bardzo wyluzowanym.
UsuńDlatego ja nie rozpaczam, gdy wydaje w sklepie 10zł za dwa wózki-auta, chociaż mają mniej miejsca na zakupy niż zwykły. Szkodniki siedzą zadowolone w środku i nie ma problemu z nagłym zniknięciem, co szczególnie lubił młodszy praktykować.
OdpowiedzUsuńKiedyś widziałam kawałek odcinka rodzinka.pl i tam dzieci na czas pobytu w tłumie miały przyczepione do rąk sznury z balkonami na hel. Były widoczne z daleka. Uważam, że to świetny pomysł :)
Baloniki to super sprawa :) U mnie jeden siedzi w wózku na zakupy, drugi idzie albo za rękę albo trzyma się tego wózka i nie ma uciekania.
UsuńO! Super pomysł z balonikami ;))
Usuńu mnie jeden wózek na tą chwile odpada. Córa jeszcze lubi w wózku zakupowym jeździć, a w tym samochodowym zupełnie, a Syn aktualnie polubił wózki sklepowe wszelkiej maści, więc kłótnia i wycie, gdyby tylko jeden był.
UsuńNo coz u mnie gen paniki jest i to swietnie wyksztalcony. Kiedys w sklepie syn zapadl mi sie pod ziemie o malo nie zeszlam na zawal. Odnalazl sie dopiero po godzinie kiedy juz dzwonilam po gwardie narodowa a caly sklep stal na bacznosc. Dzis dzieciaki maja opanowane nie oddalanie sie nawet na metr bo matka grozi odejsciem na tamten swiat.
OdpowiedzUsuńO matko, to ja bym na bank zeszła na zawał. Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie takiej sytuacji.
UsuńNie wyobrażam sobie takie sytuacji - nigdy nie spuszczę Synka z oka, choć teraz mam nad Nim totalną kontrolę, bo jeszcze nie umie chodzić ani raczkować, więc jest łatwo ale na pewno kiedy zacznie sam, o własnych siłach poznawać świat zawsze będę obok ja lub tata :)) zwłaszcza w tłumie
OdpowiedzUsuńnajgorsze w tym wszystkim jest to, że mogą byc i ze trzy dorosłe osoby mające to samo dziecko na oku, a jak jest sprytne to i tak może zwiać. ech :(
UsuńCiężko ustanowić tą granicę, w którym momencie zaczynamy być panikarami, a w którym dajemy dziecku wolną rękę. Ja osobiście, gdybym miała dziecko, myślę, że byłabym raczej tą panikarą. Zwłaszcza w miejscach gęsto zaludnionych. Uważam, że naprawdę jest sporo innych przestrzeni życiowych, w których możemy dać dziecku "wolną rękę", nie ograniczać, nie panikować. Ale na pewno nie jest to dla mnie, w dzisiejszych czasach, supermarket. / Agata
OdpowiedzUsuńMnie ogarnia przerażenie jak widzę tłumy nad pl morzem i dzieci biegajace same pomoczyc nogi...brrr
OdpowiedzUsuńKiedyś oglądałam program gdzie jakiś naukowiec tłumaczył jak można się utopić siedząc w wodzie po kostki. Temat dotyczył właśnie dzieci, że niby są na brzegu, a jednak co jakiś czas słyszy się, że dziecko utonęło. Byłam w szoku jak działa fala i jak szybko dziecko może znaleźć się pod wodą.
UsuńBezmyślnie zachowanie i tyle. Mi Julka w sklepie straciła się z oczu na minutę. Byłam tak przerażona, że byłam w stanie zamknąć cały sklep, by ją odnaleźć. Na szczęście była kilka metrów ode mnie za ubraniami.
OdpowiedzUsuńJestem niestety z typu matek panikujacych choć kiedys twierdzilam ze nie ma mowy żebym taka była. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy dziecko ucieka lub sie gubi
OdpowiedzUsuńJa też nie pozwalam dziecku biegać samopasem. Od biegania jest podwórko, a nie tłumy ludzi :-)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio doświadczyłam takiej sytuacji w IKEI. Obok mnie tłumy ludzi, a jak spod ziemii wyrasta chłopczyk, biega szuka itp. Nawet nie zdążyłam go zatrzymać, dosłownie chwilkę później słychać przez megafon ze 5letni chłopiec szuka swoich rodziców... Brr.. Ja również jestem za tym, żeby od małego uczyć, że idziemy za rękę itp. Szczególnie w miejscach bardzo zatłoczonych..
OdpowiedzUsuńwww.swiat-wg-anuli.blogspot.com
A my pozwalamy naszym dzieciom się oddalić nawet gdy jest spory tłum. Dopóki mam je na oku i widzę, że one się nie boją, to nie ganiam za nimi tylko czekam aż same wrócą. Taki trening świetnie się sprawdził gdy synek stracił mnie z oczu na placu zabaw i nie wpadł w histerię tylko wrócił tam gdzie się rozstaliśmy.
OdpowiedzUsuńCzytając Twojego posta odczuwałam niepokój. Jestem panikarą jakich mało w kwestii pilnowania dziecka w zatłoczonych miejscach. Jakby mi młoda zniknęła z pola widzenia to sama padłabym na zawał. Serio, to jest chyba mój największy problem. Z niczym innym nie mam takich jazd.
OdpowiedzUsuńTo ja mam takie jazdy z placem zabaw o czym nie raz tu pisałam, ale w tłumie też kokony trzymam blisko bo znając mój poziom paniki też padłabym na zawał gdyby któryś mi się gdzieś zapodział.
UsuńNie wyobrażam sobie stracić z oka takiego malucha... Odrazu miałabym czarny scenariusz
OdpowiedzUsuńNie pozwalam Młodej na takie akcje. W tłumie sekunda i możesz dziecka nie znaleźć, może się przewrócić i ktoś je zdepcze itp. Może panikuję ale na takie akcje nie pozwalam. Na zakupy w dużych sklepach moi znajomi znaleźli patent. Kupuja córce balon z helem i zawiązują na rączce ;) nie ginie w wieszakach
OdpowiedzUsuńMoje starsza dwójka się pilnuje i nie odchodzi, za to najmłodsza nie boi się niczego i nikogo i ja trzeba pilnować. Nigdy bym jej nie pozwoliła aby sama weszła w tłum
OdpowiedzUsuńJa to chyba nie powinnam wypowiadac sie wtemacie, bo moj syn jest z tych wozkowych. Jednak nie wyobrazam sobie sytuacji jaka opisujesz. Chyba zeszlabym na zawal...
OdpowiedzUsuńHmm ja to mam prawie na codzień, raz zgubiłam syna ale był cwańszy od rodziców, Niko zaś oddala się i choćbym sama się schowała to ma jakiś czujnik wmontowany i mnie szybko znajdzie, ale nigdy nie spuszczam go z oczu, jeśli oddali się tak jak go nie widzę przesuwam się w dogodniejsze miejsce. ostatnio tak nam zrobił na spacerze w parku ale oczu do pilnowania jest więcej niż tylko dwie pary...
OdpowiedzUsuńmoi znajomi raz w taki sposob probowali nauczyc dziecko by nie odchodzilo. ale zrobili to w miejscowym markecie w małym skupisku ludzi. chlopczyk sie oddalil mimo wielokrotnie powtarzanego zakazu i prosb by nie odchodzil. w koncu znajomi pozwolili mu odejsc i sie "zgubić" gdy maly sie zorientował ze nie wie jak trafic do rodzicow, zaczal plakac. wtedy oni chwile poczekali i do niego poszli. Mały od tego czasu nie opuszcza ich na krok. Juz nigdy podczas zakupow itd nie odchodzi, tylko ich pilnuje. On ich. ale tak jak piszesz w gigantycznym tłumie nie reagowanie na odejscie dziecka jest nieodpowiedzialne
OdpowiedzUsuńJa kiedyś przeprowadziłam podobny eksperyment,ale nie w tłumie tylko w drodze do domu. Młody się wyrywał przodem więc go puściłam i kiedy skręcił do klatki wejściowej, ukryłam się ze starszym synem za rogiem domu. Młody odwrócił się, zobaczył, że nas nie ma, lekko się przejął, ale zamiast nas szukać stanął pod drzwiami. Jakoś niespecjalnie zrobiło na nim wrażenie to że matki nie ma, a wystarczy, że wsadzę go do samochodu i zażartuję,że z nimi nie jadę to jest lament na pół miasta.
UsuńTakie czasy są teraz, że lepiej nie spuszczać dzieci z oka, a ja też należę do panikar, więc nie ma zmiłuj. Moja mała nie chce iść pod rękę i gdziekolwiek byśmy nie poszły, zawsze mi ucieka, dlatego latam za nią przez cały czas. Kiedy będzie starsza, także będę trzymała rękę na pulsie.
OdpowiedzUsuńNie nazwałabym Cie panikarą. Raczej pokusiłabym się o stwierdzenie, że ci rodzice wykazali się duża lekkomyślnością.
OdpowiedzUsuńŚwięta racja, nie rozumiem takich bezmyślnych rodziców, bo inaczej ich nie mogę nazwać, niestety. Ja za swoim ciągle wodzę wzrokiem, fakt nie biegam za nim krok w krok ale nie spuszczam go z oka. Sama tez kiedyś pisałam podobny tekst - tutaj http://naughtykids.pl/wpis-dla-rodzicow/. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZdecydowanie to raczej nieodpowiedzialność ze strony tamtych rodziców , bo czytając to również miałam ciarki . Sama nie wyobrażam sobie takiej sytuacji , wszystko ma swoje granice , nawet dawanie dziecku swobody .
OdpowiedzUsuńOliś chodzi z rękę w tłumie ale po sklepie mi ucieka często. Nie znoszę tego bo zawsze mam wizję, że ktoś go porwie :/
OdpowiedzUsuńuO Jezusicku!! Mnie ciary przeszly jak to przeczytalam. Ja tez jestem z mam panikar, nawet sklaniam sie w kierunku mamy kwoki (tak, mam tego swiadomosc)..
OdpowiedzUsuńWole to niz potem pluc sobie w brode, ze Dziecka nie upilnowalam. O tragedie nietrudno...
I mam boleści brzucha tak jak 2 lata temu, gdy moja córka zgubiła się w galerii:(( Stała obok..przeszłam jedną półkę dalej zrobiło się zamieszanie bo pospadały buty (tak ludzie szaleją jak jest wyprzedaż zgnietliby , zdeptali ale buty muszą mieć! ehhh...)Córka pomyliła mnie z inną kobietą i wyszła za nią ze sklepu:( Szła długim korytarzem wołała mamę, płakała nie było ani jednej osoby ,która by się spytała co się stało.Pobiegłam za nią i od tamtej pory jej nie puszczam w takich dużych sklepach. Ma zakaz wychodzenia, oddalania się ode mnie do dziś to pamięta i ja też...
OdpowiedzUsuń