Dzień Dziecka. Powinnam wrzucić jakąś listę prezentów, napisać coś o dzieciach mądrego, albo chociaż podsunąć kilka pomysłów na kreatywne zabawy z dzieciakami. Mam co prawda po weekendowe zaległości i trochę czasu upłynie zanim zajrzę na blogi, które czytam , ale rękę daję sobie obciąć, że na wielu z nich dziś króluje właśnie ten temat.
W końcu dzieci to całe nasze życie, absorbują na sobie naszą uwagę, pochłaniają większość naszego czasu i energii ;) Robimy wszystko żeby były zdrowe, szczęśliwe, uśmiechnięte, zadowolone. Dbamy żeby niczego im nie brakowało, żeby perfekcyjnie się rozwijały i miały do tego rozwoju jak najlepsze warunki. Wymagamy tego od siebie i ....wymaga tego od nas otoczenie.
Wiele razy słyszałam stwierdzenia, że jak się ma dzieci to życie się kończy bo odkąd się pojawiają to wszystko ustawia się pod nie. Że jak się ma dzieci to nie można pozwolić sobie na rozrywkę, wyjazdy czy inne tego typu przyjemności. Że posiadanie dzieci ogranicza, kurczy nasz świat tylko do domowego zacisza i pracy w której na te posiadane dzieci musimy zarobić. Że rodzicom, nie wypada się bawić i korzystać z życia, a nawet gdyby wypadało to i tak z dziećmi się nie da.
Kiedy tylko postanowiłam, że będę miała dzieci od razu wiedziałam, że jeśli chodzi o wyjazdy to one nie będą mnie ograniczały i że udowodnię, że z dzieckiem się da. Pierwszy, że tak powiem, dalszy wyjazd zaliczyliśmy do Zakopanego. Tymek miał pół roku. W chuście towarzyszył nam na szlaku, zabieraliśmy go na zwiedzanie czy do restauracji. To, że byliśmy z dzieckiem nie ograniczało nas absolutnie. Natik gdy miał niespełna dwa lata sam na własnych nogach wszedł na Szczeliniec, a potem z niego zszedł.
O naszym wyjeździe na ORF do Ostródy pisałam TU. Warunki, do których wielu rodziców, których znam nie pojechałoby samotnie, a co dopiero z dzieckiem. Nas nie zabiły, dziecko wróciło zdrowe i szczęśliwe, a my choć ciężko może w to uwierzyć zadowoleni.W tym roku jedziemy już z dwójką i to pod namiot.
Częstokroć, a właściwie za każdym razem, w naszych wyjazdach towarzyszył nam samochód wypchany po brzegi,a dokładniej rzecz ujmując, po dach i to dosłownie. Wózek, łóżeczko turystyczne, kocyki, ubrania, tona akcesoriów dla dzieci i innych przydasiów, bo z dzieckiem trzeba być przygotowanym na wszelkie okoliczności. Poza tym co innego gdy jedzie się to hotelu, a co innego gdy jedzie się .... w miejsce gdzie trzeba zabrać wszystko od łyżki po papier toaletowy. Nie zmienia to jednak faktu, że się da i że taki wyjazd jest wykonalny.
Owszem można mieć lepszy telewizor, ładniejsze meble czy sukienkę z modnego butiku zamiast z sieciówki, ale to wszystko to rzeczy nabyte, które są, a za chwilę się psują, niszczą, zużywają. Tego co się zobaczy, przeżyje, doświadczy, tego nikt i nic nam nie zabierze. Wiem, że moje dzieci są jeszcze małe, ale z roku na rok pamiętają coraz więcej. Chciałabym żeby zobaczyły i doświadczyły jak najwięcej, żeby poznały najpiękniejsze zakątki kraju, 'dotknęły' przyrody, historii, legend.
Dzieci nas nie ograniczają, ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia i bezsensownie wymyślane problemy :)
A Wy podróżujecie z dziećmi?
Mam takie samo zdanie. My syna zabieramy wszędzie. Nigdy nie zostawiamy go z nikim. Wszystkie spontaniczne wypady odbywały się we 3. Dziecko nas nie ogranicza, wręcz przeciwnie :-)
OdpowiedzUsuńMoi Pracodawcy również wszędzie zabierają dzieciaki. Starsza miała 3mce i była na Malcie i Gozo. A mając 9mcy zabrali Ją na pustynię :) jej braciszek - mój aktualny Podopieczny w podobnym wieku co siostra był w Iranie z rodzicami.. I jeszcze na Woodstocku byli oboje :)) jak my będziemy mieli dzieci, finanse pozwolą na jakieś wyjazdy, chętnie będziemy to z mężem robić :))
OdpowiedzUsuńwww.swiat-wg-anuli.blogspot.com
Oj na Woodstock z dzieciakami chętnie bym pojechała, problem polega na tym, że tam to ja bym męża nie zaciągnęła :)))
UsuńPodpisuję się pod tym rękami i nogami! Dzieci nas nie ograniczają. Musimy tylko bardziej ogarnąć wszystko ze strony logistycznej :)
OdpowiedzUsuńŚwięta racja! My zabraliśmy naszego 10-miesięcznego bączka nad morze. Wróciliśmy kilka dni temu. Było super. Młody dał radę w podróży. Co więcej bardzo dobrze czuje sie w restauracji :)
OdpowiedzUsuńLada dzień wybieramy się nad morze z Julką. To będzie pierwsza tak daleka podróż, bo aż 600km, wcześniej było maksymalnie do 200km.
OdpowiedzUsuńMy w zasadzie wszędzie gdzie jeździmy mamy ponad 400km, tylko w linii prostej nad morze mamy ok 270km,ale tam akurat jeździmy rzadko bo wolimy Hel. Jula da radę. Polecam jazdę w nocy. Teraz jak już chłopaki są więksi to jeździmy w dzień,ale wcześniej wybieraliśmy właśnie noc bo całą podróż przesypiali.
UsuńDzieci mają 4 lata. Byliśmy już kilka razy nad morzem, dwa razy w Australii, we Włoszech, w górach i...nie pamiętam wszystkich miejsc! Generalnie podróżujemy, choć ostatnio się zniechęciliśmy, bo dzieci niespokojnie śpią i przeszkadzają innym w hotelach. Ale i to minie i będziemy szlajać się dalej :)
OdpowiedzUsuńJak pokazuje wasz przykład: Można! :) Ja się kiedyś zniechęciłam na chwilę jak moje dziecko w jednej z nadmorskich restauracji dało popisowy koncert, ale szybko mi to zniechęcenie przeszło. Pewnie, że wyjazd z dziećmi jest ciut bardziej męczący,ale nie wyobrażam sobie ich zostawić bo przy odrobinie chęci wszystko da się ogarnąć :)
UsuńJak wszystko. Dzieci nikogo nie ograniczają, tylko własna głowa.
UsuńTo prawda, dzieci nas nie ograniczają, wszystko zależy od podejścia rodziców! Nas też maluchy nie ograniczają i to że z dziećmi nie pojedziemy do jakichś egzotycznych tropikalnych krajów ( głównie chyba z powodu choroby Eryka żeby go nie narażać) to nie znaczy że w naszych pięknych Bieszczadach nie możemy spędzić cudownych wakacji! Czasem trzeba się dostosować, ale to wcale nie oznacza, że to nas ogranicza! :)
OdpowiedzUsuńMy do egzotycznych krajów nie pojedziemy przeze mnie, bo po pierwsze uważam, że w Polsce jest mnóstwo pięknych miejsc, które najpierw trzeba zobaczyć (choćby właśnie Bieszczady w których jeszcze nie byłam), po drugie, żadna siła nie zaciągnie mnie do samolotu :))
UsuńJa wręcz nie wyobrażam sobie podróży bez dziecka . Dla mnie to normalne . od samego początku podróżowaliśmy z Julką wszędzie , a głównie to Norwegii , gdzie podróż jest strasznie wyczerpująca . W wakacje pierwszy raz Julka będzie lecieć samolotem i już dziś skacze z radości bo będzie w chmurach . Nie potrafiłabym zostawić dziecka i np. wyjechać na wakacje , odpocząć . Odpocznę na emeryturze :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa niestety mam paniczny lęk przed samolotami i mój mąż śmieje się ze mnie, że polecimy dopiero wtedy jak już przestanie mi tak zależeć na życiu :D
UsuńOczywiście, że podróżujemy. Nie rozumiem stwierdzenia, że dziecko nas ogranicza .. Zwyczajnie musimy zabrać więcej rzeczy i poświęcić ciut więcej czasu na przygotowanie, ale każda podróż z dzieckiem jest możliwa jeśli tego chcemy.
OdpowiedzUsuńMy jaj na razie nie podróżujemy, więc dylematy z tym związane nie istnieją. Jednak mamy pewne plany na przyszłość. :)
OdpowiedzUsuń"Dzieci nas nie ograniczają, ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia"- Amen!
OdpowiedzUsuńJa przyznaję się, że mając dziecko, to częściej podróżujemy niż zanim zostaliśmy rodzicami. :)
Potwierdzam, nas również nie ograniczają dzieci. Nie odczuwam zbytniego obciążenia finansowego, nie zmienił się też mój tryb życia (chociaż nie ukrywam mniej imprezuję:).
OdpowiedzUsuńSłodkości na blogach było mnóstwo - a ja tak dla równowagi - na blogu temat o niedoskonałościach skóry niemowląt się pojawił
My nigdy nie mieliśmy samochodu więc zawsze córa chodziła albo jeździła z nami PKP. Teraz mamy auto i jeździmy wszędzie razem chociaż ze względu na bąbla małego raczej nie za często.
OdpowiedzUsuńJak Filip był malutki to jeździliśmy z nim wszędzie. Później zaczęliśmy jakoś głupio myśleć "nie możemy bo dziecko". Niedawno uświadomiłam sobie, że to totalna głupota i zaczęliśmy zwiedzanie. Na razie skromnie bo do 100 km od naszego domku. Jednak jest tu tyle miejsc do zwiedzenia, że sama jestem w szoku!
OdpowiedzUsuńOgraniczenia powstają tylko i wyłącznie w naszych głowach :) I tylko od nas zależy na ile pozwolimy im zawładnąć naszym życiem
OdpowiedzUsuńświęta racja, jeśli dopuścimy ograniczenia do naszej głowy to zawładną naszym życiem i raczej sobie z niego nie skorzystamy :)
UsuńMy podróżujemy, bo nie mamy innego wyjścia :). Nie za fajnie wspominam wyprawy samolotem, bo Gaja była jeszcze mała i płakała podczas lotu, co nie podobało się współpasażerom. Za to podróż promem na wyspę męża była wspaniała i mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z założeniem Twojego wpisu- dzieci niczego nie ograniczają, to raczej ograniczenie siedzi w naszym umyśle. Wszystko można, jeśli się chce :).
Pod namiot z dwójką!!! Wow! Wielki szacun dla Was :)
OdpowiedzUsuńJa się zastanawiam ciągle czy w tym roku z naszą wówczas 22msc Anielą dalibyśmy radę pod namiotem. Ale już wiem- damy <3
Jak się chce to się da :) Podejrzewam, że dla naszych chłopaków będzie to mega frajda, a jakby czasem padało bo na ORF zawsze pada mniej lub bardziej (to już chyba taka tradycja) to w razie co zawsze można uciec do auta :)
UsuńMańka na pierwsze swoje wakacje pojechała z nami do ... Zakopca ;) Całą Polskę przejechała bez marudzenia, szlaki przemierzała na własnych nogach, zamki zwiedzała była zachwycona i my też. Na jachcie też już z nami była. Dziecko niczego nie ogranicza- masz 100% rację!
OdpowiedzUsuńCzyli Zakopiec to dobry kierunek. W tym roku niestety nie możemy pojechać w góry, ale będziemy niedaleko i zrobię wszytko żeby namówić męża żeby choć na jeden dzień wyskoczyć właśnie do Zakopanego :)
Usuńi bardzo dobrze niech dziecko poznaje świat, niech podróżuje z Wami! wyrośnie na ciekawego świata pozytywnego człowieka:)
OdpowiedzUsuńNa wakacje oczywiście wyjeżdżamy z Krzysiem. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić żeby wyjechać np. na tydzień i zostawić Małego. Może kiedyś przyjdzie taki moment, że zmienię zdanie, ale póki co to zabieramy go ze sobą. Nie planujemy wyjazdów zagranicznych, wakacje spędzamy w Polsce w tym roku podobnie jak w poprzednim nad morzem :) Krzysiu dobrze znosi podróże zarówno samochodem jak i pociągiem - ta drugą opcję pewnie nawet bardziej woli :)
OdpowiedzUsuńMy tez czesto podrozujemy. Latamy do dziadkow przynajmniej raz w roku. Jezdzimy na wakacje na drugi koniec kraju. Dzieci nas nie ograniczaja- bardziej mozliwosci finansowe, bo chcialoby sie wiecej i wiecej. W ubieglym roku wybralam sie sama z dwojka samolotem- jedno pod pache, drugie za reke, do tego dwie walizy i wozek...wygladalo to komicznie :) dalam rade? Dalam! Mozna? Mozna!wystarczy chciec.
OdpowiedzUsuńDoskonale dobrane słowa. Dzieci poszerzają nasze horyzonty. Często robimy więcej rzeczy, których dotąd nie robiliśmy i to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.
OdpowiedzUsuń