8.16 - właśnie wróciłam ze szkoły. Starszak odprowadzony, do ogarnięcia zostaje jedna sztuka w postaci Młodego. Ogarniam jakieś śniadanie i snuję się do kuchni żeby zrobić kawę. Dopóki jej nie wypiję, nie żyję, nie funkcjonuję, w ogóle mnie nie ma.
Pomimo wczesnej godziny mój mózg wchodzi na wyższy level i zaczyna myśleć o obiedzie. Pozornie prosta sprawa, ale nie w przypadku mojej rodzinki. Nie, jeśli masz w domu trzech chłopa i każdy chce co innego. Najmniejszy problem jest ze mną, ponieważ jestem totalnie wszystkożerna, a jak w ogóle nie będzie obiadu to też przeżyję.
Z moimi facetami już tak łatwo nie jest. Najstarszy koniecznie obiad musi mieć i na ten obiad koniecznie musi być trup, bez trupa obiadu nie ma. Tymek najszczęśliwszy jest gdy właśnie trupa nie ma no chyba, że są to jakieś ptasie zwłoki to zaakceptuje. Nie powinno być tez warzyw, ziół i w ogóle najlepiej jakby niczego nie było.
Młody natomiast ma ostatnio fazę na NIE. Marudzi dosłownie nad wszystkim. Nad wszystkim oprócz....
No właśnie w tym momencie nie wiem po jaką cholerę w mojej głowie myśli zaczynają się materializować i z moich ust pada to totalnie niepotrzebne pytanie:
- Co dziś chcecie na obiad?
Ał, po co ja to powiedziałam. Przecież mogłam przewidzieć co się za chwilę stanie i jaka padnie odpowiedź. Przecież zawsze pada ta sama, niezmienna już od dłuższego czasu. Z zamyślenia wyrywa mnie sakramentalne, radosne:
- Rosiołek!!!
Shit!
Wiedziałam.
Najgorsze jest to, że nie potrafię mu odmówić, zrobi te swoje oczy kota ze Shreka i przepadłaś kobieto. Jakby ktoś mnie spytał w czym mam specjalizację to na bank nie pomyślałabym o studiach czy dwóch podyplomówkach, ale na bank pomyślałabym o specjalizacji z rosołu. Nienawidzę go gotować i wkurza mnie jak Młody wciąga go potem kilka dni z rzędu, ale lezę po trupa, zalewam go wodą i gotuję.
Radość dziecka bezcenna.
Rosołek to lek na całe zło :) Nawet dla dużych chłopczyków !
OdpowiedzUsuńOjj zdarza się :)) ale nie ma to.jak.mamusi rosołek :D. Tak się zastanawiam, jak odprowadzasz Starszego do szkoły, to zabierasz tez Młodszego ze sobą??
OdpowiedzUsuńwww.swiat-wg-anuli.blogspot.com
Zdarza się, że muszę zabrać młodego,ale na szczęście są to pojedyncze przypadki bo mąż do południa jest w domu więc nawet jak idę po Tymka to Natika nie muszę przeważnie brać.
UsuńTeż uwielbiam rosól, taki właśnie smak dzieciństwa;)
OdpowiedzUsuńJa nie lubię rosołu, za to moi Panowie mogą go jeść 7 dni w tygodniu ;-)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie poznałam dziecka, które nie lubi rosołu. :) Mniam. ;)
OdpowiedzUsuńTwój syn mógłby podać sobie rękę z moją córką, bo ona też ma fazę na nie. A rosołek chętnie bym zjadła, bo dawno go nie robiłam:).
OdpowiedzUsuńWysłać ci w termosiku? :)
UsuńJa jestem debilem i dopiero niedawno nauczyłam się robić porządny rosół (trzydziecha na karku, przypał na maxa). Mańka nigdy nie pogardzi rosołem :D
OdpowiedzUsuńJa do niedawna (mimo, że sporo gotuję i podobno nawet mi wychodzi) uważałam, że pierogi to jakaś wyższa szkoła jazdy i tylko wybrani mogą się podjąć ich robienia. W sumie to chyba nadal tak uważam - moja mama robi obłędne pierogi :)
Usuńrosołek lekiem na całe zło :)
OdpowiedzUsuńRosół to chyba hit wśród dzieci. To jedyna zupa która znika w całości ze wszystkich talerzy w przedszkolu. U mnie rosół przeważnie jest w niedzielę. Ostatnio miałam zabawną sytuację, na mszy cisza, a moja córka na cały głos: "Mamo, kiedy będę jeść w końcu na obiad rosół?" :)
OdpowiedzUsuńU nas był taki czas, że rosół był kilka razy w tygodniu. Młodemu nic więcej do szczęścia nie jest potrzebne. A i jest to jedyna potrawa, w której bez szemrania zjada marchewkę.
UsuńMoje dziecię od początku wcina wszystko aż jej się uszy trzęsą. Sorry kalafiora nie lubi ( chociaż jakieś pół roku temu w każdej ilości wchłaniała)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę bo mój Tymek do pewnego czasu też jadł wszystko i nagle mu się zupełnie odwidziało :(
UsuńRosołek mniam uwielbiam moja trójka też :) Raz w tygodniu muszę go gotować :)
OdpowiedzUsuńRosołek z kuraka dobra rzecz:) zawsze też można go przerobić na pomidorową w razie czego:)
OdpowiedzUsuńRosołek z lanymi kluskami w wykonaniu mojej babci to było coś! Zawsze jak byłam chora to babcia gotowała mi rosołek. Teraz nawet gdy jestem już dorosła to jakiś czas temu poprosiłam babcię, która u mnie była, żeby mi taki rosołek zrobiła :) Sama zup nie gotuję, większości nie lubię, a mój Mały też niejadek. Teściowa od czasu do czasu coś pichci i z mężem wcinają.
OdpowiedzUsuń