30 czerwca 2015

Śmierdząca kość niezgody.


























Jeśli ktoś wczoraj oglądał jakieś wiadomości to na pewno słyszał informację o Pani, która postanowiła zmienić pieluchę swojemu dziecku. I kierowcy autobusu, który wezwał policję widząc tenże haniebny czyn, bo to właśnie w autobusie miała miejsce zmiana owej pieluchy.


Internety zawrzały i w większości stanęły po stronie matki i dziecka bo przecież o nic innego jak o dobro dziecka matce nie chodziło. Byli też tacy, którzy 'kamieniami' rzucali, no bo jak to tak żeby osraną pieluchę publicznie zmieniać i stanęli po stronie kierowcy, który postanowił zainterweniować i wyprosić Panią  z autobusu.

We mnie osobiście starły się te dwa fronty bo uczucia mam, co tu dużo mówić mieszane. Osobiście nie przyszłoby mi do głowy żeby zmieniać w autobusie dziecku pieluchę, chociaż jak się tak głębiej zastanowię to nie jestem pewna czy mając maleństwo w tak zwanym głębokim wózku, nie wolałabym ukradkiem tej pieluchy przebrać niż palić się ze wstydu, że zwyczajnie zasmradzamy pojazd. 

Z tym, że w tej konkretnej sprawie do czynienia mamy z dzieckiem dwuletnim, a świecenie gołą pupą dwulatka w miejscu publicznym jest już dla mnie jednak odrobinę niesmaczne.Przyznam szczerze, że gdybym była świadkiem takiej sytuacji czułabym się, mimo tego, że jestem mamą i różne sytuacje mnie spotykały, lekko zażenowana. Nie oszukujmy się dyskretna zmiana co tu dużo mówić osranej pieluchy na tak dużym dziecku nie jest aż taka prosta. 

Jednocześnie nasuwa się myśl, czy skoro Pani miała tym autobusem jechać jeszcze pół godziny to czy w sumie zmieniając pieluchę nie zrobiła pasażerom dobrze. Ten kto ma, lub miał kiedyś w domu dwulatka wie, że taka kupa fiołkami nie pachnie i to delikatnie mówiąc. Taka kupa jest w stanie obezwładnić najtwardszych twardzieli, a co dopiero Bogu ducha winnych pasażerów autobusu. Może rzeczywiście lepsza była chwila wątpliwej atrakcji i urozmaicenia podróży zmianą pampersa, a potem unieszkodliwienie go w foliowej torebce, niż pół godziny jazdy w wątpliwej jakości atmosferze.

Co się tyczy kierowcy, to jego zachowanie wykroczyło ponad wszelkie normy współżycia społecznego. Zrozumiałabym jeszcze gdyby postanowił tylko w kulturalny sposób zwrócić owej pani uwagę, ale nasyłać policję na matkę z dzieckiem to już delikatna przesada. 
Szkoda, że kierowcy nie są takimi kozakami w innych przypadkach. Choćby dzisiaj. Wsiadam z Młodym do tramwaju, a w środku....fetor. 

Siedzi sobie kilku chłopa i bodajże dwie dziewczyny napruci totalnie. Piją piwo, którego zapach roztacza się w silnym stężeniu po tramwaju, śmieją się, rozmawiają bardzo głośno. Nie powiem, nawet jeden chciał mi miejsce ustąpić, ale na szczęście jechałam tylko kawałeczek więc grzecznie odmówiłam bo gdybym została w tym tramwaju dłużej, to chyba sama miałabym we krwi jakieś promile. Nikt (łącznie  z kierowcą) nie zwraca uwagi. Nikt nic nie widzi.

Bezdomni w tramwajach to norma. A umówmy się, z całym szacunkiem, ale taki bezdomny również nie roztacza wokół siebie fiołkowej woni. Wszyscy przejeżdżają trasę na wdechu, łapiąc oddech kiedy tylko na przystankach otworzą się na chwilę drzwi i nikt słowem nie piśnie, nikt uwagi nie zwróci. No ale co innego taka matka z dzieckiem i śmiercionośną pieluchą. przecież taka to stwarza zagrożenie dla siebie, dziecka i wszystkich pasażerów. Wygonić ją i najlepiej zamknąć żeby nigdy więcej żadnej pieluchy już nie zmieniła. 

Wszystkich bardziej papieskich od papieża, którzy uważają, że dwuletnie dziecko powinno zgłaszać swoje potrzeby, informuję, że dwulatek z pieluchą nie jest żadnym wybrykiem natury i występuje w przyrodzie dość często. Sama mam dwoje dzieci i jedno porzuciło pieluchę mając ponad dwa i pół roku, a drugie wołało kupę jak miało 14 miesięcy.

Podsumowując, Pan kierowca przekroczył trochę swoje kompetencje i za bardzo wczuł się w rolę, zamiast pokierować się zasadami współżycia społecznego i czystą ludzką, empatią. A Pani mama? No cóż, też nie do końca chyba postąpiła tak jak należy, bo dwulatek aż takiej szybkiej interwencji pieluchowej raczej nie wymaga. A wy co sądzicie?



26 komentarzy:

  1. Kurcze no sama nie wiem! Ale raczej nie zmieniałabym pieluchy w busie Co innego noworodkowi w gondoli..ale myślę ,że tamta mama mogłaby poczekać niż robić sceny :) myślę że aż tak w busie nie śmierdziało :D mam 15mc malucha, jego kupy tez fiolkami nie pachną, w busie zdarzyło się, ale wtedy daliśmy rade i "serwis" był po wyjściu :) poza tym, ja tam bym się bała ze się wyrzniemy w autobusie ,bo różnie to bywa ;)

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie o tym samym wczoraj pisałam :) Mamy podobne zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeśli był to PKS i podróż trwała by godzinę? Wątpię by matka w MPK zmieniała pampersa ale już dłuższa podróż ewidentnie tego wymaga.

      Usuń
  3. Zgadzam się z Tobą. Wydaje mi się, że oboje przegięli pałę

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę o ja właśnie też mam mieszane uczucia. To, że kierowca przegiął nie ulega wątpliwości. Ale mój 2,5 latek nadal z pampersem i wiem jak to jest. Jestem przekonana, że wolałabym szybko zmienić mu tą bombę niż przez pół godziny wąchać i narażać innych na smród. W zeszłym roku wracając z wakacji jechaliśmy pociągiem i tam tez zmieniałam Krzysiowi pieluszki, fakt faktem zesikane, a nie obsrane, no ale gdzie indziej to robić, jeśli jedzie się 5 godzin i nie ma miejsca do tego przeznaczonego. Autobus niby się zatrzymuję na przystankach częściej niż pociąg, ale mogę ją zrozumieć, że zapłaciła za bilet i może nie chciała wysiadać, czekać nie wiadomo ile na kolejny i płacić drugi raz. Także chyba jednak stoję po stronie tej kobietki. Zwłaszcza, że podobno innym pasażerom to nie przeszkadzało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, 5 godzin w pociągu to jednak trochę inna historia i tam tez bym się nie szczypała tylko zmieniła pampersa, choć pewnie w tej mikro łazience, a nie w przedziale.

      Usuń
  5. Ja uważam, że czego by matka nie zrobiła byłoby źle- zmieniła- źle. Gdyby dziecko darło się, że kupa przeszkadza za pewne odezwałyby się osoby, które twierdziłyby, że matka nie słucha dziecka i tak w kółko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz tak to już jest, że wszystkim się nie dogodzi :)

      Usuń
  6. Ja z trochę innej beczki: Czy ci bezdomni kasują bilety? Bo dla mnie sprawa jest prosta: nie płaci i smrodzi, więc powinien wysiąść.
    A co do matki i kierowcy, to oboje oczywiście przesadzili, ale media miały z nich radochę przez cały dzień i chyba o to chodziło ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja bym dziecku ani w autobusie, ani w restauracji na stole pieluchy nie zmieniała. Nie i już. Nawet dziecku w gondoli. co innego gdzieś na świeżym powietrzu, ale w takich miejscach nie ma mowy. To bardzo rzadkie przypadki, gdy dziecku skóra się odparzy juz po sekundach kontaktu z kupą, więc nie przesadzajmy. Dajmy zyć sobie i innym.
    I o ile dwulatek z pielucha, szczególnie poza domemmnie absolutnie nie dziwi, to zmienianie mu zasranej pieluchy w pomieszczeniach publicznych innych niż toaleta, pokój dla rodziców i dzieci uważam za wielkie przegięcie.
    Tak samo zachowanie kierowcy tez jest dla mnie nie do przyjęcia. Jak żul szcza, albo rzyga, to geby pan zza kierownicy nie wychyli, a w tej sytuacji kozaka zgrywał palant.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z Twoim wpisem. Postępowanie kierowcy było karygodnie i nie z tym co polemizować. Mógł zwrócić kobiecie uwagę i wszystko rozeszłoby się po kościach. Nie chcę oceniać zachowania matki, ale ja na pewno nie zmieniłabym pieluchy w autobusie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uhm. No nie ma co mówić, ludzie lubią pachnąć w publicznych środkach transportu. O kupie przeczytałem u Ciebie. Swoją drogą podziwiam ową matkę, by takich warunkach przewijać dziecko. O smrodzie i "anielskich" widokach nie wspomnę.

    Stanę tylko w obronie bezdomnych. Większość tych śmierdzieli są to ludzie, którymi zajmuje się opieka społeczna. Mają co jeść, gdzieś spać a co ważniejsze gdzie myć. Są to żule.
    A nawet jeżeli trafi się bezdomny co jego obecność wyciska z oczu łzy i nie ze współczucia (no chyba, że dla siebie), to autentycznie wysiadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj miałam kiedyś przyjemność, wątpliwą rzecz jasna, jechać tramwajem w towarzystwie takiego pana. W sumie to miał dla siebie cały wagon bo reszta pasażerów skupiła się w pobliżu skrajnych okien, oczywiście otwartych :)
      A matkę też podziwiam bo mi by nie przyszło do głowy żeby w autobusie dwulatkowi pampersa zmieniać :)

      Usuń
  10. Nie słyszałam o tym wczoraj, ale mam podobne zdanie do Twojego. Widok pewnie byłby niesmaczny i ciut nie na miejscu ALE w naszej kochanej Warszawie co się ruszysz to jakiś żul w tramwaju czy autobusie i cały pojazd jebie...no sorry taki to może jechać całą trasę i mogę się założyć, że bez biletu...

    OdpowiedzUsuń
  11. Średnia mi przyjemność siedzieć z kupą pół godziny! Ja tutaj matki bym tak nie krytykowała. Masz pewność, że dziecko świeciło w autobusie pupą? Prawdopodobnie kobieta przewinęła dziecko w wózku, bez przesady z tym świeceniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wydaje mi się, że cięzko przewinąć dwulatka w wózku. Nawet, jesli spacerówka to nie parasolka.

      Usuń
    2. Świeciło nie świeciło w przypadku dwulatka dyskrecja jest zdecydowanie utrudniona, a przewinięcie dwulatka w wózku i jadącym autobusie to dość ekstremalny sport :)

      Usuń
    3. Idzie w wózku przewinąć (moją trójkę przewijałam w najróżniejszych miejscach i w różnych pozycjach :)) Mimo wszystko wolę taki sport niż później obszczypaną, odparzoną pupę...i cierpienie malucha. Jedynym miejscem w którym nie przewinęłabym to miejsce z żarełkiem :). Za to bardzo neguję zachowanie kierowcy, który zamiast wzywać policję powinien na przystanku chwilkę pobyć i ułatwić matce przewiniecie ( też o tym pisałam:)) pozdrawiam cieplutko

      Usuń
    4. I to by było chyba najlepsze wyjście. Odrobiną dobrej woli że strony kierowcy :)

      Usuń
    5. a potem brak premii :) i kara za skargi innych pasażerów za spóźniony kurs. No faktycznie, kazdy z nas by ryzykował kasą własną na rzecz drugiego człowieka :) my mamy tez powinnyśmy posiadać cień empatii :)

      Usuń
    6. No jeśli to był taki miejski autobus to masz rację, ale w przypadku PKS-u te 5 min na bank by nie zrobiło różnicy. Sama kiedyś poprosiłam kierowcę żeby chwilę dłużej poczekał na postoju i nie robił absolutnie problemu.

      Usuń
  12. Fakt, że kierowca przesadził jest oczywisty. Jednak sama nie wiem czy kobieta też nie nadużyła swoich przywilejów jako matka. Po pierwsze uczymy dziecko od małego, że nie wolno się obnosić ze swoją nagością itp. Po czym przebieramy je w autobusie na oczach wielu ludzi. No sorry ale dwulatek jest już bardzo rozumnym dzieckiem i też ma jakieś uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  13. jak najbardziej za matką. w sumie najbardziej za dzieckiem. i tyle. więcej empatii po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale to nie było maleństwo - to była dwuletnia dziewczynka. Więc sory ale na pewno był smród jak "ze starego" .... Nie wiem jak powinien zachować się kierowca ale sądząc po reakcji pasażerów zlinczowali by go gdyby matkę z dzieckiem zostawił. Sory ale wyprawa z dzieckiem przynosi wiele niespodzianek, osobiście wolała bym czekać na kolejny autobus z wszelkimi konsekwencjami niż narazić się na taką sytuację. A najbardziej drażnią mnie głosy o dyskryminacji matki z dzieckiem . Smród to smród - niezależnie z którego tyłka

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)

TOP