Dawno temu kiedy zaczęłam bardziej interesować się fotografią, a było to wtedy gdy o aparatach cyfrowych jeszcze nikomu się nawet nie śniło (przynajmniej w Polsce), moje oko zaczęło pracować jak migawka aparatu. Do dziś mam tak, że choć nie noszę aparatu non stop ze sobą (leniwa jestem, a on jednak sporo waży) to zdarza mi się rejestrować pewne obrazy i od razu myśleć: 'o kurcze, byłoby dobre zdjęcie', albo 'ale super światło/scena/chwila'.
Kiedy zaczęłam pisać bloga mój mózg też zaczął pracować na wyższych obrotach. Obserwuję rzeczywistość, to co mnie otacza, ludzi i sytuacje. Wszędzie. W drodze po syna do szkoły, w tramwaju, w sklepie, na spacerze. 'Punktem zapalnym' większości postów jest codzienność. Jakieś zaobserwowane przypadkiem sytuacje. Widzisz coś i nagle w głowie zapala się lampka - mam temat! Potem ten temat dojrzewa, ewaluuje i albo pojawia się na blogu, albo znika w czeluściach notatnika :)
Blogosfera jest przeogromna. Dopóki nie 'wdepnęłam' w ten świat nie miałam bladego pojęcia jak ogromna. Choć sama czytam zaledwie kilka z przeogromnej ilości blogów to wystarczy, że nie ma mnie przez weekend, a ciężko jest mi nadrobić wszystkie zaległości. Tematy postów są przeróżne, często się powtarzają, ale przeważnie łączy je to, że zaczerpnięte są z życia. Napisane pod wpływem tego co ktoś zobaczył, przeżył, doświadczył.
Jadąc kiedyś tramwajem gapiłam się na ludzi. W sumie to przeważnie tak robię i przeważnie jestem jedną z niewielu osób, które w tym czasie nie gapią się w smartfona. I nagle cyk! Zaiskrzyło. Kurcze, myślę sobie, ilu ludzi w tym tramwaju to blogerzy? Ilu z nich dokładnie w tym samym momencie ukradkiem, nawet znad smartfona, obserwuje to co ich otacza i analizuje sytuację. Ilu z nich nudna jazda tramwajem zainspiruje do napisania postu?
Albo taka sytuacja. Idę z dzieckiem. Dzieciak jęczy, brzęczy i generalnie robi wszystko żeby doprowadzić mnie na skraj przepaści o nazwie załamanie nerwowe. Już, już mam ochotę skoczyć w tę przepaść i wrzasnąć żeby się uspokoił. Cyk! Refleksja. A jeśli ktoś właśnie na mnie patrzy? A skąd mogę wiedzieć, że ta panna na przystanku to nie jakaś blogerka, która zaraz wysmaruje posta o tym jak to matki drą się na własne dzieci? Albo ta kobieta z dzieckiem, która mnie właśnie mija, może ona też prowadzi blog i za chwilę z internetów dowiem się jak to matkom nerwy puszczają i jakie są sfrustrowane?
Inna sytuacja. Za rogiem mam Biedronkę. Umówmy się, nie zawsze chce mi się wskakiwać w najlepszą kieckę i wystrzałowy makijaż żeby lecieć po bułki czy musztardę. Prawdę mówiąc nigdy mi się nie chce. I teraz skąd ja mogę wiedzieć, że w drodze do tej przeklętej Biedry, przez te zaledwie 20 metrów nie spotkam jakiejś blogerki modowej co to ledwo po powrocie do domu, napisze o tym jak to Polki zaniedbane, nieumalowane i w ogóle fuj, z domu mają odwagę wyjść.
Popadam w blogową paranoję? ;)
Ja też często się gapie na ludzi w tramwaju :)) nie popadasz w blogowa paranoję, ale jesteś blisko ;))))
OdpowiedzUsuńwww.swiat-wg-anuli.blogspot.com
Ja to w ogóle mam szczęście do 'świrów' w tramwaju. Rzadko jeżdżę, ale w 90% przypadków wsiądzie ktoś totalnie pojechany - i inspiracja na post gotowa :)
UsuńHaha nie popadasz :D ja też się łapie na takich myślach!
OdpowiedzUsuńUff, a już się bałam, że wariuję :))
Usuńhihihi ja na szczęście nie mam takich dylematów ;) Moje miasto stosunkowo małe, więc nie sądzę by dużo osób pisało tu blogi. Sama zresztą robię to "anonimowo" :)
OdpowiedzUsuńHa ha ha! Ja też tak mam! I wszystko co mnie oświeci zapisuję z myślą - będzie z tego fajny post! Może to po prostu pasja? U mnie na pewno.
OdpowiedzUsuńOooo dokładnie też tak robię :) To zdecydowanie pasja :)
UsuńJest coś gorszego. Jesteś w tych sytuacjach, które opisałas i owszem ktoś cię widzi, ale nie jakiś tam bloger tylko np twój czytelnik. I potem gdzieś przeczytasz ze ta MPF taka niby światła itd a wrzeszczy na dziecko. Zła matka :)
OdpowiedzUsuńTy mnie nie strasz bo teraz to ja już z domu nie wyjdę, a muszę dziś jechać z młodymi po prezent dla Tymka kolegi i istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że na tych zakupach któryś mnie wkurzy :) Co ja gadam, od dziś będę już tylko niezmąconą oazą spokoju :)))))))
UsuńBije pokłony za chęć oazy :)
Usuńeeee tam :)) a jak napiszą to co ?? ;-)
OdpowiedzUsuńOstatnio moja UWAGA ... Babcia poznała blogerkę, która jak się okazało czyta mojego bloga ... Jaki ten świat mały ;-)
Wszędzie może się czaić potencjalna konkurencja albo fani/wielbiciele. Na szczęście na czole nie mamy wypisane kto z nas kryje się ups pisze w internecie:)
OdpowiedzUsuńHahahaha no fakt teraz mi to uświadomiłaś. Ja tu sobie kliku kliku o kimś o czymś. A za chwilę za moment ktoś na mnie posta wysmaruje takiego że się nie podniosę i ten mój przybytek internetowej chwały zwany dalej blogiem, będę musiała rozgonić na cztery wiatry. Muszę bardziej się pilnować, chodzić w makijażu, nie drzeć ryja, częściej psa kąpać.
OdpowiedzUsuńUff psa się jeszcze nie dorobiłam, ale zdecydowanie czas postawić na makijaż i nie darcie ryja :D
UsuńHahaha :) Spokojnie! Uznaj swoje lęki jako motywację, by zawsze wyglądać schludnie ;) Ufff jak to dobrze, że ja mieszkam na totalnym zadupiu i nie mam takich obaw, bo u nas blogerki modowe nie grasują :)
OdpowiedzUsuńTradycyjnie, zapraszam do siebie :)
Fakt, blogosfera jest ogromna. Nigdy nie wiadomo czy osoba obok której siadamy w autobusie to nie przypadkiem bloger w dodatku czytający nasze wpisy :-) albo my jego :-)
OdpowiedzUsuńhahahah! Ja się cieszę, że mieszkam we FR, a bloga mam po polsku. Niech sobie francuski piszą co chcą, wychodząc po bagietkę malować się nie będę ;)
OdpowiedzUsuńTytuł mnie rozwalił :). Ja z tym akurat nie mam problemów, bo nie sądzę, by chociaż jedna osoba w Genui czytała mojego bloga, nawet gdybym pisała po włosku :).
OdpowiedzUsuńMiej się na baczności bo blogerzy z Polski też czasem jeżdżą na wakacje do Włoch ;)
UsuńHaha prawda to wszystko :D
OdpowiedzUsuńKurna, też czasem mam takie jazdy ;D
OdpowiedzUsuńNormalnie grupowa inwigilacja! No moja Droga, teraz rano wstajesz przed małżonkiem oczywiście, makijaż na buźkę, najlepszą kieckę siup i po masło do osiedlowego sklepu! Nie ma przebacz, jesteś blogerką, musisz się pilnować;D. A tak serio, to przecież dzięki tym nieidealnym, blogerzy mają o czym pisać, nie? Jak zaczniesz być matką, żoną i kobietą idealną, to ja mogę już dziś skasować konto na blogerze :P
OdpowiedzUsuńOoo moja droga ja zawsze wstaję przed małżonkiem :) A jak zacznę być idealna to też skasuję konto i Ryjbuka też, bo sama nie będę miała o czym pisać :D :D :D
UsuńEch tez kiedys wyszlam do marketu po testowaniu palety cieni do powiek z jednym okiem zielonym, drugim niebieskim. Dopiero po powrocie sie zreflektowalam, ze trafie na jakis faszyn from raszyn, ale jakos mi sie upieklo. Mysle, ze nie ma co swirowac ;) zreszta byc dla kogos inspiracja... fajnie :p
OdpowiedzUsuńJa nie znam żadnej blogerki z mojego miasta, a znajomym muszę tłumaczyć co to jest blog. :)
OdpowiedzUsuńW ten sposób jeszcze o tym nie myślałam :/
OdpowiedzUsuńNawet jak Cię opiszą to i tak nie będą wiedzieli, że to Ty :)
OdpowiedzUsuńI to mnie trochę uspokaja :)
UsuńJa co prawda nie znam wielu blogerów ze swojego miasta, ale jak dłużej nad tym pomyśleć...to faktycznie każda mijana przez nas osoba może blogować...
OdpowiedzUsuńAle nie dajmy się zwariować, teraz każda osoba może Nam ukradkiem zrobić zdjęcie i obsmarować w Internecie, nie tylko bloger... Grunt to się nie przejmować tym...za bardzo :)
ostatnio o tym myślałam jadąc w ubraniach roboczych do przedszkola - awarię mieliśmy i nie miałam czasu się przebrać.....zastanawiałam się czy trafię na jakiś portal w stylu wiocha z podpisem - tak się nosi PR.... ;)
OdpowiedzUsuńU mnie obowiązkowym wyposażeniem torebki są ciemne okulary :D :D
Usuńciuch roboczy i ciemne okulary - coś czuję że wyznaczę nowe trendy ;)
Usuńna całe szczęście sa jeszcze tysiace ludzi, nawet miliony którzy blogerami nie są. Są to normalni spacerowicze, jeżdżacy w tramwaju , przechadzający się po parku. Równiez do pół roku wstecz nie bardzo orientowałam się w temacie :) ale mnie pochłoneło... i nie moge przestac :)
OdpowiedzUsuńNo to teraz dałaś mi zagwozdkę! Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale pewnie teraz będę na wszystkich patrzeć podejrzliwie ;) Bo kto wie kto czai się za rogiem ;)
OdpowiedzUsuńJa to się zrobiłam wredny, tropiący detektyw ;) Wszędzie szukam tematów na blog, w domu, na zakupach i oglądając telewizor. Paranoja :)
OdpowiedzUsuńJa lubię obserwować ludzi :) Zawsze lubiłam, myślę, że robię to w miarę dyskretnie ;) Przydaje się to przy pisaniu ;)
OdpowiedzUsuńAle paranoi, że mnie ktoś (piszący bloga) obserwuje jeszcze nie mam ;)
Miałam pytać? Zapisujesz myśli? Ja tak. Czasami zdarzy się, że nie mogę zapisać w danej chwili. Niestety wtedy zapominam, do tego nie zawsze się przypomni ech. Teraz walczę, by przypomnieć o czym miałam napisać artykuł pod tytułem wróg. Nie miałam przy sobie telefonu by zapisać i utonęlo
OdpowiedzUsuńO tak, jak nie zapiszę to przepadło. Skleroza to moje drugie imię. Niestety często zdarza mi się właśnie zapisać coś hasłem w telefonie i potem za nic nie mogę sobie przypomnieć o co mi właściwie chodziło :)
UsuńNie popadasz w paranoję :) Ja mam to samo-wszędzie widzę blogerów :)
OdpowiedzUsuńTo jest najgorsze, nie ma Cię w weekend i masz tyle do nadrobienia. Znam to bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuń