6 lipca 2015

Sacrum vs profanum























Niedziela. Obiadek u mamusi, wyjazd w plener, błogie lenistwo, rosół jako popisowe danie pani domu, dzień wreszcie spędzony w  rodzinnym gronie.
Ale dla nas, niedziela to również dzień, w  kórym idziemy do kościoła. Wydawało by się, że jest to coraz mniej praktykowany wśród młodych ludzi zwyczaj, ale patrząc po ilości rodzin na niedzielnej mszy to chyba nie jest aż tak źle. Oczywiście zakładając, że mnie i mojego męża zakwalifikujemy jeszcze do grupy ludzi młodych co wcale nie jest takie oczywiste :D 

Wybieramy przeważnie mszę dziecięcą. Chcemy żeby nasi chłopcy choć w minimalnym stopniu mogli w niej uczestniczyć, żeby wynieśli również coś dla siebie. Cieszy mnie ilość rodziców z dziećmi na takiej mszy. Stworzyła się nawet nieformalna loża rodzinna czyli miejsce, kóre zajmują właśnie rodzice z małymi dziećmi. Taka specjalna msza to fantastyczna sprawa, bo nie tylko dzieciaki znajdą w niej coś dla siebie, ale również ci, kórzy do modlitwy potrzebują maksymalnego skupienia i ciszy wiedzą, że na taką mszę lepiej nie przychodzić :)

Wiadomo, zawsze znajdzie się maleństwo, które właśnie na kazaniu chciałoby, żeby mama je nakarmiła, albo takie, kóre przestraszy się kościelnych dzwonków. Zawsze jakieś dziecko będzie znudzone i będzie kręciło się w ławce albo ciut za głośno wyrazi swoje zdanie na jakiś temat. Oczywiście w głośno wypowiadanych zdaniach króluje to jedno: Kiedy pójdziemy do domu???? Wiadomo, dzieciaki się nudzą. I trudno im się dziwić bo bywa, że i znudzi się dorosły. Wszystko to jest w granicach normy i do przyjęcia, przynajmniej dla mnie.

Ale nudzić się to jedno, a to na co niekiedy pozwalają rodzice, to drugie. Często obseruję jak dzieciaki biegają w kościele, przechodzą pod ławkami, kręcą się pod ołtarzem, tańczą, śpiewają, bawią się zabawkami. Robią to w totalnie nieskrępowany sposób tak jakby nadal byli w domu lub przedszkolu. Mają prawo, są dziećmi, nie wiedzą, że powaga miejsca wymaga zupełnie innego zachowania. 

Tyle, że te dzieci nie przychodzą tam same. Przyprowadzili je rodzice, którzy przyszli do kościoła się pomodlić, przyszli uczestniczyć w mszy, dlaczego więc nie pozwalają w tej mszy uczestniczyć w pełni innym? Dlaczego ich dzieci przeszkadzają, rozpraszają i jednocześnie nie uczą się nawet w najmniejszym stopniu po co w ogóle tam poszły.

Żeby nie było, nie jestem mamą dwóch aniołków. Powiedziałabym raczej, że moje aniołki to w kościele aureolki raczej uciskają. Też się kręcą, nudzą i czekają aż pójdziemy do domu, ale nie pozwalam im na bieganie, kładzenie się na podłodze czy zabawy w chowanego pod ławkami. Mają wiedzieć, że to nie jest czas na zabawę ale na skupienie, na tyle na ile potrafią, na ile pozwalają ich możliwości. Możliwości dzieci kilkuletnich. Reaguję kiedy uznaję, że zaczynają przekraczać granice. 

Nie jestem zwolenniczką zostawiania dzieci w domu jeśli rodzice chodzą do kościoła. Często słyszę wymówkę "nie zabieram ich bo są niegrzeczni". Z takim mysleniem nigdy grzeczni nie będą. Jeśli im nie pokażesz, nie nauczysz, nie wytłumaczysz to nigdy nie będą wiedzieli jak się zachować. To ty jesteś rodzicem. Ty pokazujesz co jest dobre, a  co złe. Ty wyznaczasz granice. Poza tym nawet na dziecięcej mszy mimo, że liczę się, że nie jest to msza typowa, to chciałabym chociaż w minimalnym stopniu móc się skupić. Niestety biegające, wrzeszczące czy puszczające przez pół kościóła samochodzik, dziecko skutecznie mi to utrudnia. 
Nie, sorry to nie to dziecko jest winne, tak naprawdę wkurza mnie jego rodzic, który nie zwraca na to uwagi. Zresztą tacy rodzice wkurzają mnie nie tylko w kościele, ale wszędzie gdzie ich dzieci zachowują się w zupełnie nieodpowiedni sposób

A wam przeszkadzają czasami rozbrykane dzieciaki? :)


Zdjęcie pochodzi ze strony edziecko.pl

20 komentarzy:

  1. Ja nie chodzę do kościoła z wielu powodów i to nie czysto religijnych. Nie podoba mi się mówienie na kazaniu o polityce ani nie podoba mi się, że Kościół żąda olbrzymich danin za sakramenty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle, że my zapominamy że kościół jest jak ogromny dom- wymaga remontów, ogrzania, sprzątania, a księża są ludźmi i jeść muszą. Posługa to nie jest kara i nie oznacza, że księża mają pić wodę i jeść tylko suchy chleb. Uważam, że na wiernych spoczywa obowiązek pomocy w utrzymaniu kościoła w kórym te sakramenty otrzymują itp. Zresztą nie jak to jest i Ciebie, ale mnie ślub kosztował naprawdę niewiele i w tym było przybranie kościoła, a chrzest to już naprawdę jest kwestia 100 złoty- niektóre mamy więcej dają za ubranko do chrztu...

      Usuń
    2. Asiu u nas to ksiądz ani przy ślubie ani przy chrzcie nawet się słowem nie zająknął o jakichkolwiek pieniądzach. Daliśmy bo uważaliśmy, że tak trzeba, ale gdyby ktoś nie miał kasy to też nie miałby problemu z jakimkolwiek sakramentem.

      Usuń
    3. Od nas ksiądz za ślub nie chciał wziąć, to daliśmy na budowę kaplicy to przy nas wpisał do księgi zbiorów na kaplicę, no i 4 miesięcy później kaplica była :)
      Inni księża, z innego kościoła za chrzty tez nie chcieli brać

      Usuń
  2. Wkurzają mnie rozbrykane dzieci i to bardzo. Nie rozumiem ich rodziców, dlaczego nie zwrócą uwagi? Sypanie piaskiem w inne dzieci to chyba nie jest normalne zachowanie. Rozumiem maluszki, ale taki późny przedszkolak czy uczeń podstawówki powinien wiedzieć jakie zachowania nie są mile widziane na placu zabaw.
    A nie wspominając jak idziesz z dzieckiem pobawić się w śród ludzi i takich dwóch (nawet nie wiem jak ich określić, bo na miano dziecka według mnie nie zasługują) klną gorzej niż nie jeden dorosły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie to miałam na myśli, bo kościół był tu tylko przykładem, ale takie zachowania i takie reakcje rodziców, a raczej ich brak zdarzają się bardzo często.

      Usuń
  3. Kiedyś pewien ksiądz, który w mojej miejscowości odprawiać msze gościnnie, mówił, że na dziecięca msza jest dla dzieci. Prowadzona w taki sposób, by starsze dzieci wyniosły naukę, a młodsze zrozumiały temat nauk. Zaś najmłodsze dzieci się po prostu bawią i w czasie zabawy słuchają i się uczą. Ten sam ksiądz na zarzut pan, że przez niegrzeczne dzieci one nie mogą się skupić na modlitwie i on ksiądz ma zrobić z tym porządek, odpowiadał, że msza dziecięca jest dla dzieci. Po prostu. I jak same decydują się na nią przyjść, to nie mają prawa narzekać.
    My rzadko chodzimy do kościoła, z dziećmi tym bardziej. Nie umiem wrzucić na luz i zawsze się boję, że głośny syn przeszkadza innym.
    Jednak w środku mnie zgadzam się z tamtym księdzem. Wiadomo wiek dziecka jest wytyczne pewnych zachowań i tego należy się trzymać moim zdaniem. Jednak nie należy popadać w przesady, bo dziecko na swój sposób uczestniczy we mszy choćby bawiąc się. Dlatego właśnie są osobne msze dla dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja się z tym zgodzę. Sama słyszałam podobne wypowiedzi księży, ale zachowanie dziecka powinno być adekwatne do jego wieku. A bawić się misiem w ciszy, a latać po kościele to są dwa różne zachowania :)

      Usuń
    2. O tak, zgadzam się! Zachowanie stosowne do wieku. Przyznaje że gdy myślę o zupełnie małych dzieciach, tm chyba wole bieganie niż wrzask, bo nie wolno biegać :)

      Usuń
  4. Chociaż ja do kościoła chodzę bardzo rzadko to też zazwyczaj na mszę dziecięcą. Nigdy nie wiem jak długo Filip wytrzyma, a zazwyczaj musimy uciekać pod koniec Mszy Św. Rozbrykane, skaczące i ewidentnie denerwujące dzieci potrafią wyprowadzić z równowagi. Jednak tak jak mówisz tutaj jest wina rodzica. Tym najmłodszym nie wytłumaczysz, że czegoś nie wolno w tym konkretnym momencie. Jednak z biegiem czasu, jak będzie miało stale powtarzane to zrozumie. Mojej znajomej niespełna dwuletnia córka szła z nią do kościoła, zabierała ze sobą jedną lalkę lub misia, przez całą Mszę bawiła się zabawką a gdy szli do domu to posyłała buziaka w stronę Jezusa wiszącego na krzyżu i mówiła 'do widzenia Jezusku'. Można? Można.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja sporadycznie chodzę do Kościoła z racji tego że na wsi większość chodzi na pokaz. Aby pokazać nowy ciuch, obgadac sąsiadke a brykajace dzieci są rozrywką dla staruszek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, podzielam Twój pogląd w 100%.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak przeczuwałam, że tu się chyba zrozumiemy :)

      Usuń
  7. Musze się z tobą zgodzić. Nie chodzę do kościoła, ale nie dlatego, że nie wierze w Boga czy nawet dlatego, że wkurza mnie obecna sytuacja kościoła. Nie chodzę przede wszystkim dlatego, że w każda niedziele jestem sama z trójka dzieci i nie wyobrażam sobie pójść do miejsca, gdzie powinnam skupić swoje myśli na rzeczach ważnych i latać za dzieciakami. Wiem, że całej trójki sama nie ogarnę nawet jak będą najgrzeczniejsze na świecie. A iść, żeby iść i odbębnić, to nie w mojej naturze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Popieram Twoje zdanie. My też chodzimy do kościoła w niedzielę na mszę dla dzieci. Mała Zet chodzi z nami. Mała jest jeszcze za mała by zrozumieć, że musi być grzeczna, więc gdy zaczyna marudzić wychodzimy lub odchodzimy na bok, żeby ją uspokoić a nie przeszkadzać innym. Wiadomo, że dzieci będą się kręciły, rozglądały itp, w końcu to są dzieci. Jednak kręcenie się to co innego niż atak histerii na środku kościoła i brak reakcji, którego ostatnio byłam świadkiem ...

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałabym żeby u nas msze wyglądały przyjazniej...

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja Mańka jest własnie takim rozbrykańcem w kościele. Ma 2,5 roku i nie usiedzi na tyłku, a w wózku nie jeździ od dawna. Nawet msza dziecięca nie skupia jej uwagi w 100% i będzie łaziła po kościele. Najbardziej lubi włazić do konfesjonału, co nie podoba się proboszczowi, bo przewala oczami podczas kazań i ciężko wzdycha. Nie trzymamy jej na siłę w ławce, bo to może się skończyć dzikim rykiem. Zabawek ze sobą nie nosi, ale zawsze znajdzie sobie jakieś zajęcie. Staramy się stać przed kościołem żeby nie przeszkadzała innym. Nie dogodzi się każdemu, bo idzie sie z dzieckiem do kościoła i jest źle, bo przeszkadza. Nie weźmiesz dziecka do kościoła- też źle. Złotym środkiem jest opuszczenie kościoła kiedy widać nadciągający atak dziczy ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Mój Bąbel jak na roczniaka jest w kościele wybitnie grzeczny:) Zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich i koniecznie musi pomachać każdemu z osobna:) Boję się jednak co będzie za rok lub dwa. Nie zamierzam go jednak w domu zostawiać, bo chcę by od nas uczył się wartości i tego jak chcemy spędzać niedzielę. Bo niedzielna msza jest dla nas tak samo ważna. Czasami wkurzają mnie inne dzieciaki - niektóre zachowania jestem w stanie zrozumieć, innych nie. Ale najbardziej wkurzają mnie rodzice, którzy pozwalają na zbyt wiele.

    OdpowiedzUsuń
  12. Niby oczywistym wydaje się, że wychowanie dzieci należy przede wszystkim do rodziców. To oni powinni od najmłodszych lat tłumaczyć co wypada a co nie. Małe dziecko jest ciekawe świata i rodzic ma wiele okazji i możliwości, aby ją rozwijać u swojej pociechy. Czy to będzie kościół, muzeum czy park, jeśli odpowiednio pokieruje się uwagę dziecka, to ono będzie się zachowywać adekwatnie do miejsca i swojego wieku. Jednak to wymaga od rodziców pracy, a czasami oni sami zachowują się jak dzieci.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)

TOP