Pisałam wam o prezentach, które przytargałam z Blogowe Love. Było tego mnóstwo jak sami zresztą mogliście zobaczyć na zdjęciach. Jednym z prezentów, który najbardziej mnie ucieszył, był kupon na sznur uroczych, upragnionych cotton balls. Co prawda znam osoby, które bawełniane kulki ani trochę nie podniecają, ale ja uwielbiam takie gadżety do tego stopnia, że jakiś czas temu sama zrobiłam sobie swój sznur.
Z pośród wielu możliwych kombinacji kolorystycznych, oraz możliwości stworzenia swojego sznura w najbardziej odpowiadających nam kolorach, wybrałam w końcu gotowe zestawienie w szarościach, uznając, że będzie najbardziej neutralne do moich wnętrz. Jestem osobą, która lubi zmiany i jak tylko mogę zmieniam w domu kolory dodatków, a w ekstremalnych przypadkach jestem nawet w stanie przesuwać meble, więc takie neutralne barwy najbardziej mi odpowiadały.
Z niecierpliwością oczekiwałam na kuriera, który miał dostarczyć do mojego domu wyczekiwany prezent. Kiedy otworzyłam paczkę....i tu was zaskoczę.....nie było wielkiego WOW!!! Kurcze tyle czekałam, a gdzie jest ten zachwyt, który miał towarzyszyć tak pożądanej rzeczy tym bardziej, że sama z własnej inicjatywy pewnie nigdy nie skusiłabym się na zakup, ponieważ cena 59zł za 10 kul plus przesyłka to jednak jak dla mnie spory wydatek.
Nie wiem na jakiej podstawie, ale w mojej głowie ubzdurało się, że kule są większe. Trudno, mogę to uznać za wytwór mojej chorej wyobraźni, trzeba zaakceptować je w takiej wielkości w jakiej są :) Montaż okazał się nie lada wyzwaniem i wcale nie był taki prosty. Kule są dość delikatne i trzeba uważać, żeby ich nie zniszczyć. Zupełnie do tej delikatności kul nie pasuje kabel od żarówek, gruby i jak na mój gust zbyt rzucający się w oczy. Zapewne efekt ten można zniwelować poprzez rozdwojenie kabla (jest on skręcony). Niestety wtedy otrzymamy jakby koło z kul, a ja koła nie chciałam tylko sznur.
Kolejny mankament to żółte światło jakie dają lampki. Wiem, że cotton balls'y słyną z tego, że dają wrażenie ciepła i miękkości we wnętrzu, ale zamawiając szare kule chciałam mieć szare, a nie brązowe, a taki mają kolor po podłączeniu ich do prądu. Wniosek - lampki przy najbliższej okazji do wymiany. A skoro już jesteśmy przy prądzie to sznur tej długości (10 kul) nie posiada włącznika przez co za każdym razem trzeba podłączać wtyczkę do gniazdka.
Kule akurat nie były zamawiane z myślą o pokoju dziecięcym więc jakby dla mnie to nie problem, ale jeśli ktoś chciałby je traktować jako lampkę do pokoju dziecięcego to dziecko samo raczej ich włączać nie powinno, gdyż łączy się to z 'grzebaniem' przy kontakcie.
No dobra tyle wad, ale żeby nie było tak ostro to należy również wspomnieć o niewątpliwych zaletach. Przede wszystkim kule wykonane są bardzo estetycznie, są równe i we wnętrzu wyglądają naprawdę elegancko. Jeśli komuś zależy na miękkim oświetleniu to trafił w dziesiątkę bo na pewno spełnią jego oczekiwania. Pięknie również komponują się z nowoczesnymi wnętrzami nadając im bardziej przytulny charakter.
Moje kule nie znalazły jeszcze swojego miejsca w mieszkaniu gdyż nadal oczekuję na akceptację remontu przez mężowskiego. Jak na razie oczami wyobraźni widzę je w dużym szklanym naczyniu spełniające rolę nocnej lampki. Mimo kilku mankamentów i braku efektu wow! stwierdzam, że tak czy inaczej był to jeden z fajniejszych prezentów i jeśli tylko lubicie takie gadżety to jak najbardziej polecam :)
Widzę, że większość z nas ma podobne spostrzeżenia. Fajnie wyglądają, ale drobne szczegóły sprawiają, że mam mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńMnie niestety nie zachwycają takie gadżety jak cotton balls i w dodatku nie jest to tania przyjemność. Nie rajcuje mnie zbytnio posiadanie czegoś, co mają miliony ludzie tak jak to jest z sieciówkami. Jednak jeżeli otrzymałaś kupon, to szkoda byłoby go nie wykorzystać, ale jak widać nikt w 100% nie jest nimi zachwycony.
OdpowiedzUsuńGdybym miała za nie zapłacić to na bank bym ich nie kupiła, ale skoro była okazja zapoznania się z nimi bliżej to czemu z niej nie skorzystać :)
UsuńNo to teraz dałaś mi do myślenia... Patrząc na zdjęcia byłam nimi zauroczona, a teraz już sama nie wiem... Chyba najpierw spróbuje sama coś stworzyć, a potem może pomyślę, czy warto kupić :)
OdpowiedzUsuńZrobienie ich samemu nie jest żadną filozofią i zdecydowanie wyjdzie duuuuużo taniej :)
UsuńOczami wyobraźni widziałam te kule w pokoju dziewczynek, ale już na drugim blogu czytam dziś podobną opinię i będę się musiała zastanowić poważnie czy na pewno je brać.. One są piękne, Twój zestaw kolorystyczny powiększyłabym o kilka kul w delikatnym różu i dałabym do pokoju dziewczynek, ale nie chcę żeby świeciło mi to na żółto. A wydawać tyle kasy żeby wymieniać żarówki to nie uśmiecha mi się
OdpowiedzUsuńW takim razie przed zakupem polecam Ci przeczytanie opinii wszystkich uczestniczek spotkania Blogowe Love :) I wtedy ocenisz czy warto :)
UsuńDokładnie, najlepiej poczytać sobie recenzje innych uczestniczek i wtedy podjąć decyzję.
UsuńDałaś mi do myślenia, choruje na nie od dłuższego czasu chyba lepiej zainwestować w jakąś fajna lampkę :)
OdpowiedzUsuńOstatnio dowiedziałam się gdzie można kupić je sporo taniej, wtedy ewentualne ich wady są zdecydowanie mniej odczuwalne :)
UsuńPrzed zapaleniem piękne, po już dużo mniej. Ale i tak szaleję za nimi. Najwyżej nie będziemy zapalać ;)
OdpowiedzUsuńDługo się zastanawiałam, czy nie wybrać identycznego zestawienia kolorystycznego ;)
OdpowiedzUsuń