Z czym kojarzy wam się jesień? Zimno, szaro, buro i mokro. Postanowiliśmy więc skorzystać z tego, że jeszcze jesień jest piękna i złota, z ostrym jesiennym słońcem, i w niedzielne popołudnie wyruszyliśmy do lasu. Plan był taki, żeby kokony się wybiegały, spędziły trochę czasu na świeżym powietrzu i z zarobionymi staruszkami co to w tygodniu różnie z wolnym czasem wyglądają. Grzyby były kwestią drugorzędną. Nawet sugerując się tym, że lato było suche, a nawet wybitnie suche, nie miałam zamiaru zabierać dwóch koszyków bo 'przecież grzybów nie będzie'. Mężowski jednak zażądał własnego koszyka bo 'głupio mu tak będzie bez kosza po lesie chodzić'.
Tak więc uzbrojeni w dwa koszyki i pozytywne nastawienie pt: "I tak z tego zbierania nic nie wyjdzie" wyruszyliśmy do lasu. Zaledwie :) godzina jazdy samochodem i byliśmy na miejscu. Owe miejsce nie było takie proste do znalezienia ponieważ w lesie jak się okazuje bywa więcej ludzi niż w centrum średniej wielkości miasta. Na szczęście udało nam się w końcu zaparkować w bezpiecznej odległości od reszty poszukiwaczy.
Już po chwili okazało się, że nie wrócimy z niczym i że to może być naprawdę owocna wyprawa. Nasze koszyki zapełniały się w szybkim tempie, a po dwóch godzinkach były już pełne. Gdyby nie to, że połowa grzybów była robaczywa to przytaszczylibyśmy do domu cztery takie pełne kosze. Chłopaki się wybiegali, choć ich zachowanie w czasie drogi powrotnej absolutnie na to nie wskazywało. Mam wrażenie, że oni są na baterie słoneczne i natychmiast się ładują :)
Nie obyło się również bez drobnej kontuzji, ale na pomoc przyszły nam plasterki Salvequick. Normalnie
na widok plasterka chłopaki dostają totalnej histerii, ale tym razem
nie było ani grama sprzeciwu. Kolorowe, elastyczne, odporne na wodę i brud, i do tego (co Starszaka oczywiście przekonało do przyklejenia plasterka) z ich aktualnie
ulubionymi bohaterami - Minionkami, stały się wręcz powodem do dumy.
Młody mimo, że nic mu się nie stało tak pozazdrościł bratu minionkowego plasterka, że nie było innego wyjścia jak również wyposażyć go w plasterek. Cudem również udało mi się dziś rano uniknąć obklejenia go plasterkami ponieważ uznał, że koniecznie musi mieć plasterek do przedszkola :)
A ja? A ja miałam do późna masę roboty. Efekt jest jednak pozytywny bo w lodówce mam obłędną zupę grzybową, a spora porcja grzybków suszy się i na pewno przyda się na Wigilię. A za tydzień? A za tydzień jak się uda też pojedziemy :)
Tylko pamiętaj ze najblizsza niedziele masz zajeta 😊 MU
OdpowiedzUsuńNa najbliższą niedzielę to ja już przebieram nóżkami :) Doczekać się nie mogę :)
UsuńJa sama lubię takie kolorowe plastry, po ich przyklejeniu chyba po prostu mniej boli ;)
OdpowiedzUsuńA moje dziecko tez jest chyba na baterie słoneczne ;p bo nie można ich wyładować
Takie plastry działają cuda :)
OdpowiedzUsuńPiękne te Wasze grzyby :)
Co za zbiory!
OdpowiedzUsuńłooo matko ale zbiory:) pozazdrościć :) a co do plasterków, u nas zawsze są lekiem na całe zło ;)
OdpowiedzUsuńAle macie grzybów. Lubię też wypady do lasy z koszykiem i ten zapach
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcie grzybka zrobiłaś! Ja lubię jeździć na grzyby, ale nie lubię robactwa, boję się pająków, więc często zamiast patrzeć w dół i szukać grzybów rozglądam się dookoła żeby nie wleźć w jakąś pajęczynę ;)
OdpowiedzUsuńTeż tak często mam :) Na szczęście tam gdzie jeździmy nie ma jakoś specjalnie pająków, ale pamiętam taki wypady gdzie głównie zajmowałam się właśnie wypatrywaniem robactwa, a nie grzybów. Za to wczoraj w garażu jak wyjeżdżaliśmy, obok naszego samochodu siedział dosłownie potwór. Brrrr na samo wspomnienie aż mam gęsią skórkę. Obrzydlistwo.
UsuńPlastry- moje dziecię nie chce kolorowych :)
OdpowiedzUsuńGrzybobranie- uwielbiam tak samo jak wykopki:) Mogłabym godzinami zbierać i grzyby i ziemniaki
To mój starszak ma tak z kanapkami. Jak mu chciałam kiedyś zrobić dobrze i zrobiłam kolorowe kanapki to wtedy raz jeden w życiu dostał histerii łącznie z rzuceniem się na podłogę i waleniem w nią pięściami. Więcej kolorowych kanapek u nas nie było :D
UsuńMańka żeby mieć taki plaster minionkowy to specjalnie krzywdę by sobie robiła znając życie.
OdpowiedzUsuńA grzybów jest zatrzęsienie! Jak jechaliśmy w zeszły weekend na jacht to przy głupim wyjściu w krzaczek na sikunde wracało się z kilkoma sztukami. Ludzie przy drogach handlowali grzybami, które im się z wiader wysypywały. Sami ze starym wybieramy się na dniach w poszukiwaniu pachnących grzybów, bo marzy mi się pierś z kurczaka w sosie grzybowym mmmmmmm!!
Nie tylko Mańka ma takie zapędy. Zaczynam podejrzewać Młodego, że w końcu coś sobie zrobi żeby mieć plasterek :D
UsuńJa też lubię Minionki ;) Jak zrobię sobie kuku to mi tez przykleisz?
OdpowiedzUsuńKocham grzyby! Mogłabym całe dnie siedzieć w lesie. Jak jeszcze nie było Filipa to w sezonie grzybowym codziennie zbierałam minimum 20 kg. Tylko, że ja na handel zbierałam ;) Las mnie wycisza i relaksuje!
Mówisz, że baterie słoneczne? No to od dzisiaj u nas koniec ze spacerami!
No piękne zbiory, też bym się wybrała do lasu ale u nas więcej grzybiarzy niż grzybów :/
OdpowiedzUsuń