Uchodzimy za naród narzekaczy. Narzekamy na wszystko na co da się narzekać. Szczególnie upodobaliśmy sobie pogodę i zarobki. Zawsze jest za ciepło albo za zimno, za mokro albo za sucho, a do tego ta beznadziejnie niska wypłata. I choćby wcale nie było ci ciężko dotrwać do kolejnej, a na FB co wakacje chwaliłbyś się zdjęciami z zagranicznych wojaży to i tak wypłata jest do dupy.
Z uporem maniaka narzekamy też na szefa palanta, korki na drogach i kolejki przy kasach. Smęcimy na panią kasjerkę, która musi znosić fochy setnego już tego dnia klienta z przyklejonym do twarzy uśmiechem numer pięć, na kierowcę autobusu bo za mocno zahamował i na listonosza bo przyszedł z rentą godzinę później niż zwykle. To, że na dworze jest -15 i śnieżyca nie robi na nas żadnego wrażenia, no poza tym, że jest kolejnym powodem do narzekania.
Narzekamy na pracę i na jej brak, na samochód bo się zepsuł i na pralkę bo przecież to jej wina, że razem z białymi koszulami wpadła do niej różowa skarpetka. Narzekamy na zdrowie choć nie drąży nas żadna śmiertelna choroba i mamy dwie zdrowe ręce i nogi. Na ceny, na polityków, na służbę zdrowia, reformę żywieniową w szkole i reprezentację Polski w piłce nożnej (choć tym to akurat ostatnio rzadko się obrywa :) )
Tracimy mnóstwo cennego czasu i mnóstwo energii żeby dać upust swoim złościom i frustracjom. Spędzamy mnóstwo czasu na marudzeniu na coś, na co w wielu przypadkach nie mamy wpływu. No bo czy to czyjaś wina, że za oknem jest 8 stopni i pada? Nie, taka jest kolej rzeczy. Najpierw jest lato, a po niej jesień, czasem niestety brzydka i ponura. Czy pani kasjerka w ulubionym sklepie zawsze jest wredna i naburmuszona? A może zwyczajnie ma zły dzień? Może źle się czuje, ma okres, a na dodatek wkurzył ją szef palant?
Czasem się nie da, czasem człowiek musi bo się udusi, ale czy z narzekania musimy robić sport narodowy? Może lepiej niech już pozostanie nim piłka nożna bo chłopakom całkiem nieźle się ostatnio powodzi ;) Może czasem lepiej wziąć głęboki wdech, uśmiechnąć się i pomyśleć pozytywnie? Może zamiast zrzędzić na pogodę, usiądźmy w wygodnym fotelu popijając pyszną , gorącą herbatę przy blasku świecy i uśmiechnijmy się do siebie i tego co nas otacza.
Masz gdzie mieszkać? Masz za co spłacać ten skrawek twojego świata? Masz zdrowe dzieci, które śpią obok? Masz kogoś na kogo zawsze możesz liczyć? Masz chleb na jutrzejsze śniadanie? Masz parasol i kalosze żeby jakoś przebrnąć do pracy w tym deszczu?
I co? Nadal sądzisz, że jest na co narzekać?
No to rzucam wyzwanie.
#stopmarudzeniu
Trzy tygodnie. Trzy zadania.
W każdym tygodniu publikujemy jeden post pod hasłem:
I tydzień: 10 pozytywnych myśli
II tydzień: 10 pozytywnych słów
III tydzień: 10 pozytywnych uczuć
Link zamieszczamy w komentarzu do tego postu. Na FB oczywiście publikujemy z hasztagiem #stopmarudzeniu.
To jak wchodzicie w to? :)
P.S To miał być post zupełnie o czym innym :)
Marudzenie, to nasz sport narodowy 😆
OdpowiedzUsuńmasz rację, coś w tym jest :) Sama dużo marudzę, zawsze mówię, że jak się "wymarudzę" to jest mi lżej :) Jednak staram się nie narzekac na cos na co nie mam wpływu, tak jak piszesz - nic nie poradzę, że znowu pada deszcz i szlag trafił mój dzisiejszy trening!
OdpowiedzUsuńTak jak napisałam czasem człowiek musi :)))
UsuńZapomniałaś o polityce i piłce nożnej :)
OdpowiedzUsuń... P.S To miał być post zupełnie o czym innym :) - ale ten też jest w porzo :)
OdpowiedzUsuńDzięki :D
UsuńJa zazwyczaj marudzę u siebie na fb, bo zwyczajne mąż mnie nie słucha, dlatego w sieci uchodzę za marudę. A tak wcale nie jest. Po prostu czasem trzeba się wymarudzić ;)
OdpowiedzUsuńNa męża to się nie liczy :))))))
UsuńRany, dzień bez marudzenia-dniem straconym. Co jakiś czas łapię się na tym, że w myślach narzekam sama do siebie o czymś, co tak naprawdę wcale nie ma znaczenia. Trzeba się ogarnąć!
OdpowiedzUsuńJestem za - stop marudzeniu! ;)
OdpowiedzUsuńPopieram, że Polacy są ekspertami w marudzeniu :) Ja od pewnego czasu gryzę się za język gdy mam marudzić ale czasem ciężko.
OdpowiedzUsuńO czym miał być ten post i co wprawiło Ci w takie emocje, że napisałaś obecny?
OdpowiedzUsuńPS. Jasne, że wchodzę!
Często tak mam, że siadam żeby coś napisać, a pisze o czymś zupełnie innym. To taki defekt :)
UsuńTak jesteśmy marudami! Moja wewnętrzna maruda uaktywnia się najbardziej jesienią - pada deszcz, a deszcz to siedzenie w domu a ja (jak powiedziałby smerf maruda) Nie cierpię siedzieć cały dzień w domu;)
OdpowiedzUsuńps. wchodzę w to!! zaczynamy od tego tygodnia czy od przyszłego?
Od przyszłego bo w tym to nawet ja się nie wyrobię :))))))))))))
UsuńTo dobrze ;)
UsuńJestem dość pozytywną osobą, no dobra czasem też pomarudzę :) jak mnie najdzie :D
OdpowiedzUsuńprzyłączam się! :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :)
UsuńChyba jestem pierwsza :) Wyzwanie z pierwszego tygodnia:
OdpowiedzUsuńhttp://maamaa-baalbinkaa.blogspot.com/2015/10/pozytywnie.html
Jakoś dałam radę :)
Druga :)
OdpowiedzUsuńCiężkie zadanie ale wykonane :)
http://mamatorka.blogspot.com/2015/10/jak-zamienic-codzienne-trudnosci-w.html
http://wampirzamatka.blogspot.com/2015/10/wyzwanie-nie-marudze.html?m=1 - udało się 😈
OdpowiedzUsuńTrzecie wyzwanie ;) http://maamaa-baalbinkaa.blogspot.com/2015/11/stopmarudzeniu-podejscie-trzecie.html
OdpowiedzUsuń