źródło: http://sklep-luz.pl/
Niestety są sytuacje, w których On się uaktywnia. W przeszłości największym zaangażowaniem wykazywał się na lekcjach wf-u przy czym paradoksalnie nie było go ze mną kiedy chodziłam na treningi drużyny koszykarskiej, w której grałam. Nie ma go również wtedy gdy idziemy z rodziną na długi spacer, gdy jesteśmy na górskim szlaku czy wybieramy się na pieszą wycieczkę po wybrzeżu. Wypełza z ukrycia dopiero wtedy gdy sprawdzam oferty siłowni w okolicy lub na youtoubie przeglądam filmy z Chodakowską.
Sporo czasu zajęło mi rozszyfrowanie go. Zrozumienie, dlaczego czasem siedzi cicho i nie wyściubi nawet czubka nosa, a innym razem rozsiada się nonszalancko i przytłacza mnie swoją obecnością. Na szczęście rozgryzłam w końcu padalca. Ujawnia się wtedy kiedy ktoś coś mi każe (lekcje wf-u), albo wtedy kiedy wiem, że powinnam (siłownia i Chodakowska). Nie ma go natomiast wtedy gdy właściwie nic nie muszę, a wszystko co robię dzieje się tylko i wyłącznie dla przyjemności. Wtedy nawet po przejściu kilkunastu kilometrów, On nie ma odwagi się ujawnić i na mnie wpłynąć.
Co mi dała ta dekonspiracja? W zasadzie nic. Leń jak Leń, dalej leży sobie wygodnie na kanapie i ani myśli namówić mnie na ruszenie tyłka na jakiś fitness czy choćby wyciągnięcie żelazka i zminimalizowanie tej niebezpiecznie narastającej w szafie sterty ubrań. Za to jak tylko mam ochotę na spontaniczny spacer, wyjazd czy choćby wyjście na zakupy, podkula ogon i kryje się spłoszony.
Nie wiem, może gdybym zainwestowała w profesjonalne buty do biegania (http://sklep-luz.pl/) albo jakiś sprzęt sportowy to łatwiej byłoby przegonić niechcianego współlokatora? Z drugiej strony nie ukrywam, że czasem jest nam ze sobą naprawdę dobrze :)
A wy macie swojego Lenia?
Ze względu na nawał obowiązków musiałam niestety zerwać tą "przyjaźń" już dawno. Trochę mi go jednak brakuje czasami ;)
OdpowiedzUsuńAktualnie też nie narzekam na brak zajęć, ale że ten nawał sprawia mi przyjemność to mój współlokator się nie wychyla :)
UsuńCzy mamy? Ba, a kto go nie ma :) Wczoraj wiódł prym w naszym domu, leń każdego z nas :)
OdpowiedzUsuńOj u nas też czasem wszystkich na raz dopada :)
UsuńA ktoś nie ma?? :))) Ostatnio napada mnie coraz częściej łobuz jeden :) jednak lubię być w ruchu, więc czasem z nim wygrywam!
OdpowiedzUsuńLeń właśnie do mnie przyszedł i siedzi tak sobie razem ze mną :)
OdpowiedzUsuńRozsądnie byłoby powiedzieć żebyś przegoniła drania, ale z drugiej strony co takiego złego jest w siedzeniu... :)
UsuńOj znam gościa ;) ale walczę z nim! zazwyczaj przegrywam, ale liczy się walka :P
OdpowiedzUsuńNie na darmo ktoś powiedział, że liczą się intencje :)
UsuńKażdy ma swojego lenia :) Nasz występuje nagminnie w weekendy.
OdpowiedzUsuńJa tą chorobę nazywam - leniwiec pospolity :D
OdpowiedzUsuńOj, lenia to ja znam na wylot! :)
OdpowiedzUsuńi to jakiego!! ;)
OdpowiedzUsuń