Ale święta mają też drugą stronę (na szczęście) jaśniejszą i przyjemniejszą. Wreszcie mamy czas. Nawet sporo czasu i jeśli tylko potrafimy wykorzystać go należycie to święta będą dla nas naprawdę fantastycznym przeżyciem. Wreszcie oderwani od codziennego zabiegania możemy pobyć ze sobą, tak naprawdę. Bez pośpiechu, bieganiny, bez zegarka w ręku.
Jadąc na kolację wigilijną jeszcze w pośpiechu wysyłałam sms'y, odbierałam maile i zaglądałam na insta. Żeby o nikim nie zapomnieć (jeśli zapomniałam wybaczcie), żeby wszystkiego dopilnować. Zanim wysiadłam z samochodu włożyłam telefon do torebki i przez cały ten czas wzięłam go do ręki ...chyba raz. Na chwilę. A potem odłożyłam i znalazłam w poniedziałek rano znowu w torebce. O laptopie w zasadzie zapomniałam.
Statystyki na blogu sięgnęły dna, zasięgi na kochanym fejsbuczku stały się niezauważalne, ostatnie zdjęcie na instagramie pojawiło się...nie pamiętam kiedy. Dobrze mi było. Miałam czas przytulić się do męża, pobawić się z dziećmi, zagrać z bratem w grę. Miałam czas pobyć z ludźmi, a moje myśli nie krążyły wokół galopujących terminów, setki maili do wysłania i tego co jeszcze muszę....bo nie musiałam nic.
Uwielbiam Was i mój blog, ale nie oszukujmy się, poza zamiłowaniem, prowadzenie bloga to również swego rodzaju praca, choć nie każdy to pojmuje. To również często obowiązki, a jak się dołoży do tego organizację spotkania to już naprawdę jest mnóstwo rzeczy do ogarnięcia. Do tego oczywiście dochodzą takie zwykłe codzienne obowiązki.
A dziś? Dziś już jest zwyczajnie. Jest już pośpiech, terminy i poddenerwowanie. Oczywiście nie ma czasu na nic i dzień był jakiś taki za krótki. Pod choinką Gwiazdor zostawił dla mnie piękny, czerwony kalendarz. Mam nadzieję, że z jego pomocą uda mi się ogarnąć wszystkie obowiązki i dotrzymać wszystkich terminów, a może przy odrobinie szczęścia znajdzie się też czas na to, żeby znowu mieć czas ;)
Kalendarze to bardzo dobra sprawa. Też wszystko zapisuję:)
OdpowiedzUsuńU mnie podstawą jest też łatwo dostępny notes do robienia szybkich notatek. Jak nie zapiszę to najprawdopodobniej przepadnie :D
UsuńMuszę Ci przyznać rację :) też odłożyłam telefon i sporadycznie na niego zerkałam, bloga nie otwarłam przez całe święta, dopiero w niedzielę gdzieś tam kuknęłam :) Jak zarządziłam dzień bez internetu to nagle mieliśmy czas dla siebie, by po prostu ...pobyć razem :)
OdpowiedzUsuńA będziesz pamiętać, by do niego zaglądać? :) ja mam kalendarze dwa. Google wspólny z mężem, w naszym trybie życia to mus. Drugi papierowy organizer, uwielbiam go, chociaż czasami zapominam zaglądać :)
OdpowiedzUsuńRóżnie to bywa, ale od kiedy wzięłam się z Kasią za organizację spotkania to bez 'papierowej' pomocy nie dałabym rady, zdecydowanie za dużo rzeczy do zapamiętania.
UsuńPopieram, ten czas jest bardzo potrzebny. Taki czas tylko dla siebie, nie dla wirtualnego świata. Święta offline to najlepsze co można zrobić dla siebie i bliskich :) Ja staram się tak spędzać każdy weekend. Z dala od komputera, od Internetu.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku :)
OdpowiedzUsuńU mnie też dno było, ale się odbija. Jakoś nie mam teraz głowy do tego, by myśleć o statystykach - terminy gonią, więc blog musi poczekać na swoje wielkie WOW.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak go zaniedbałam przez święta, bo cała oddałam się rodzinie i masz rację - to czas, kiedy marzy się o tych dresach po, ale też wiele pozytywnej energii, kiedy nic się nie musi (albo prawie nic).
Kalendarz na 2016 mam i mam szczerą nadzieję, że będę do niego w tym roku zaglądać :D
Telefon odłożyłam i dopiero wtedy odkryłam ile moja bateria wytrzymuje :) to był czas nasz dla nas.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że miałam dokładnie to samo spostrzeżenie :) Normalnie co wieczór telefon musi być podłączony do ładowarki, a tu przez całe święta ani razu nie ładowałam :)
UsuńJa niestety też zrobiłam sobie zaległości dosłownie na każdym portalu społecznościowym, ale tak bardzo chciałam ten świąteczny czas spędzić z moimi bliskimi, że nie czuję nawet wyrzutów sumienia ;)
OdpowiedzUsuń