13 stycznia 2016
okiem mpf, pogaduchy
Znam mnóstwo kobiet, ale nie znam takiej, która choć raz nie narzekałaby na swojego męża. Nota bene w drugą stronę jest wręcz przeciwnie. Wniosek z tego taki, że albo my jakieś wymagające jesteśmy albo oni rzeczywiście mają jakiś defekt. Oczywiście solidarnie będziemy obstawały przy tym drugim ;)
Męża zazwyczaj się nie szuka, szuka się chłopaka, ale mąż przeważnie trafia się z przypadku. Jakby na to nie patrzeć mąż to zupełnie obca osoba związana z nami jedynie umową cywilno-prawną, którą łatwiej rozwiązać niż pozbyć się kredytu. Ten kto ma kredyt wie o czym mowa.
Z drugiej strony mimo, że obcy to jednak kochany, potrzebny i przeważnie nie wyobrażamy sobie bez niego życia. Są jednak dni, kiedy miałybyśmy ochotę się go pozbyć. Udusić go gołymi rękoma, zamknąć w piwnicy czy otruć jego ulubionym schabowym. Mamy ochotę męczyć i dręczyć co by choć trochę sobie ulżyć.
Sposobów na pozbycie się szanownego małżonkiem jest kilka. Subtelne, wyszukane i nie rzucające cienia podejrzenia na to, że tak naprawdę chodzi nam o pozbycie się ślubnego. Co prawda sam zainteresowany może się w pewnym momencie zorientować, że coś jest nie tak, ale od czego jest urok osobisty i dar przekonywania drogie panie?
1. Zabierz męża na dietę.
Wystarczy odebrać mu jego, wspomnianego wyżej, ulubionego schabowego, a będzie cierpiał katusze. A kiedy dowie się, że na obiad zamiast dobrze przyrządzonego trupa jest krem z brokuła, momentalnie wyzionie ducha. Do tego dietetyczne śniadanka, mikroskopijne kolacje i absolutny zakaz spożywania czegokolwiek z cukrem i mamy męża z głowy. Oczywiście wszystko to okraszone słodkim uśmiechem i rozkosznym: "Ależ kochanie, to wszystko dla twojego dobra" ;)
2. Zabierz go na zakupy.
Każdy kto choć raz był w galerii handlowej na pewno zauważył pewną zależność. W kobietę przekraczającą próg galerii wstępują nowe siły, nowe życie i nadzieja na fantastyczną przyszłość (no przynajmniej do pierwszej za ciasnej kiecki). Kiedy do galerii wkracza mężczyzna zaczyna przypominać zaszczute zwierzę. Rozgląda się spłoszony na boki w poszukiwaniu schronienia, gdzie niezauważony mógłby przetrwać najbliższe kilka godzin, a droga do kasy jest dla niego równie ciążka jak wejście na Mount Everest. Siły witalne po takiej wyprawie równe zeru. Zakopie się w swojej norze (czyt. przed komputerem) by w ciszy i spokoju jakoś dotrwać do końca tego przerażającego dnia, a my mamy spokój.
3. Okres.
Słowo klucz. Czas, w którym bez względu na porę roku mężczyzna zapada w sen zimowy. Wystarczy rzucić hasło, a mężczyzna się dezaktywuje, a jego mózg skupia się tylko na tym żeby jakoś przetrwać najbliższy tydzień. Dostać okres to jak odciąć faceta od powietrza, od schabowego i zabrać go na zakupy w jednym.
Jest jeszcze czwarty sposób choć niestety obarczony pewnym ryzykiem i tylko dla odważnych kobiet. Otóż męża można się pozbyć zwyczajnie wypuszczając go z domu. Taki mąż przeszczęśliwy wyjdzie sobie ze znajomymi, a my mamy cały wieczór na maseczki, depilacje i leżenie brzuchem do góry. Trzeba jednak liczyć się z tym, że mężowski jednak wróci. Jak wróci to raczej na pewno w stanie wątpliwej trzeźwości umysłu czy wręcz trzeźwości czegokolwiek. A nam dzieciaki postanowią właśnie tego wieczoru urządzić taką szopkę, że na maseczki depilacje, a tym bardziej na leżenie kompletnie nie będzie czasu.
3 skuteczne sposoby na pozbycie się męża
okiem mpf, pogaduchy
Znam mnóstwo kobiet, ale nie znam takiej, która choć raz nie narzekałaby na swojego męża. Nota bene w drugą stronę jest wręcz przeciwnie. Wniosek z tego taki, że albo my jakieś wymagające jesteśmy albo oni rzeczywiście mają jakiś defekt. Oczywiście solidarnie będziemy obstawały przy tym drugim ;)
Męża zazwyczaj się nie szuka, szuka się chłopaka, ale mąż przeważnie trafia się z przypadku. Jakby na to nie patrzeć mąż to zupełnie obca osoba związana z nami jedynie umową cywilno-prawną, którą łatwiej rozwiązać niż pozbyć się kredytu. Ten kto ma kredyt wie o czym mowa.
Z drugiej strony mimo, że obcy to jednak kochany, potrzebny i przeważnie nie wyobrażamy sobie bez niego życia. Są jednak dni, kiedy miałybyśmy ochotę się go pozbyć. Udusić go gołymi rękoma, zamknąć w piwnicy czy otruć jego ulubionym schabowym. Mamy ochotę męczyć i dręczyć co by choć trochę sobie ulżyć.
Sposobów na pozbycie się szanownego małżonkiem jest kilka. Subtelne, wyszukane i nie rzucające cienia podejrzenia na to, że tak naprawdę chodzi nam o pozbycie się ślubnego. Co prawda sam zainteresowany może się w pewnym momencie zorientować, że coś jest nie tak, ale od czego jest urok osobisty i dar przekonywania drogie panie?
1. Zabierz męża na dietę.
Wystarczy odebrać mu jego, wspomnianego wyżej, ulubionego schabowego, a będzie cierpiał katusze. A kiedy dowie się, że na obiad zamiast dobrze przyrządzonego trupa jest krem z brokuła, momentalnie wyzionie ducha. Do tego dietetyczne śniadanka, mikroskopijne kolacje i absolutny zakaz spożywania czegokolwiek z cukrem i mamy męża z głowy. Oczywiście wszystko to okraszone słodkim uśmiechem i rozkosznym: "Ależ kochanie, to wszystko dla twojego dobra" ;)
2. Zabierz go na zakupy.
Każdy kto choć raz był w galerii handlowej na pewno zauważył pewną zależność. W kobietę przekraczającą próg galerii wstępują nowe siły, nowe życie i nadzieja na fantastyczną przyszłość (no przynajmniej do pierwszej za ciasnej kiecki). Kiedy do galerii wkracza mężczyzna zaczyna przypominać zaszczute zwierzę. Rozgląda się spłoszony na boki w poszukiwaniu schronienia, gdzie niezauważony mógłby przetrwać najbliższe kilka godzin, a droga do kasy jest dla niego równie ciążka jak wejście na Mount Everest. Siły witalne po takiej wyprawie równe zeru. Zakopie się w swojej norze (czyt. przed komputerem) by w ciszy i spokoju jakoś dotrwać do końca tego przerażającego dnia, a my mamy spokój.
3. Okres.
Słowo klucz. Czas, w którym bez względu na porę roku mężczyzna zapada w sen zimowy. Wystarczy rzucić hasło, a mężczyzna się dezaktywuje, a jego mózg skupia się tylko na tym żeby jakoś przetrwać najbliższy tydzień. Dostać okres to jak odciąć faceta od powietrza, od schabowego i zabrać go na zakupy w jednym.
Jest jeszcze czwarty sposób choć niestety obarczony pewnym ryzykiem i tylko dla odważnych kobiet. Otóż męża można się pozbyć zwyczajnie wypuszczając go z domu. Taki mąż przeszczęśliwy wyjdzie sobie ze znajomymi, a my mamy cały wieczór na maseczki, depilacje i leżenie brzuchem do góry. Trzeba jednak liczyć się z tym, że mężowski jednak wróci. Jak wróci to raczej na pewno w stanie wątpliwej trzeźwości umysłu czy wręcz trzeźwości czegokolwiek. A nam dzieciaki postanowią właśnie tego wieczoru urządzić taką szopkę, że na maseczki depilacje, a tym bardziej na leżenie kompletnie nie będzie czasu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ha ha ha :) Świetny tekst! Genialne pomysły, z którymi zupelnie się zgadzam, ale to ostatnie...masz rację, Ty wypuścisz męża z domu to albo dzieci albo co innego spowoduje, że Twoje plany na samotny, spokojny wieczór szlag trafi :)
OdpowiedzUsuńTo ostatnie takie typowe :)
OdpowiedzUsuńTo ja sie zglaszam na taka, ktora nie narzeka na swojego i nie lubi go nigdzie wypuszczac. Mamy tyle rzeczy do robienia razem, ze i tak uwazam, ze nie mamy wystarcajaco duzo czasu dla siebie.
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja :-)
UsuńWszystkie pomysły sprawdzone i jakże skuteczne :D Chociaż może ten schabowy, tak średnio działa :P
OdpowiedzUsuńU mnie opcja z zakupami nic nie da, bo w tym przypadku to prędzej ja wyzionę ducha w galerii niż on ;( trzeba się łapać innych sposobów :D
OdpowiedzUsuń"Męża zazwyczaj się nie szuka, szuka się chłopaka, ale mąż przeważnie trafia się z przypadku" Jakież to prawdziwe i trafione w sedno!:) Świetny tekst:) U mnie opcja z zakupami też odpada, bo oboje byśmy padli w galerii handlowej...:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie to ujęłaś ;-) u Nas okres działa najlepiej :P
OdpowiedzUsuńOj taaak, dieta to złooo. Mój mąż po trzech dniach już mi wczoraj obwieścił "ta dieta na mnie nie działa" ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne rady i bardzo trafne :) Zakupy w galerii to dla mojego chyba najgorsza kara! Siada z gazetą i czeka na mnie, bo on w 10 min obleci wszystko co chce, a ja dopiero jeden sklep zaliczyłam :) A najlepsze jak jestem w przymierzalni i dzwoni kiedy skończę - to jak mu mówię, że wyjdę za 5 minut, to kupuje drugą gazetę, bo wie, że to potrwa jeszcze następną godzinę :) Ale tak było dawniej, gdy nie mieliśmy dziecka - teraz to nawet ja nie mam ochoty tak długo włóczyć się po sklepach, więc muszę inną metodę na męża znaleźć ;)
OdpowiedzUsuńKochana coraz lepsze pomysły masz :)
OdpowiedzUsuńA pomyśl sobie co by było, gdyby zrobić na obiad sałatkę warzywną i kotlety z jarmużu. Później zabrać go na zakupy a w trakcie zakupów powiedzieć: "coś mocno brzuch mnie boli, chyba okres dostanę" ;P To by było jak cios nożem prosto w serce.
OdpowiedzUsuń