- A ja myślałem, że państwo to już od kilku dni w górach ferie spędzają- rzekł do mnie kilka dni temu miły Pan z InPostu przekazując mi list dla PM.
W odpowiedzi obdarzyłam go uśmiechem od ucha do ucha, poniekąd wyrażającym to co właśnie przemknęło mi przez głowę, czyli słodkie i życzliwe "spie....aj".
Pewnie, że chciałabym teraz siedzieć w górskiej karczmie i popijać grzane wino bo na narty to mnie raczej chyba nikt nie namówi, ale po pierwsze, jestem na diecie więc grzane wino odpada, a po drugie...
No właśnie po drugie to ja te ferie muszę przetrwać, a nie spędzić.
Po tym jak zaospione kokony miesiąc siedziały w domu, jak na skrzydłach zerwałam się wczesnym rankiem żeby odprowadzić je do placówek i odetchnąć ciszą. Nacieszyć się pustym mieszkaniem, spokojem i chociaż chwilowym porządkiem, ale przede wszystkim właśnie ciszą bo każdy kto posiada kokony, wie, że w grupie (czyli wystarczy sztuk dwa) robią tyle hałasu co cała trybuna kibiców na meczu ekstraklasy.
Ekstaza trwała całe dwa tygodnie i choć w efekcie nie dosypiałam, bo trzeba było się zrywać bladym świtem, a co dla poniektórych jeszcze ciemną nocą, to te kilka godzin w ciszy wynagradzały wszystko. Niestety po dwóch tygodniach nadszedł oczekiwany przez kokony i za strachem przyjęty przez nas rodziców czas FERII!!!
Dwa, bite dwa tygodnie w domu, od rana do nocy, 24h na dobę. Zero ciszy, zero spokoju, za to cały dzień szaleństw, zabaw, krzyków, pisków, biegania i tego co my matki najbardziej 'uwielbiamy' czyli nieśmiertelnego MAMOOOOOO!!!!!!
A do tego żeby dodać przysłowiową wisienkę na torcie, całość okraszona została gruźliczym kaszlem i glutem po pas u Młodego co skutkuje totalnym uziemieniem w miejscu zameldowania.
Jak przetrwać w takim układzie ferie? Najlepiej przestawić się na tryb minimum. Wstajesz, jesz, robisz obiad, kąpiesz kokony, idziesz spać. W resztę nie wnikasz, nie słyszysz, nie ingerujesz i wykorzystujesz każdą okazję żeby się schować. Jednym słowem próbujesz przetrwać w tych ekstremalnych warunkach najniższym kosztem czyli bez większych uszczerbków na zdrowiu fizycznym i psychicznym.
A skoro już jesteśmy przy zdrowiu fizycznym to dziś stwierdziłam, że lekkie niedomaganie wbrew pozorom może pomóc przetrwać te trudne dwa tygodnie. Kiedy dziś poczułam, że zarazki emitowane przez zagrypionego Młodego dopadły i mnie, szybciutko zapodałam sobie cieplutkie lekarstwo z reklamy tv, wsunęłam się pod kocyk i odpłynęłam w objęciach Morfeusza na całe dwie godzinki :) I gdyby nie to, że katar zalewający mój mózg mimo wszystko nie należy do najprzyjemniejszych uczuć, to mogłabym tak spędzić przetrwać kolejny tydzień ferii :)
Życzę zatem zdrowia :), nie daj się zarazom!
OdpowiedzUsuńSłabo nam idzie ta walka :(
Usuńtaka mała niedyspozycja nikomu nie zaszkodzi :) a co się poleży, to się poleży :D
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest :D
UsuńŻeby przetrwać wolny czas z dziećmi trzeba dużo poczucia humoru, zero perfekcjonizmu i mega dawkę dystansu do siebie i świata. Taki czas to nie wypoczynek, choć buduje relacje :)
OdpowiedzUsuńW samo sedno. Nie ma to nic wspólnego z odpoczynkiem, ale czasem dobrze jest tak pobyć razem.
UsuńJej jak ja Cię rozumiem! Przerabiałam coś takiego w zeszłym roku...chorowali na ospę - cala moja "Trojka" jedno po drugim...niespełna 2 miesiące wycięte z życiorysu, a po niespełna trzech tygodniach zaczęły się wakacje!:) Pocieszałam się wtedy tylko tym, że przynajmniej nie chorzy to wychodzić można...Ja wyposażam się w momentach dłuższej obecności dzieci w domu zwykle w cały zapas gier, puzzli, nowych dziwnych kredek...wszystko byle przetrwać we względnym zdrowiu psychicznym!:) A i tak te nasze dzieciaki kochamy...:P
OdpowiedzUsuńU nas gier i puzzli jest cały pokój. Moglibyśmy już wypożyczalnię otworzyć, ale kokonom od tego siedzenia w domu zwyczajnie już odwala ;) gdyby nie choróbsko na pewno bardziej aktywnie spędzalibyśmy ferie.
UsuńPocieszę Cię, że w górach jeszcze trudniej przetrwać ferie! U nas one trwają nie dwa tygodnie, a dwa miesiące - tyle czasu są u nas zakorkowane drogi, tłumy w każdym sklepie, a na to by raczyć się grzanym winem w karczmie, musiałabyś najpierw czekać w długiej kolejce do stolika, który się zwolni ;)
OdpowiedzUsuńMy też co roku staramy się przetrwać i jak najmniej w tym czasie wychodzić. Problem pojawia się, gdy musimy np. coś załatwić w urzędzie, czyli przebić się do centrum Zakopanego...
No tak, turysta ma ferie, a mieszkaniec ma przerąbane. Podejrzewam, że tak samo mają mieszkańcy nadmorskich miejscowości latem.
Usuńuwielbiam to "Mamooooooo" :) Mój mózg nadal jest opuchnięty,a młodą już roznosi energia.......Nic mi nie mów, całe plany na ferie szlag trafił, bo ile można zajęć w domu wymyślać jak wszystko się już znudziło??? Mi to lekarstwo z tv nie bardzo pomogło, dziś wysyłam męża do apteki po nurofen zatoki w sprayu :(
OdpowiedzUsuńWspółczuję. Mi lekarstwo też nie pomaga, a katar rozsadza mi głowę. Jak sobie pomyślę, że muszę dziś wyjść z domu to mam dosłownie ciarki :(
UsuńA to my po miesiący zmagań z uziemionymi bliźniakami dziś drugi tydzień "odpoczywam" w ciszy i spokoju :)
OdpowiedzUsuńJak ja wam zazdroszczę :)
UsuńA ja niestety nie mam ferii, taki psikus za dluzsze wakacje letnie :)
OdpowiedzUsuńNo jak dzieci chore to trudno jest przetrwać.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza jak człowiek sam się rozłoży :(
UsuńO a u mnie to my zwykle w parach chorujemy o>o
Usuńehhh, to jeszcze przede mną, ale strach się bać jak takie posty piszesz ;p
OdpowiedzUsuńMusisz wierzyć, że tobie się to nie przytrafi ;)
UsuńZdrowiej, przetrwasz :)
OdpowiedzUsuńDobre:) I jakie prawdziwe ;) Moje jeszcze małe ale dwójka i strasznie głośne. Jak się lubią to jest ok ale jak nie to ... bywa ciężko. No i to MAMOOOOO.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że takim uśmiechem nie witasz wszystkich kurierów :D
OdpowiedzUsuńCo do hałasu to nie było tak źle ;) Uwierz mi, że moja jedna sztuka potrafi wyemitować hałas o większej sile rażenia :D
Zdrowiejcie szybko!
a ja idę na łatwiznę, oddam do babci :)
OdpowiedzUsuńalexanderkowo.pl
Boże, mnie to czeka niebawem! Powiem ci Karola, że u mnie to jakby plagiat scenariusza. Normalnie zdołowałaś mnie - przypomniałaś mi, że najgorsze w tę zimę przede mną...
OdpowiedzUsuńNawet jedna sztuka potrafi narobić dużo hałasu. Zwłaszcza gdy w pobliżu nie ma mamy, która jako jedyna potrafi powiedzieć Młodemu 'nie' i wyznaczyć pewne granice ;) Tydzień już przetrwałaś, teraz pójdzie z górki.
OdpowiedzUsuń