Stając przed ołtarzem, przysięgamy sobie miłość do grobowej deski, w zdrowiu i w chorobie, w doli i niedoli, w biedzie i bogactwie. Wierzymy, że ta przysięga poprzedzona często długotrwałymi przygotowaniami i wydanym mnóstwem pieniędzy, połączy nas świętym węzłem małżeńskim na wieki wieków amen.
Niestety prawda jest taka, że przysięga niczego nie gwarantuje, bo to nie formułka czyni małżeństwo, ale ludzie, którzy ją wypowiadają. Jeśli są świadomi swoich decyzji i powagi słów, które padają z ich ust w obecności kapłana i świadków to jest duża szansa, że rzeczywiście będą ze sobą do grobowej deski. Co, jednak jeśli jedno z nich albo nawet oboje już na tym etapie nie są w stanie sprostać wymogom, jakie stawia sakramentalny związek małżeński?
W kościele katolickim nie funkcjonuje pojęcie rozwodu czy unieważnienia małżeństwa. Nie ma możliwości rozwiązania małżeństwa zawartego przed Bogiem. „Co Bóg złączył niech człowiek nie rozdziela” - to krótkie stwierdzenie zawiera w sobie całą istotę sprawy. Nikt, nawet sam Papież, nie ma prawa rozerwać przysięgi, którą małżonkowie składają sobie przed ołtarzem. Przysięga małżeńska w swej istocie jest nierozerwalna.
Co zatem z tak popularnymi ostatnio unieważnieniami? Otóż jak wspomniałam wyżej, nie ma w kościele katolickim czegoś takiego jak unieważnienie małżeństwa. Jest to sformułowanie błędne i wynikające głównie z niewiedzy. Istnieje natomiast pojęcie stwierdzenia nieważności małżeństwa. Czyli orzeczenie, że dany sakrament nigdy nie został zawarty, nigdy nie istniał.
Żeby przysięga wypowiedziana w trakcie sakramentu małżeństwa miała swoją moc 'prawną' muszą być spełnione pewne warunki. Jeśli nie zostaną one spełnione i wystąpią określone przeszkody, wtedy przysięgę małżeńską uważa się za nieważną. Warto jednak zaznaczyć, że niespełnienie tychże warunków może wyjść na jaw już podczas uroczystości, jak i długo po niej.
Co może stanąć na drodze do szczęścia współmałżonków i spowodować nieważność przysięgi?
1. Przeszkody małżeńskie
2. Wady zgody małżeńskiej
3. Braki w formie zawarcia związku
Jeśli istnieje podejrzenie, że wystąpiła, któraś z tych przeszkód, małżonkowie mogą zwrócić się do Metropolitarnego Sądu Kościelnego z wnioskiem o zbadanie czy w ich przypadku doszło do ważnego zawarcia małżeństwa. Sąd w toku wnikliwego i często dość długotrwałego procesu wydaje opinię na temat ważności. Jeśli ktoś uzyskał z sądu kościelnego opinię o nieważności małżeństwa, oznacza to, że jego małżeństwo nigdy tak naprawdę nie zaistniało.
Proces w sądzie duchownym rozpoczyna się jak już wyżej wspomniałam, wniesieniem skargi, w której należy zawrzeć dane współmałżonków, uzasadnienie żądania oraz materiał dowodowy. Dołączyć należy również świadectwa ślubu kościelnego oraz dokumenty dotyczące rozwodu cywilnego. Dowodami w procesie są zeznania stron oraz świadków, opinie biegłych sądowych, dokumenty oraz domniemania. Proces może toczyć się bez udziału jednej ze stron, jednakże musi zostać ona poinformowana o trwającym procesie. W sądzie duchownym nie ma 'klasycznych' rozpraw, a przesłuchania stron i świadków odbywają się wyłącznie w obecności sędziego i notariusza.
Wydany w I instancji wyrok z automatu podlega apelacji w II instancji. Dopiero dwa jednomyślne wyroki za nieważnością skutkują wydaniem prawomocnego orzeczenia i zezwalają obu stronom na zawarcie ważnego sakramentu małżeństwa. Jedynie, jeśli nieważność orzekana jest z powodów natury psychicznej, mogą następować obostrzenia mówiące o tym, że dana strona może zawrzeć nowy sakramentalny związek jedynie za zgodą władz kościelnych.
Na koniec kwestia, która najbardziej nurtuje tych, którzy chcieliby zwrócić się ze skargą do Sądu Metropolitalnego, czyli ile to kosztuje. Ceny za opłaty procesowe uzależnione są od diecezji, więc na temat dokładnych kosztów należy dowiadywać się w diecezji, do której należymy. Na cały proces składa się opłata procesowa za I instancję, opłata procesowa za apelację, czyli II instancję i niekiedy dochodzą do tego jeszcze koszty biegłego.
Czas trwania procesu w sądzie kościelnym średnio wynosi ok. 2-3 lat, jednak bywają i takie procesy, które ciągną się dużo dłużej.
Cały czas się waham, gdy pomyślę o tych przesłuchaniach i o tym jak to się będzie wlokło, to utwierdzam się w przekonaniu, że nie warto, że lepiej żyć w grzechu?
OdpowiedzUsuń:(
Są na szczęście przykłady, że mimo wszystko warto. Coś o tym wiem :)
UsuńNa ten wpis czekałam :) Zaspokoiłaś mnie trochę... tzn.moją ciekawość :P
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem po podpisaniu protokołu przedślubnego. A przypadek stwierdzenia nieważności mam w rodzinie, więc wiem "z czym to się je".
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj na nowej drodze :)
UsuńPrzymierzam się do tego tematu od dłuższego czasu... Bo bezpośrednio dotyczy mojego A. jesteśmy z tym wszystkim "na bieżąco". Od 8 grudnia 2015 weszły w życie nowe "ustalenia" Papieża - można uzyskać stwierdzenie nieważności w ciągu 45 dni, w szczególnie poważnych przypadkach ( takich jak brak wiary i aborcja ) a standardowo ma to być 1,5 roku... Borykamy się z tym tematem i niedługo opowiemy u Nas jak to wygląda od "podszewki"...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :-)
Życzę co by udało wam się jak najszybciej. My akurat wiemy jak to od 'podszewki' wygląda i wbrew różnym opiniom jakie krążą na temat unieważnień, możemy opowiadać o szczęśliwym dla nas zakończeniu :)
UsuńCieszę się, ze dla Was zakonczylo sie szczęśliwie :-) mam nadzieje, ze w Naszym przypadku również szczęśliwie sie zakończy ;-)
UsuńIntrygujący i bardzo uświadamiający wpis :) Moja mam jest akurat rozwiedziona, a moje małżeństwo mam nadzieję, że będzie trwać na wieki, ale......mieć wiedzę nie zaszkodzi :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis. Choć dla mnie nie bylo chyba sensu sie tak spinać i wywlekac wszystkiego przed obcymi mi osobami.
OdpowiedzUsuńGosiu wszystko zależy od tego jak bardzo komu zależy na sakramencie, a wiadomo, że nie każdy musi tego chcieć. Dla nas było to bardzo ważne i moment, w którym dowiedzieliśmy się, że się udało był jednym z najszczęśliwszych w naszym życiu. No chyba, że mężowski ma inne zdanie, w końcu ma ze mną aż dwie 'umowy' ;)
UsuńRaczej innego zdania nie ma skoro podjął się i mojego tematu ;). Zobaczymy jak pójdzie.
UsuńDobrze pójdzie :)
UsuńNie wiedziałam, że to jest takie skomplikowane, ale mam nadzieję, że taka wiedza nie będzie mi też nigdy potrzebna :)
OdpowiedzUsuńZnam dziewczynę, której mąż był impotentem i nie chciał się leczyć. Dostała taki rozwód, ale mam wrażenie, że to jeszcze większe wywlekanie brudów niż przy rozwodzie cywilnym.
OdpowiedzUsuńPrzypomniały mi się czasy studiów i wykłady z prawa kanonicznego ;)
OdpowiedzUsuń