19 kwietnia 2016

Na co może pozwolić sobie bloger?


 
zarobki blogerów

Jeśli po przeczytaniu tytułu wpadliście tu w nadziei na to, że zdradzę wam wysokość tajemniczych  horrendalnych dochodów blogerów, że dowiecie się, ile taki bloger wydaje i na co go stać, albo czy najnowszą zabawkę dla dziecka kupił, czy przytaszczył z innymi darami losu z jakiegoś spotkania, to...sorry, muszę was rozczarować. Niestety nie dowiecie się, na co może pozwolić sobie bloger. Przynajmniej nie w tym sensie. 

Każdy bloger pisze w swoim stylu. Jedni mają tak zwane lekkie pióro i nawet napisanie postu o dupie Maryny nie sprawia im najmniejszego problemu. Inni tworzą posty w pocie czoła, ale za to robią fantastyczne zdjęcia, za które zbierają setki lajków na FB. A jeszcze inni w prosty sposób potrafią doradzić jak bawić się z dzieckiem, upiec sernik czy  naprawić radio. I o ile ich pisanie opiera się właśnie o te nieszkodliwe porady i piękne zdjęcia to problemu nie ma. 

Problem pojawia się, wtedy kiedy bloger chce coś przekazać, kiedy coś go męczy, gryzie, albo zwyczajnie wkurza. Bloger też człowiek i czasami musi, bo inaczej się udusi. Owszem mógłby zadzwonić do przyjaciela, ale wtedy odbiór byłby jednoosobowy, a takie statystyki to żadnego blogera nie rajcują, nawet tego najmniej znanego. Bloger potrzebuje rzeszy odbiorców. Im więcej, tym lepiej.

No i właśnie od tej rzeszy, często zależy na ile bloger może sobie pozwolić. Nie, żeby robili jakieś dobrowolne składki na rzecz blogera, co by sobie mógł uzbierać na skromną willę z basenem. Raczej chodzi tu o to, kto na tę rzeszę się składa. No bo jak taki bloger rzuci w przypływie wściekłości jakąś k...ą (słownie oczywiście, bo k...a też człowiek i rzucać nią nie wolno), a blogera dajmy na to podczytuje sąsiadka , babka czy teściowa? Zgorszenie murowane.

Albo dajmy na to, poniesie blogera fantazja ułańska i tak szczerze od serca napisze co mu tam na wątrobie leży (nie licząc wczorajszej sałatki i drinka), że szef głupi, w szkole jego dziecko ma przesrane, bo nauczycielka niedouczona, a koleżanka z pracy to idiotka. Na to wszystko dorzuci jeszcze swoje trzy grosze w temacie polityki prorodzinnej, karmienia piersią (temat zawsze hot!) czy aborcji i już afera gotowa. No bo czy ktoś da blogerowi gwarancję, że szef, nauczycielka i koleżanka z pracy w wolnej chwili nie podczytują jego bloga? No i co tu zrobić jak palce świerzbią i człowieka ciągnie żeby sobie ulżyć i jadu trochę na blogu pozostawić żeby na duszy lżej się zrobiło, a gdzieś tam w środku zaciąga się hamulec?

zarobki blogerów

Pytanie teraz czy taki tekst na hamulcu jest wartościowy? Czy nie lepiej byłoby, gdyby każdy bloger pisał dokładnie to, co myśli nie mając z tyłu głowy świadomości, że kiedy kliknie 'opublikuj' nie będzie odwrotu, a jego nieprzemyślany, choć niewątpliwie szczery słowotok, dotrze do tych, którzy niekoniecznie zgadzają się z jego przemyśleniami? Pewnie dużo lepiej byłoby, gdyby każdy tekst był szczery do bólu (osobiście uwielbiam czytać takie teksty, nawet jeśli się z nimi nie zgadzam), jednak nie zawsze jest to możliwe, bo bloger też człowiek. Żyje w stadzie i raczej z  tego stada nie ucieknie, więc narażony jest na konsekwencje tego, co przelewa przez klawiaturę nie tylko w sieci, ale również w życiu i jak to w życiu bywa nie zawsze na wszystko może sobie pozwolić :)


 




16 komentarzy:

  1. Wiec najlepiej pisac anonimowo:)

    OdpowiedzUsuń
  2. są tacy, którzy mają w nosie opinię publiczną i po prostu piszą poruszając te kontrowersyjne tematy - z potrzeby pisania i podzielenia się ze światem swoim zdaniem. Mnie to gubi, że nie mam właśnie dystansu do siebie i boję się wdepnąć na minę

    OdpowiedzUsuń
  3. Bloger może sobie pozwolić na wszystko. Tylko musi mieć twardą d... w razie odwetu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wolałabym, żeby bloger zawsze pisał to co myśli, niż w niemal każdym poście polecał mi pożałowania godne produkty, za reklamę których dostał pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anna Tygrysiaki dobrze to podsumowała :) Nie lubię kontrowersyjnych tematow, o których pisze połowa blogerów, ale lubię pisać w mocjach, kiedy czuję, że musze coś wywalić z siebie i jak to mówi mój mąż - wtedy ponoc wychodzi mi to pisanie najlepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O pięknie ujęte. Odwet raczej zawsze będzie, gdy temat gorący. Czasami warto jednak gryźć się w język, bo np modny i jednocześnie ostry temat zdecydowanie bardziej irytuje, gdy na każdym blogu jest poruszany.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pisać każdy może, ale trzeba uważać, bo możemy dostać po łapach i wtedy może się rozpętać piekło. Z drugiej strony pisanie w sieci nie powinno być formą terapii dla sfrustrowanych, tak można pisać do szuflady, będzie bezpieczniej dla wszystkich :) Ja piszę o książkach, to nie są recenzje, ale moje subiektywne opinie, luźne zapiski. Nie wymądrzam się i nikogo tekstami nie prowokuję, nie udaję kogoś kim nie jestem i chyba o to w tym chodzi, trzeba być po prostu sobą, pozdrawiam serdecznie i zapraszam na mój blog! http://matkapolkaczytajaca.blox.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj skąd ja to znam? Rok temu miałam przeprawę z ciotką. Zrobiła nalot na mój dom i wyklęła mnie z rodziny za post o seksie, do tego wydzwaniała do męża z pytaniami czy wie co ja wypisuję. Nie dałam się. Minął rok i rodzinka się przyzwyczaiła i nawet jak się bulwersują to już ja o tym nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiem Ci, że niby teraz się komuś wydaje, że brak selekcji słów nie zaszkodzi, ale życie jest nie do przewidzenia. Dzisiaj napiszemy, że "Kurwa mać, ale zjebałam", a jutro się okaże, że super oferta przeszła nam koło nosa - chcieli zaproponować świetne stanowisko, ale niestety po wywiadzie w sieci, wulgarnych nie zatrudniamy... .

    OdpowiedzUsuń
  10. Pisać można wszystko, bez hamulców, ale trzeba byc przygotowanym na ewentualną gównoburzę. Można pisać o tematach kontrowersyjnych, ale w sposób kulturalny oraz taki, który nie przygniata tylko i wyłącznie własnym zdaniem- bo ja i tylko ja mam rację! Wiem wszystko i o wszystkim, a wy gówno wiecie!

    Nigdy nie wiesz kto Cie czytam, bo nie wszyscy Ci to powiedzą. Trzeba trochę przystopować, bo gdyby puścić wszystkie emocje mogłoby to się skończyć niemałym "KUKU" :)- tak sobie myślę ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. wolnośc słowa i wypowiedzi - w odpowiednim tonie. Wszystko zalezy od charakteru blogera :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja bym chciała same takie teksty pisane bez hamulców w blogosferze, takie czytam najchętniej. Ale czasem sama się hamuje, zwłaszcza odkąd familia się zwiedziała i czytuje moje wypociny.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja wykorzystałam bloga w celu uświadomienia mojej teściowej w temacie drugiego dziecka. Od tamtej pory tematu nie ma ;) Słowo pisane ma moc!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)

TOP