Jeśli po przeczytaniu tytułu wpadliście tu w nadziei na to, że zdradzę wam wysokość tajemniczych horrendalnych dochodów blogerów, że dowiecie się, ile taki bloger wydaje i na co go stać, albo czy najnowszą zabawkę dla dziecka kupił, czy przytaszczył z innymi darami losu z jakiegoś spotkania, to...sorry, muszę was rozczarować. Niestety nie dowiecie się, na co może pozwolić sobie bloger. Przynajmniej nie w tym sensie.
Każdy
bloger pisze w swoim stylu. Jedni mają tak zwane lekkie pióro i nawet
napisanie postu o dupie Maryny nie sprawia im najmniejszego problemu.
Inni tworzą posty w pocie czoła, ale za to robią fantastyczne zdjęcia, za
które zbierają setki lajków na FB. A jeszcze inni w prosty sposób
potrafią doradzić jak bawić się z dzieckiem, upiec sernik czy naprawić
radio. I o ile ich pisanie opiera się właśnie o te nieszkodliwe porady i
piękne zdjęcia to problemu nie ma.
Problem pojawia się, wtedy kiedy bloger chce coś przekazać, kiedy coś go męczy, gryzie, albo zwyczajnie wkurza. Bloger też człowiek i czasami musi, bo inaczej się udusi.
Owszem mógłby zadzwonić do przyjaciela, ale wtedy odbiór byłby
jednoosobowy, a takie statystyki to żadnego blogera nie rajcują, nawet
tego najmniej znanego. Bloger potrzebuje rzeszy odbiorców. Im więcej, tym
lepiej.
No i właśnie od tej rzeszy, często zależy na ile bloger może sobie pozwolić.
Nie, żeby robili jakieś dobrowolne składki na rzecz blogera, co by sobie
mógł uzbierać na skromną willę z basenem. Raczej chodzi tu o to, kto na
tę rzeszę się składa. No bo jak taki bloger rzuci w przypływie
wściekłości jakąś k...ą (słownie oczywiście, bo k...a też człowiek i
rzucać nią nie wolno), a blogera dajmy na to podczytuje sąsiadka , babka
czy teściowa? Zgorszenie murowane.
Albo
dajmy na to, poniesie blogera fantazja ułańska i tak szczerze od serca
napisze co mu tam na wątrobie leży (nie licząc wczorajszej sałatki i
drinka), że szef głupi, w szkole jego dziecko ma przesrane, bo
nauczycielka niedouczona, a koleżanka z pracy to idiotka. Na to wszystko
dorzuci jeszcze swoje trzy grosze w temacie polityki prorodzinnej,
karmienia piersią (temat zawsze hot!) czy aborcji i już afera gotowa. No
bo czy ktoś da blogerowi gwarancję, że szef, nauczycielka i koleżanka z
pracy w wolnej chwili nie podczytują jego bloga? No i co tu zrobić jak palce świerzbią i człowieka ciągnie żeby sobie ulżyć i jadu trochę na blogu pozostawić żeby na duszy lżej się zrobiło, a gdzieś tam w środku zaciąga się hamulec?
Pytanie
teraz czy taki tekst na hamulcu jest wartościowy? Czy nie lepiej byłoby,
gdyby każdy bloger pisał dokładnie to, co myśli nie mając z tyłu głowy
świadomości, że kiedy kliknie 'opublikuj' nie będzie odwrotu, a jego
nieprzemyślany, choć niewątpliwie szczery słowotok, dotrze do tych,
którzy niekoniecznie zgadzają się z jego przemyśleniami? Pewnie dużo
lepiej byłoby, gdyby każdy tekst był szczery do bólu (osobiście uwielbiam
czytać takie teksty, nawet jeśli się z nimi nie zgadzam), jednak nie
zawsze jest to możliwe, bo bloger też człowiek. Żyje w stadzie i
raczej z tego stada nie ucieknie, więc narażony jest na konsekwencje
tego, co przelewa przez klawiaturę nie tylko w sieci, ale również w
życiu i jak to w życiu bywa nie zawsze na wszystko może sobie pozwolić :)
Fajny temat:)
OdpowiedzUsuńWiec najlepiej pisac anonimowo:)
OdpowiedzUsuńsą tacy, którzy mają w nosie opinię publiczną i po prostu piszą poruszając te kontrowersyjne tematy - z potrzeby pisania i podzielenia się ze światem swoim zdaniem. Mnie to gubi, że nie mam właśnie dystansu do siebie i boję się wdepnąć na minę
OdpowiedzUsuńBloger może sobie pozwolić na wszystko. Tylko musi mieć twardą d... w razie odwetu ;)
OdpowiedzUsuńDooookladnie! ;)
UsuńWolałabym, żeby bloger zawsze pisał to co myśli, niż w niemal każdym poście polecał mi pożałowania godne produkty, za reklamę których dostał pieniądze.
OdpowiedzUsuńAnna Tygrysiaki dobrze to podsumowała :) Nie lubię kontrowersyjnych tematow, o których pisze połowa blogerów, ale lubię pisać w mocjach, kiedy czuję, że musze coś wywalić z siebie i jak to mówi mój mąż - wtedy ponoc wychodzi mi to pisanie najlepiej :)
OdpowiedzUsuńO pięknie ujęte. Odwet raczej zawsze będzie, gdy temat gorący. Czasami warto jednak gryźć się w język, bo np modny i jednocześnie ostry temat zdecydowanie bardziej irytuje, gdy na każdym blogu jest poruszany.
OdpowiedzUsuńPisać każdy może, ale trzeba uważać, bo możemy dostać po łapach i wtedy może się rozpętać piekło. Z drugiej strony pisanie w sieci nie powinno być formą terapii dla sfrustrowanych, tak można pisać do szuflady, będzie bezpieczniej dla wszystkich :) Ja piszę o książkach, to nie są recenzje, ale moje subiektywne opinie, luźne zapiski. Nie wymądrzam się i nikogo tekstami nie prowokuję, nie udaję kogoś kim nie jestem i chyba o to w tym chodzi, trzeba być po prostu sobą, pozdrawiam serdecznie i zapraszam na mój blog! http://matkapolkaczytajaca.blox.pl/
OdpowiedzUsuńOj skąd ja to znam? Rok temu miałam przeprawę z ciotką. Zrobiła nalot na mój dom i wyklęła mnie z rodziny za post o seksie, do tego wydzwaniała do męża z pytaniami czy wie co ja wypisuję. Nie dałam się. Minął rok i rodzinka się przyzwyczaiła i nawet jak się bulwersują to już ja o tym nie wiem.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że niby teraz się komuś wydaje, że brak selekcji słów nie zaszkodzi, ale życie jest nie do przewidzenia. Dzisiaj napiszemy, że "Kurwa mać, ale zjebałam", a jutro się okaże, że super oferta przeszła nam koło nosa - chcieli zaproponować świetne stanowisko, ale niestety po wywiadzie w sieci, wulgarnych nie zatrudniamy... .
OdpowiedzUsuńPisać można wszystko, bez hamulców, ale trzeba byc przygotowanym na ewentualną gównoburzę. Można pisać o tematach kontrowersyjnych, ale w sposób kulturalny oraz taki, który nie przygniata tylko i wyłącznie własnym zdaniem- bo ja i tylko ja mam rację! Wiem wszystko i o wszystkim, a wy gówno wiecie!
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiesz kto Cie czytam, bo nie wszyscy Ci to powiedzą. Trzeba trochę przystopować, bo gdyby puścić wszystkie emocje mogłoby to się skończyć niemałym "KUKU" :)- tak sobie myślę ;D
wolnośc słowa i wypowiedzi - w odpowiednim tonie. Wszystko zalezy od charakteru blogera :)
OdpowiedzUsuńCiekawy tekst
OdpowiedzUsuńJa bym chciała same takie teksty pisane bez hamulców w blogosferze, takie czytam najchętniej. Ale czasem sama się hamuje, zwłaszcza odkąd familia się zwiedziała i czytuje moje wypociny.
OdpowiedzUsuńJa wykorzystałam bloga w celu uświadomienia mojej teściowej w temacie drugiego dziecka. Od tamtej pory tematu nie ma ;) Słowo pisane ma moc!
OdpowiedzUsuń