9 maja 2016

Komunia święta - tradycja, wiara czy szpan?


 

Maj jednoznacznie kojarzy się z wiosną, prawdziwymi ciepłymi dniami, słońcem, długim weekendem (w tym roku nawet dwoma) i komuniami. Prawie 30 lat temu, kiedy sama przystępowałam do tego sakramentu, było to dla mnie naprawdę ważne wydarzenie. Z zapałem przygotowywałam się na pierwsze przyjęcie sakramentu, niespecjalnie zastanawiając się nad całą dodatkową otoczką. Sukienkę miałam po kuzynce, zresztą z tego, co pamiętam, nie była ona pierwszym dzieckiem, które przystąpiło w niej do Komunii, a ja nie byłam ostatnim. Teraz Komunia Święta o zupełnie inna bajka. Zastanawiam się, czy nadal jest to kwestia wiary, tradycji, a może chodzi tylko o szpan?


Coraz więcej osób, zwłaszcza młodych, deklaruje się jako osoby niewierzące, ewentualnie określa się jako 'wierzący niepraktykujący'. Drugi typ zakłada bardzo wygodne podejście do wiary - wierzę, ale na odległość, bez zobowiązań. Nie mam ochoty poświęcać godziny cennego weekendu, żeby iść z rodziną na niedzielną mszę, bo wolę zakupy w galerii czy zwyczajnie posiedzieć w domu. Przyjmuję tylko to, co mi osobiście pasuje w tym właśnie sakramenty.

Liczba niewierzących lub tych niepraktykujących zdecydowanie spada, kiedy przychodzi moment na chrzest, ślub czy właśnie Komunię. Dla wielu jest to okazja do wyprawienia świetnej imprezy, pochwalenia się tym na co nas stać przed rodziną i znajomymi, zrobienia sobie sesji zdjęciowej, ale również okazja do zgarnięcia coraz to wymyślniejszych i bardziej kosztownych prezentów. Wielu też chrzci swoje dzieci lub posyła je do Komunii 'bo co powiedzą ludzie'. Będą się z dzieciaka w szkole śmiać albo wytykać go palcami, bo jest 'inny'. Takie podejście jest dla mnie o tyle absurdalne, ponieważ to my uczymy dzieci tolerancji i to od nas uczą się akceptacji drugiego człowieka. Dzieci bezkrytycznie przyjmują do wiadomości fakt, że kolega czy koleżanka nie chodzą na religię, czy nie przystępują do sakramentów, ale to od nas słyszą, że z tego powodu trzeba się od nich trzymać z daleka, bo wierzą w cokolwiek innego niż my.

Wracając do tematu Komunii, obserwując otoczenie, dochodzę do wniosku, że w naprawdę niewielu przypadkach ten sakrament traktowany jest z należytą powagą. Od pewnego czasu dzień ten stał się okazją do totalnego szpanu i to nie tylko ze strony rodziny dziecka, które sakrament przyjmuje, ale również gości. Chrzestni wzajemnie prześcigają się w kwestii atrakcyjności prezentu. Tradycyjny rower został zastąpiony quadem, laptopem, dronem czy operacją plastyczną uszu, ewentualnie kursem językowym za granicą. A nawet jeśli nadal jakimś cudem pozostał rowerem, to na pewno tym z dużo wyższej półki niż byłoby to konieczne. Coraz bardziej popularnym prezentem jest też koperta. Rzecz jasna na tyle gruba, żeby dziecię nie poczuło się urażone i odpowiednio doceniło taką formę prezentu. Przecież impreza komunijna tania nie jest więc dobrze, jakby się zwróciła.

Do tego oczywiście odpowiednia oprawa i nie mam tu na myśli zakupu książeczki do nabożeństwa czy przystrojenia kościoła. Mimo że tradycyjne stroje komunijne zostały zastąpione albami, wcale nie spowodowało to, że rzekoma rewia mody zniknęła, a wręcz przeciwnie. Sukienki na przebranie kupowane w salonach ślubnych lub szyte na zamówienie często według własnego projektu, lub pomysłu projektanta to główny temat rozmów wśród trzecioklasistek. Do tego oczywiście buty na obcasie i koniecznie wypasiony lokal, bo Komunia w domu czy osiedlowym klubie to wiocha. Terminy rezerwowane na dwa lata w przód to norma. Jeszcze przed wejściem do kościoła dzieciaki wymieniają się informacjami kto i co im podarował albo na jakie prezenty czekają. Msza to tylko drobny i nudny przerywnik, który jakoś trzeba przetrwać.

Wiem, że po tym poście będą ludzie, którzy przestaną mi mówić cześć na ulicy albo w ogóle przestaną się do mnie odzywać, bo nie zrozumieją, o co mi chodzi. Jednak tu nie chodzi o piętnowanie kogokolwiek, bo nie mi oceniać ich postępowanie. Staram się jednak zrozumieć. Dlaczego? Dlaczego ktoś, kto deklaruje się jako niewierzący, ktoś, kto nie chodzi do kościoła, a przy każdej możliwej okazji krytykuje każdego księdza, choć ostatnio na żywo widział jakiegoś właśnie na swojej komunii, zmusza swoje dziecko do sakramentów? Do uczestniczenia w czymś, w co nie wierzy, co wyśmiewa i co wydaje mu się zwyczajnie stratą czasu? Dla kasy? Bo ludzie będą gadali? Bo ładne zdjęcia będą? (argument wzięty z życia) Czy jeśli usłyszymy, że z okazji bar micwy też dzieciaki dostają prezenty, to przejdziemy nagle na judaizm?

O ile ochrzczenie małego dziecka nie zrobi mu wody z mózgu i nie spowoduje lawiny pytań, o tyle wysłanie dziewięciolatka do Komunii taką lawinę może już wywołać. Nagle dziecko, które na co dzień nie chodzi na mszę, wysyłamy co niedzielę do kościoła i na dodatkowe spotkania przygotowawcze. Każemy mu wklepywać na pamięć modlitwy, choć nigdy nie odmówiliśmy z nim pacierza. Jednocześnie nie potrafimy odpowiedzieć na jego pytania dotyczące wiary i głośno krytykujemy religię i obrządki, w których każemy mu uczestniczyć, sami często migając się od tego obowiązku obarczając nim dziadków dziecka lub zaprzyjaźnioną sąsiadkę, która ma dziecko w tym samym wieku.

Mam wśród znajomych osoby, które naprawdę są niewierzące. Nie stanęły przed ołtarzem dla wielkiej imprezy, nie ochrzciły dzieci dla ładnych fotek i nie posłały ich od Komunii dla prezentów. Są to ludzie konsekwentni w swoich wyborach, niewciskający swoim dzieciakom kitu i dający im dobry przykład, a jednocześnie uczący szacunku do religii - jakiejkolwiek religii.

Jakiego szacunku i do czego uczą 'wierzący'?

16 komentarzy:

  1. To racja... wiele rodzin robi cyrk na kółkach przed I Komunią Świętą... Jestem wierząca i praktykująca, choć wiadomo, że nie wszystko co związane z kościołem mi się podoba, nie każdy ksiądz jest "fajny' i nie zawsze będę się z nim zgadzać, ale nie dla księdza chodzę do kościoła. Już teraz widzę swoje braki w edukacji, która zakończyła się w szkole razem z lekcjami religii kiedy mój 3 latek spyta mnie o coś dotyczącego kościoła, wiary, Boga, a potrafi pytaniem zaskoczyć. Ale to my rodzice jesteśmy po to by dziecko uświadomić i nauczyć jak ważna jest wiara, jeśli już podjęliśmy się wraz z ochrzczeniem wychowania go w tej wierze. A w wieku 9 lat jest już trochę za późno, jeśli dotychczas dziecko nie chodziło z nami do kościoła i nie daliśmy mu dobrego przykładu, nie nauczyliśmy modlitw itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem polega na tym, że większość wraz z ochrzczeniem dziecka nie podejmuje się wychowania go w wierze bo chrzest to też tylko tak na pokaz. A z tym cyrkiem to święta prawda :)

      Usuń
  2. My w tym roku w czasie kolędy rozmawialiśmy z księdzem o dzieciach, które są posyłana przez niewierzących rodziców do Komunii. O stresie jaki temu towarzyszy, bo dzieci nie znają modlitw, piosenek, nie wiedzą jak zachować się w kościele. Nie wiem, czy góra prezentów zrekompensuje im ten stres.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, że jak patrzę na współczesnych ośmio- dziewięcio- latków to nie sądzę żeby miały jakiś stres. Oczywiście są takie pojedyncze jednostki, ale większość dzieciaków dostaje (nawet nie bezpośrednio) przekaz, że nie ma się czym przejmować bo to i tak tylko dla prezentów i na pokaz. I to jest niestety smutne.

      Usuń
  3. No włąśnie....z tą konsekwencją .....ja teraz na przykład widzę u niektórych brak konekwencji w kwestii kościoła. Niby tacy wierzący , a chodzą do kościoła dla ludzi.....tak samo jest z komunią i innymi sakramentami. Tak jak napisałaś : "bo co ludzie powiedzą?" Komunia czeka mnie za dwa lata.....strach o tym mysleć, dla mnie nie liczą się prezenty i takiego podejścią uczę córkę, ale....dzieciaki, szkoła.....wiemy jak złośliwi potrafią być rówieśnicy, jak szydzić potrafią!Nie planuję komunii w knajpie, bo mnie na to nie stać, ale teściowa.....ach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie problem w tym, że dzieci są złośliwe bo tak je wychowują rodzice. To od rodziców słyszą, że jak komunia (czy jakakolwiek impreza) to musi być w knajpie i jak ktoś tak nie robi to na pewno jest biedny. Swoją drogą też nie planuję komunii w restauracji i w nosie mam co kto powie.

      Usuń
  4. wierzę - niby. praktukuję, ale nie z własnej potrzeby. Chodzę do kościoła- choć nie regularnie - dla bąków. żeby one wiedziały jak wybrać, i umiały podjąć świadomą decyzję. Ale nie zamierzam robić w komunii Św. cyrku na kółkach. Dalej kojarzy mi sie głównie z przeżyciem duchowym. A cała ta oprawa zupełnie mi do tego nie pasuje

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja uważam nieco inaczej - lepiej jak poślą z obojętnie jakich pobudek. Bo może takie dziecko, gdy będzie chodzić na te spotkania przed-komunijne, będzie miało okazję dowiedzieć się czegoś o wierze i wyciągnąć własne wnioski. Teraz jest modne, żeby dziecku zostawiać wybór. Rodzice często mówią, że nie narzucają dziecku wiary, żeby samo zdecydowało. Ale wybór zakłada znajomość różnych opcji i wybranie z nich tej, do której jest się najbardziej przekonanym. A jak dziecko ma wybierać, skoro nie ma pojęcia o co chodzi w danej wierze, bo rodzice nic mu o niej nie opowiedzieli?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale żeby poznało, wystarczy żeby rodzic pokazał ten wybór. 'Zaprezentował' dziecku różne religie, porozmawiał, opowiedział. To, że sam jest niewierzący nie oznacza, że nie może się trochę podszkolić żeby pomóc dziecku w tym wyborze. To, że ja jestem wyznania Rzymsko-katolickiego nie powoduje, że nie opowiadam swoim dzieciom o innych religiach. Nie nakazuję im jednak uczestniczyć w obrządkach innych religii bo może kiedyś zechcą być buddystami czy judaistami.
      masz jednak rację,że bardzo często to modne 'pozostawianie wyboru' nie wiąże się zupełnie z niczym. Bo niby z czego takie dziecko ma wybierać jak mu rodzice tego wybory nie przedstawią.

      Usuń
  6. Nas to czeka za piec lat. Im mniej czasu do tego wydarzenia, tym większy stres dla mnie.
    I co gorsza w knajpie będzie o ja zła matka. Cóż począć, skoro najbliższa rodzina po prostu mi sie nie zmieści w domu przy stole? I mam na myśli zupełnie najbliższą rodzinę, dziadków, nasze rodzeństwo i chrzestnych...
    O otoczce póki co nie dyskutuję, bo przez te 5 lat może się wiele zmienić (mam złudną nadzieję).

    OdpowiedzUsuń
  7. A co zrobić kiedy rodzice są "różnych wyznań" i każde chce inaczej? Mąż "prawie-praktykujący" i bardzo wierzący, ja wierzę tylko w Boga, od KK trzymam się z daleka, bo kompletnie nie zgadzam się z głównymi założeniami religii katolickiej, są sprzeczne z moim sumieniem, mimo iż kiedyś sama bardzo przeżywałam pierwszą komunię. Ja nie widze sensu w chrzcie, wiem że nie wychowam dziecka "w wierze katolickiej", dla mnie to wręcz "grzech", kłamać na sakramentach, a ojciec jest marynarzem, zastanawiam się czy sam podejmie się tego "wychowania" i jaki efekt to da przez te "kilka miesięcy" w roku. Po za tym u niego ważne jest "co rodzina powie" zwlaszcza moja tesciowa. Nie chce robic dziecku krzywdy zmuszajac je do wiary której zalozenia sama krytykuje. Problem z rodziną męża i ich potencjalnie negatywnym nastawieniem do nieochrzczonego dziecka wydaje mi sie rownie problematyczny. Nie wiem co by bylo lepsze dla niego. Mam jeszcze pol roku na zastanawianie sie. Termin na listopad :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja przyznaję, że mam kryzys wiary, więc należę raczej go grupy: wierzący - niepraktykujący. Ale dziecko ochrzciłam z potrzeby serca. Nie ze względu na tradycję, czy nalegania rodziny - ja chciałam, żeby dziecko należało do tej wspólnoty. Opowiadam mu o Bogu i to dla mnie naturalne, że gdy przyjdzie czas komunii też pewnie do niej przystąpi. Ale będę chciała mu wyjaśnić co, po co i dlaczego.
    A teraz w rodzinie zostałam zaproszona na komunię. I jest dokładnie jak piszesz - wynajęta piękna sala, dziewczynka od dawna wie co chce dostać i w co będzie ubrana. Zapytałam ją co wie o tym sakramencie. Cisza z jej strony i oburzenie ze strony rodziców. Jak mam czelność ją pytać? Przecież to normalne, że ona nie wie o co w tym chodzi. Taką odpowiedź usłyszałam. A szczerze to myślę, że ona nie umie zrozumieć, bo sami rodzice nie rozumieją i nie widzą w tym duchowego sensu.

    OdpowiedzUsuń
  9. czuje mysle i uwazam to samo. mam mnostwo znajomych którzy ślubu to nie bo po co i na co. do koscioła nie chodzą. i w ogole temat Boga to abstrakcja ALE ALE jak chrzest czy komunia to czemu nie? tak samo z obchodzeniem Bozego Narodzenia. po co ludzie to robia skoro nie wierzą? bo frajda? bo klimat inny? bo prezenty??

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)

TOP