Dwadzieścia lat temu (plus minus kilka ładnych lat) jawił mi się jako najcudowniejsza rzecz pod słońcem. Wraz z resztą dzieciaków czekaliśmy na niego dziesięć długich miesięcy i tylko weekendy, ferie tudzież przerwy świąteczne, pozwalały jakoś nam przetrwać i doczekać tego cudownego letniego dnia. Kiedy nadchodził, radości nie było końca, a wizja dwóch miesięcy wolności była niczym wizja raju z obrazu Lucasa Cranacha. Błogi spokój i szczęście. Nie wiedzieć czemu nasi rodzice nie do końca podzielali nasz entuzjazm, a kiedy zbliżał się magiczny i tak długo wyczekiwany 24 czerwca na ich twarzach malował się wyraz niepokoju wyrażający jedno: O matko! Nadchodzi koniec roku!
No tak, zakończenie roku szkolnego chyba od zawsze dzieliło pokolenia. Mimo przeróżnych wyników na świadectwach i pasków niekoniecznie tam gdzie byśmy chcieli, uszczęśliwiało rzesze rozbrykanych dzieciaków i spragnionej wolności młodzieży, a przyprawiało o gęsią skórkę rodziców. O ile za czasów mojego dzieciństwa powszechna była instytucja babci, która przeważnie mieszkała w tym samym domu i bez problemu przejmowała opiekę nad dziatwą, którą przez dwa letnie miesiące nie opiekowała się szkoła, o tyle aktualnie sprawa nie jest już taka oczywista. Kiedyś babcia była w domu, teraz wiele babć nadal pracuje i jak nie trudno się domyślić, nie może zająć się wnukami. Poza tym w czasach kiedy to nie praca przychodzi do nas, ale my jeździmy za pracą, babcie często są setki kilometrów dalej i tym bardziej nie mogą wyręczyć rodziców w opiece.
Nie myślcie jednak, że koniec roku szkolnego przeraża wyłącznie rodziców pracujących. Koniec roku przeraża WSZYSTKICH rodziców bez wyjątku, a jeśli ktoś uważa, że go nie przeraża, to kłamie, koniec i kropka. Pamiętam moje przerażenie, kiedy Starszak pierwszy raz szedł do zerówki, jednak w domu został Młody, dlatego rozłąka nie była aż tak dotkliwa. Kiedy jednak rok temu Starszak poszedł do pierwszej klasy, a my zdecydowaliśmy, że powierzymy oświacie przedszkolnej również Młodego, przerażenie sięgnęło zenitu. Nie trwało jednak długo. Kiedy dokładnie drugiego września po odprowadzeniu Starszaka do szkoły, a Młodego do przedszkola wróciłam do domu, natychmiast doszłam do wniosku, że nic lepszego nie mogło mi się przytrafić. Jeśli w tym momencie pomyślałeś o mnie, że jestem wyrodną matką, to znaczy, że sam nie przeżyłeś jeszcze takiej sytuacji. Pogadamy, jak się pozbędziesz swoich ukochanych kokonów z domu na pięć godzin dziennie. Przy całej swojej bezgranicznej miłości do nich, będziesz odstawiał dziki taniec radości, bo oto w twoim domu na chwilę nastanie ład i cisza, a ty będziesz mieć możliwość wypicia kawy w ludzkich warunkach.
Jednak jak to zwykle bywa w życiu, szczęście nie może trwać wiecznie no i nie trwa, bo nadchodzi TEN dzień. Dzień, na który twoje potomstwo czeka z utęsknieniem, a na wspomnienie, którego ty bledniesz i mdlejesz z przerażenia. Sam nie możesz uwierzyć, że data, która przez większość twojego młodzieńczego życia wzbudzała w tobie absolutną euforię, teraz budzi pierwotny lęk, a resztki rozsądku podpowiadają ci, że wyrwanie kartki z kalendarza i spalenie jej przy świetle pełni księżyca z zachowaniem wygooglowanych rytuałów nie rozwiąże problemu. Ten dzień nadejdzie i będziesz musiała się z nim zmierzyć, stanąć twarzą w twarz i z trybu 'szkoła/przedszkole' przestawić się na tryb 'wakacje'. O ile twoim dzieciom przyjdzie to wybitnie łatwo, ty możesz mieć spore problemy. Od tego dnia twoje kochane skarby będą w domu 24h na dobę i bez jakichkolwiek skrupułów będą z tego korzystać. Przygotuj się więc na nierówną walkę, w której oni będą tą stroną, która będzie miała mega fun, a ty będziesz tą, która im ten fun będzie zapewniać :)
Żeby jednak nie było aż tak drastycznie, wypada wspomnieć, że koniec roku szkolnego ma również pewne zalety.
- Wreszcie się wyśpisz. Nawet jeśli twoje dzieci budzą się o nieludzkich godzinach, to jeśli chodzą do placówek oświatowych, znaczy to, że są już na tyle duże, że potrafią się zająć same sobą. Dziecię przyniesie sobie zabawki, a ty pośpisz jeszcze godzinkę, bo przecież nie musisz się zrywać na ósmą do szkoły.
- Wyjedziesz. Jeśli tylko masz taką możliwość finansową lub jesteś posiadaczem rodziny, która cię przygarnie, najprawdopodobniej zaplanowałaś już wyjazd. Nieważne gdzie, ważne, że wreszcie wyjedziesz i oderwiesz się, choć na kilka dni od domowych obowiązków. W pięknych okolicznościach przyrody nawet kokony są jakby bardziej oswojone ;)
- Nie będziesz musiała chodzić na wywiadówki. Zawsze mnie dziwiło, dlaczego mój tata nigdy nie chciał iść na zebranie, a moja mama też nie pałała miłością do tego typu wydarzeń, mimo że nie musieli się wstydzić za moje oceny. Teraz już wiem. Też się nie muszę wstydzić, ale zebrania to koszmar.
- Będziesz mogła, a nawet musiała poświęcić kokonom więcej czasu, a jak powszechnie wiadomo, wspólnie spędzony czas zbliża i procentuje na przyszłość.
Miłych wakacji mamuśki. To jak? Cieszycie się, czy czujecie powiew grozy? ;)
P.S MP albo się kocha, albo nienawidzi. Mówiąc jaśniej, tekst przeznaczony tylko dla tych z poczuciem humoru :D
Koniec roku w przedszkolu to same problemy. Miesiąc bez placówki ... kombinacje i szukanie "ofiar", które zajmą się maluchem przez miesiąc kiedy -kole jest zamknięte na 4 spusty. Dwa tygodnie mamy już ogarnięte, ale pozostałe dwa... jak babcia nie pójdzie na L4 to kicha będzie jak nic, bo urlop jest ograniczony ;(((( :)
OdpowiedzUsuńU nas p-le dyżuruje cały lipiec, a w sierpniu p-le obok więc pracujący rodzice nie mają problemu z dzieckiem. My nie korzystamy bo nie ma takiej potrzeby, ale łatwo wytrzymać w domu nie będzie :D
UsuńJa już swoją opinię wyraziłam w swoim tekście :) Niby się cieszę, ale właśnie w tym tygodniu dostaję przedsmak tego co mnie czeka w czasie wakacji :)
OdpowiedzUsuńKurczę nie mam pojęcia jak to jest, bo dziecka nie mam ale ale lubię to Ciebie wpadać i się dowiadywać, jak to moja mama musiała się czuć jak mialam wakację. Plus jest taki że mam 5 lat starszą siostrę, więc gdy ich nie było całe dnie bo byli w pracy, męczyłam siostrę i potrafiłam zająć się sama sobą. Może dlategoż też tak tego nie przeżywali. :)
OdpowiedzUsuńMy mieliśmy babcię i dziadka, którzy się nami zajmowali,a na dodatek w pakiecie dostawali też moje kuzynostwo. Musieli mieć wesoło :D
UsuńJak dobrze, że jako matka nie znam powyższych uczuć związanych z końcem roku szkolnego mojego dziecka ;-)
OdpowiedzUsuńA mnie nie przeraża, bo w moim wypadku niczego nie zmienia :p Przypomnę sobie za kilka lat ;)
OdpowiedzUsuńSpoko odwiedzę cię z kokonami to na własnej skórze doświadczysz o czym piszę :D :D :D
Usuń