16 czerwca 2016

Pełnia szczęścia w za małych kaloszkach


szczęście

Biała, idealnie wyprasowana koszula lub bluzka. Czyściutkie spodnie bez łat na kolanach i krawat lub granatowy pulowerek. Do tego perfekcyjna fryzura prosto od fryzjera, czysta buzia i rączki. Nienaganne zachowanie, dbałość o każdy szczegół i rozkoszny uśmiech. Tylko że rzeczywistość przeważnie wygląda inaczej i nie jest ubrana w odświętne ubranko. Dziecięca pełnia szczęścia wygląda zupełnie inaczej i jest ubrana w za małe kaloszki.


To jasne, że chciałabym, żeby moje dzieci zawsze wyglądały ślicznie, były czyste i ładnie ubrane. Chciałabym, żeby nowy t-shirt wytrzymał w niezmienionym stanie dłużej niż 20 minut, a spodnie nie dorobiły się łat na kolanach już po zaledwie drugim założeniu. Chciałabym, żeby skarpetki się nie darły, czapki nie gubiły, a plamy z błota, trawy i farby znane były tylko z opowiadań innych dzieciatych koleżanek (a co tam, cudze dzieci mogą chodzić brudne). Byłoby idealnie....tylko czy na pewno byłaby to pełnia szczęścia?

Lubię porządek, śmieję się, że głęboko we mnie drzemie moja druga pedantyczna natura, która objawia się czasem w całkiem nietypowy sposób. W moim domu nie jest sterylnie, ba często nie jest nawet mniej więcej posprzątane, ale wolę, kiedy wszystko jest na swoim miejscu, kiedy nie otacza mnie chaos i nie nadeptuję bosą nogą na klocek Lego. Lubię kredki, bo nie brudzą. Na dźwięk słowa plastelina czy farby dostaję dreszczy - z tego nie może wyniknąć nic dobrego i na pewno źle to się skończy. Czysty, posprzątany na błysk dom i porządek, który przetrwa dłużej niż godzinę to takie moje skryte marzenie. Podświadomie jednak czuję, a nawet wiem, że pełnia szczęścia jest zupełnie gdzie indziej.
 
szczęście

Kilka dni temu miałam iść z Młodym po Starszaka do szkoły. Na zewnątrz ulewa. Włożyłam Młodemu płaszcz przeciwdeszczowy i nagle olśniło mnie, że w tej ulewie jego adidasy wytrzymają co najwyżej do końca ulicy, a potem nie będą się już nadawały do niczego. W pośpiechu zaczęłam szukać kaloszy. Są, jakieś, rozmiar 28. Kurcze Młody nosi 30. Szybka decyzja, żeby przymierzył. Młodemu aż się oczy zaświeciły, widzę, że buty za małe, że paluszki podkurczone, ale Młody za nic się nie przyzna. Kalosze są dobre koniec i kropka. Kapituluję i wychodzimy.

Po drodze Młody zalicza wszystkie kałuże, wchodzi, wskakuje, wbiega. W pierwszym odruchu chcę powiedzieć 'nie rób, zmoczysz spodnie', ale gryzę się w język, bo na twarzy Młodego przy każdym skoku w kałużę maluje się pełnia szczęścia, która wynagradza wizję kolejnego prania. Jego spodnie ociekają wodą i błockiem z kałuży, ale co tam najważniejsze, że jest zabawa. W pewnej chwili staje przed naprawdę głęboką kałużą i spogląda na mnie pytająco. Mówię 'dalej, idź' i jeśli wcześniej wydawało mi się, że był szczęśliwy, to dopiero teraz widzę jak bardzo szczęśliwy być może. Moja pełnia szczęścia w za małych kaloszkach...
 
 

14 komentarzy:

  1. Jakby to powiedzieć... Ja tez mam kalosze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I przyznaj się, też lubić od czasu do czasu poskakać :D

      P.S Też mam kalosze :)

      Usuń
    2. ba! pewnie, że lubię :) boso tez

      Usuń
  2. Ha ha :) I ja mam kalosze i moja córka ma-ona tez nie przyzna sie za nic, ze sa jej za małe! Dziś na pewno się przydadzą :) Ja wiem, że szczęśliwe dzieci to te brudne i mokre, ale ja nie umiem na to oka przymnkąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No powiem ci, że mi też ciężko, ale czasem pozwalam na takie szaleństwa. Niech ma, nas też rodzice nie ograniczali i od czasu do czasu pozwalali się umorusać :)

      Usuń
  3. Chyba każdy maluch lubi poskakać po kałużach i nie ominie żadnej okazji, aby to uczynić :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A my właśnie musimy kupić nowe kalosze, ale nigdzie nie umiem na jakieś fajne natrafić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że dla dzieci ważne jest żeby kalosze w ogóle były, reszta jest nieistotna :D

      Usuń
  5. U nas dzisiaj też było kaloszowe szaleństwo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super blog ;)bardzo mi sie podoba . Ja dopiero sie rozkreacam i zapraszam do siebie

    https://m.facebook.com/Nieogarnieta-MaMa-136755623411449/?ref=bookmarks

    OdpowiedzUsuń
  7. Koniecznie musimy się zmobilizować i zakupić kalosze dla wszystkich ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupujcie koniecznie. U nas tylko mężowski nie ma, ale jakoś nie wyobrażam go sobie latającego po kałużach :D

      Usuń
  8. Oj tam, za małe - ważne, że można poskakać :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)

TOP