![]() |
źródło: http://babyonline.pl/ |
O tym, że edukacja w naszym kraju kuleje od samego dołu, po samą górę pisałam nie raz. W szkołach młodzież uczy się gdzie leży jakaś tam górka w Afryce, o której nawet sami tubylcy niewiele wiedzą, a nikt nie wpadnie na to, żeby nauczyć te same dzieci jak wypełnić podstawowy druk w jakimkolwiek urzędzie. Tłucze się im do głowy budowę pantofelka (sama do dziś pamiętam i nadal żywię nadzieję, że ta wiedza mi się w końcu przyda), a nie mówi im się, skąd się bierze człowiek...
Właśnie sejm odrzucił projekt ustawy o zaostrzeniu aborcji, chwała im za to, o ile za chwilę nie złożą jeszcze bardziej poronionego pomysłu. Słuchając sejmowej dyskusji, która poprzedzała głosowanie przyznam, że nóż mi się w kieszeni otwierał, a przerażenie powodowało, że sama nie wierzyłam momentami w to, co słyszę. Po tej całej debacie nasunął mi się jeden wniosek - Polsce potrzebna jest edukacja...seksualna.
Toczące się od jakiegoś czasu dyskusje na temat aborcji, dostępności środków antykoncepcyjnych czy pigułek po to jedno, ale może by tak zacząć od początku, od edukacji właśnie. Może najpierw wytłumaczyć społeczeństwu na poziomie szkoły podstawowej/średniej skąd się w ogóle wzięli? Z moich osobistych obserwacji wynika, że poziom wiedzy z tej dziedziny jest w opłakanym stanie. Owszem już gdzieś w okolicach piątej czy szóstej klasy (przynajmniej za moich czasów tak było) dowie się młody człowiek, jak wygląda na golasa płeć przeciwna, dowie się, że do zapłodnienia potrzebna jest komórka żeńska i męska, ale niewiele poza tym, bo to lekcje biologii, a nie seksu. Nota bene słowo 'seks' niewielu ludziom przechodzi przez gardło, więc jakby mieli o tym uczyć ;)
Wierzyć się nie chce, że młodzież naprawdę myśli, że można w ciążę zajść od całowania albo seksu oralnego, a od pierwszego razu się nie wpada. Niestety jest to przerażający fakt. Temat seksu w polskich rodzinach to nadal temat tabu. Wszyscy to robimy, tylko nikt się nie przyznaje, a czterdzieści milionów obywateli to niepokalane poczęcia. Dzieciaki wiedzę o seksie czerpią z internetu i od równie 'dobrze' wyedukowanych znajomych zamiast od naprawdę wyedukowanych nauczycieli lub rodziców. Skutek jest taki, że potem dorosłe kobiety nie potrafią obliczyć swojego cyklu miesięcznego, nie mają pojęcia, kiedy mają dni płodne, pigułki łykają na wyczucie, a z sejmowej mównicy słyszy się o dostępności w Polsce pigułek wczesnoporonnych (przez moment sądziłam, że się przesłyszałam).
Budujące jest to, że coraz więcej młodych ludzi przestaje tłuc swoim dzieciakom o bocianach i kapuście, ale nadal jest to kropla w morzu potrzeb. O środkach antykoncepcyjnych w polskich rodzinach się nie mówi no, chyba że jest to kalendarzyk małżeński, bo wstyd, grzech i ogień piekielny, i ogólnie przecież to samo złoooo. Tylko potem jak panna z brzuchem przyjdzie to wstyd na całą wieś. Większości męskiej populacji wydaje się, że stosunek przerywany to jedna z metod antykoncepcyjnych i jak się z takiej metody dziecko przydarzy to przecież nie jego, bo uważał.
Nawet jeśli młodzież otrze się o edukację seksualną to takie pojęcia jak wspomniana już antykoncepcja, masturbacja czy homoseksualizm pomijane są krępującym milczeniem o cyberprzemocy nie wspominając nawet, a według mnie to temat, który każdy rodzic powinien przedyskutować ze swoim dzieckiem od momentu, kiedy po raz pierwszy pozwoli mu korzystać z internetu.
Na koniec żarcik mężowskiego odnośnie tych rzekomych pigułek wczesnoporonnych w Polsce. "Idąc tym tropem plemnik i komórka jajowa to poniekąd też już człowiek dlatego proponuję karać facetów za masturbację, a kobiety co miesiąc wsadzać na tydzień do więzienia."
P.S Dobrze, że nikt tego nie słyszał, bo coś czuję, że męskiej populacji pomysł z tygodniowym więzieniem mógłby się spodobać ;)
Na szczęście przestaje w domach to byc temat tabu, ale nauka w szkole to dobry pomysł!
OdpowiedzUsuńZ dziećmi trzeba umieć rozmawiać. Samo życie i nie trzeba się tego wstydzić.
OdpowiedzUsuńMatka uważaj, żeby niejaki Tomasz T. tego nie przeczytał, bo na bank podchwyci temat i za wytrzepane plemniki, grzesznicy pójdą siedzieć.
OdpowiedzUsuńJestem rocznik '89 i o dziwo miałam ogromne szczęście. Pamiętam, że edukację seksualną w szkole pierwszy raz miałam w wieku 10 lat- osobno dla dziewczyn i chłopców. Pani psycholog nam wszystko opowiedziała i dostałyśmy wtedy dość obszerne materiały na temat zmian jakie zachodzą w naszym ciele i także o pierwszym razie, jak bardzo jest ważny. Pamiętam, że były one produkcji Always (plus dla nich za to, na prawdę były super!). Później w gimnazjum również miałam bardzo szczegółowe omówienie wszystkich metod antykoncepcji wraz z ich plusami i minusami, i to było o dziwo... na lekcji religii (pozdrawiam Panią Katechetkę, była cudowną osobą!). Najśmieszniejsze było później liceum, gdzie miałam jedynie Wychowanie do życia w rodzinie, na którym było opowiadane jaka jest rola rodziny itp., a pani od biologii nie potrafiła wykrztusić słowa macica... Za to ja się stałam głównym ekspertem od uświadamiania koleżanek jakie zagrożenia wiążą się z seksem (łącznie z tym, że jedną uchroniłam przed wpadką wysyłając do ginekologa po tabletki) i co najzabawniejsze- zaczęłam aktywne życie seksualne jakieś dwa lata później niż one...
OdpowiedzUsuńW szkołach edukacja seksualna to porażka, mój syn w gimnazjum na nią nie chodzi uważa, ze to strata czasu, my szybko zaczęliśmy ich edukować w tym temacie, poza tym każdą ciąże przechodzą "razem ze mną" więc wiedzą skąd się biorą dzieci itp. Dodatkowo mąż dokładnie obrazkowo przedstawił cała anatomię mężczyzny i kobiety do dziś nie chcą tego oglądac :D
OdpowiedzUsuńMiałam edukację seksualną w szkole ale to była totalna porażka. Więcej uczyły nas wówczas raczkujące "internety" niż nauczyciele.
OdpowiedzUsuńNie więzienie dla kobiet, ale pogrzeb podpasce będą musiały robić.
OdpowiedzUsuńNapisana sama prawda. Bez edukacji nie ma nic. ewentualnie patologia pod postacią noworodka w reklamówce, albo uszkodzeń ciała podczas robionej gdzieś w śmieiowych warunkach aborcji.