3 listopada 2016

4 tysiące za życie(m)


ustawa za życiem

Gruchnęło. Po zamieszaniu, jakie wywołał projekt obywatelski wnioskujący o zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej, wydawało się, że choć przez chwilę nic nie będzie w stanie społeczeństwa zaskoczyć. A jednak. Tym razem dla odmiany nie obywatele, a rząd postanowił popisać się błyskotliwością i przyjął do dalszych prac projekt tak zwanej ustawy 'Za życiem'. Tradycyjne media i internet huczą, społeczeństwo się buntuje, bo 4 tysiące, o których dziś tak głośno to jednak za życie odrobinę mało.


Przyznaję szczerze, kiedy pierwszy raz usłyszałam o tym najgłośniejszym założeniu ustawy, pomyślałam, że równie dobrze ktoś mógłby stanąć przed rodzicami dzieci niepełnosprawnych i napluć im w twarz. Sama znam takie rodziny i wiem, że te kilka tysięcy to jest tylko kropla w morzu potrzeb. Często miesięcznych potrzeb. Pomyślałam, że to upokarzające i że ktoś, kto wpadł na pomysł tej ustawy, niesmacznie sobie zakpił. W pierwszym odruchu chciałam wysmarować tekst, jak to rząd robi sobie z ciężko doświadczonych ludzi żarty. Taki tekst jednak nie powstał. Dlaczego? Dlatego, że mam zasadę, że zanim coś napiszę, to sprawdzam. Sprawdzam, czy to, co serwuje mi medialna 'papka' chociażby leży koło prawdy i ile w tym emocji, a ile rozsądku.

Przede wszystkim emocje

Nie dziwię się rodzicom, że projekt ustawy 'Za życiem' wzbudził w nich oburzenie. Tak jak napisałam powyżej, we mnie również. Nie dziwię się, że wywołał emocje, bo jeśli chodzi o życie i zdrowie dzieci, emocji nie da się uniknąć, a w obliczu tego, co się działo ostatnio, są one tym bardziej na wysokim poziomie. Nie dziwię się, że kwota czterech tysięcy powoduje pusty śmiech, bo każdy, kto zetknął się z dzieckiem ciężko chorym, wie że takie pieniądze niczego nie zmienią. Pozwolą na łatwiej przeżyty tydzień, miesiąc? Nie spowodują, że dziecko nagle wyzdrowieje, że jedno z rodziców nie będzie musiało zrezygnować z pracy i że każdego dnia nie będzie patrzyło na cierpienie swojego największego skarbu.

Kolejna pożywka dla patologii

Argument o tym, że kobiety będą się nabierać na cztery tysie i rodzić dzieci mimo wszystko szczerze mówiąc, mnie osobiście rozbawił. Naprawdę ktoś uważa, że jakakolwiek kobieta zdecyduje się urodzić ciężko chore dziecko wyłącznie dla kilku tysięcy na koncie? Czy naprawdę ktoś uważa, że kobiety w tym kraju są kretynkami? Jeśli ktoś decyduje się donosić ciążę, pomimo wiedzy, że jest to ciąża trudna i że ukochane i wyczekiwane dziecko urodzi się nie tak 'idealne' jakbyśmy tego chcieli, to uwierzcie, naprawdę dobrze ten krok przemyślał. Takiej decyzji nie podejmuje się z powodu tego, że ktoś nam dał przysłowiowego lizaka. Taka decyzja to owoc wielu nieprzespanych nocy, kłębiących się naprawdę przeróżnych myśli, sumienia, dyskusji, rozmów i łez. A nawet jeśli ktoś miałby ochotę na taki wyczyn dla tych trzech zer (w co naprawdę wątpię) to ustawodawca zaznacza, że świadczenie przysługuje wyłącznie tym kobietom, które od 10 tyg. ciąży pozostawały pod opieką lekarza.

4 tysiące za życie

Jednym z głosów przeciw jest to, że ktoś, kto ustawę stworzył wycenił ludzkie życie na 4 tysiące. Fakt, jak już tu kilka razy wspomniałam kasa słaba. Tylko że to nie jest żadna wycena, bo życia wycenić się nie da. Nikt tu nikomu nie płaci za urodzenie dziecka i nie próbuje marnymi złotówkami zrekompensować cierpienia. To jest zwyczajnie niemożliwe. Nikt nie przekonuje: 'wydaj na świat chore dziecko, to ci zapłacimy'. Takie myślenie to tylko i wyłącznie nadinterpretacja tych, którzy jak chcą się przyczepić, to się przyczepią.

Ustawa to nie tylko kasa

Mimo że o kasie głównie mowa i wokół niej zrobiono najwięcej medialnego szumu, to ustawa to nie tylko to jednorazowe świadczenie. Zakłada ona również:

- dostęp do informacji w zakresie rozwiązań wspierających

- dostęp do diagnostyki prenatalnej (również w zakresie zabiegów wewnątrzmacicznych)

- możliwość przeprowadzenia porodu w szpitalu III stopnia referencyjności (czyli przeznaczone dla kobiet o wysokim zagrożeniu ciąży, jej patologicznym przebiegu, z wysokim ryzykiem porodu przedwczesnego)

- zapewnienie odpowiednich świadczeń opieki zdrowotnej

- wsparcie psychologiczne

- rehabilitację leczniczą

- prawo do korzystania poza kolejnością ze świadczeń opieki zdrowotnej oraz z usług farmaceutycznych

To tak pokrótce bo ustawa ma jeszcze więcej założeń, ale jak widać, nie o samą kasę się rozchodzi.

Dlaczego już nie krytykuję

Pomimo początkowego wzburzenia, postanowiłam przeanalizować temat na chłodno i doszłam do wniosku, że projekt ustawy wcale nie jest taki zły pod jednym warunkiem, ale za to bardzo istotnym. Jeśli równocześnie za ustawą "Za życiem" nie pójdzie zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej. Jeśli by do tego doszło, stanę w szeregach tych, którzy dziś krzyczą, że ustawa to zło.

Prawda jest taka, że w obecnej chwili rodzice dzieci niepełnosprawnych często odbijają się od ściany: biurokracji, bezsilności, bezduszności czy ogólnie systemu. Zostawieni sami sobie w zasadzie od początku, z nędznymi zasiłkami, w kolejkach do specjalistów, które nigdy się nie kończą. I nagle, kiedy ktoś chce im coś dać, coś dla nich i dla ich dzieci zrobić podnosi się larum?

Ustawa nie spowoduje, że będzie pięknie

Nie mówię, że ta próba 'dogodzenia' rodzicom dzieci niepełnosprawnych jest idealna. Nie twierdzę, że to nagle wszystko załatwi, że będzie pięknie i będzie słychać śpiew jednorożców. Nie. Pewnie nadal będzie ciężko, nadal będzie strach, łzy i chwile zwątpienia. Takich ustaw nie pisze się w trzy tygodnie i ta również ma wiele wad i niedomówień. Nie rozwiązuje wszystkich problemów i nie spełni wszystkich oczekiwań. Pozostawia nadal wiele pytań, na które nie daje odpowiedzi. Jednak skoro teraz jest zero to czy nie lepiej mieć cokolwiek? 
Jasne, że pieniądze są ważne, bez nich to i umrzeć godnie ciężko, a co dopiero mówić tu o życiu, które wymaga szczególnej opieki i troski, ale tych pieniędzy nie ma i niestety nie oszukujmy się, ale one się nie znajdą. Może, zamiast wyrażać swoje oburzenie (zwłaszcza ci, którzy mają zdrowe dzieci, albo nie mają ich wcale, bo o dziwo głównie te grupy w sprawie się wypowiadają), warto pomyśleć, czy gdyby tylko zrealizowano założenie braku kolejek do specjalistów, gdyby jakieś dziecko trafiło do właściwego lekarza nie za rok, ale wtedy kiedy tego potrzebuje to, czy nie byłoby warto?

5 komentarzy:

  1. Też napisałam o tej ustawie teks wczoraj na fb a dziś na blogu. Częściowo się z tobą zgadzam ale także mam swoje zdanie. Też wgłębiłam się w temat na tyle ile mogłam i mam zastrzeżenia do punktów dodatkowych tej ustawy do dostępu do rehabilitacji dla dziecka, do "wolnego" dla rodziców (wtedy dziecko trafia do hospicjum ) do tego że to jednorazowa jałmużna bo tak jak piszesz 4000 zł jednorazowo dla rodzica dziecka najprawdopodobniej skazanego na śmierć to śmiech na sali. Mam też bardzo duże zastrzeżenia odnośnie tego zapisu że dziecko musi urodzić się żywe żeby taka kwota została zapłacona. A co z kobietami,które urodzą martwe dzieci a będą je nosiły w sobie za namową rządu?! Co z ich życiem i zdrowiem? O tym się nie mówi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja się jak najbardziej z tobą zgadzam. Tam jest również zapis o niepełnosprawności wynikającej nie tylko z wad rozwojowych, ale powstałych również w wyniku okoliczności okołoporodowych i teraz jeśli kobieta trafi na jakiegoś głąba przez, którego zamiast zdrowego urodzi martwe dziecko to jej się nic nie należy. A jak urodzi dziecko bez rąk albo bez nóg to też nie dostanie bo przecież dziecko nie jest umierające. Ustawa ma naprawdę sporo wad, dostęp do opieki medycznej i psychologicznej w tym kraju to materiał na książkę. Chciałabym żeby ta ustawa była niejako wstępem do czegoś większego do tego by w końcu jednak coś zrobić, spróbować usprawnić. Rząd nie da większej kasy bo jej zwyczajnie nie ma (i tak już 500+ nadwyręża mocno budżet), ale może zrobić coś innego. Może usprawnić właśnie ten dostęp do opieki, do środków medycznych, nie powinien jednak różnicować obywateli. Co mnie zirytowało to takie bicie piany na zapas, absolutnie nie jestem za obecną władzą, ale jak nic nie robią to jest źle, jak robią to też źle, a media mają pożywkę. Żeby ta ustawa była idealna potrzebne byłoby wiele lat pracy, usprawniania systemu i konsultacji z najbardziej zainteresowanymi, obawiam się jednak, a właściwie straciłam nadzieję, że w tym kraju to się kiedyś wydarzy. Wolę więc żeby zrobili cokolwiek niż nie robili nic. Oczywiście zastrzegłam, że ta ustawa nikomu nie szkodzi dopóki nikt nie położy łap na kompromisie aborcyjnym bo wtedy to to będzie szczyt wszystkiego.

      Usuń
  2. Niby fajnie, że rząd myśli nie tylko o kwestii finansowej a także o wsparciu medycznym i psychologicznym dla tych rodzin. Tylko, że taka jednorazowa zapomoga dla mnie jest śmieszna. Chociaż myślę, że i tak będzie przydatna dla tych wszystkich rodzin. Jednak lepiej zrobiliby gdyby zapewnili takiemu dziecku darmową rehabilitację lub chociaż pokryli połowę kosztów. Może jakieś karty apteczne z comiesięczną kwotą do wydania na leki np. 500 zł? Form pomocy jest naprawdę dużo, a jednorazowa "zapomoga" jest kpiną.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też to trzasnęło - podobnie jak "mądra" pani Natalia Przybysz. Aż sobie dałam upust we wpisie na blogu

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja juz nie rozumiem toku myślenia niektórych ludzi. I ta jak napisałą Kasia Bże taka jednorazowa zapomoga jest po prostu śmieszna. Jeżeli chca zmian niech uczciwie podejdą do tematu. Na pewno dla nie jednej rodziny będzie to zastrzykiem gotówki szkoda tylko, że jednorazowym. A co z obecnymi niepełnosprawnymi im pomoc od Państwa się nie należy.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)

TOP