1 grudnia 2016

To naprawdę nie jest tradycyjny model rodziny!


źródło: Operon

Wiele rzeczy znajdziecie na tym blogu od kulinarnych przepisów przez instrukcje diy po posty przesycone jadem. Dziś przeczytacie coś zupełnie innego. Dziś opowiem wam bajkę. Nigdy nie pisałam bajek więc proszę bądźcie łaskawi i postarajcie się dotrwać do końca...

 

Wcale nie dawno dawno temu i nie za siedmioma górami i siedmioma rzekami, żył sobie Król. Był to taki trochę samozwańczy król bo ani nikt go nie koronował, ani nawet nie wysunął jego kandydatury na to stanowisko. Zresztą w jego mieście żyły tysiące takich królów. 

Król nie nosił korony choć sprawiał momentami wrażenie jakby go dość mocno uciskała. Każdego dnia wstawał rano, ubierał się, jadł śniadanie i wychodził do pracy. Był to w końcu bardzo nowoczesny król i poza siedzeniem na tronie (pół godziny przed pracą, w przerwie na lunch i po pracy) zarabiał na swoje utrzymanie.

Król miał królową, która za królową się nie uważała bo też ani nikt jej nie koronował ani nie wysunął jej kandydatury na takie stanowisko. Nazwijmy ją więc może bardziej trafnie - Żoną. Żona Króla też każdego dnia wstawała rano, ubierała się, myła naczynia po śniadaniu Króla i pędziła do pracy. W drodze przypominała sobie o niezjedzonym śniadaniu.

Król i jego żona byli szczęśliwi dlatego po jakimś czasie Król doszedł do wniosku, że chciałby przedłużyć linię swojego rodu, a jego Żona, że chciałaby mieć dziecko. Po jakimś czasie na świat przyszło dwoje ślicznych i wyczekiwanych dzieci. Król zaprosił kolegów z innych królestw i chwalił się każdej napotkanej osobie, a Żona walczyła z kryzysem laktacyjnym i poporodowym spadkiem nastroju. 

W końcu przywieziono dzieci do pałacu. Przez pierwsze pół roku Król nie mógł się nacieszyć potomstwem, wysyłał mms'y do mamusi ze zdjęciami swoich dzieci, kupował zdalnie sterowane kolejki i samochody, a  nawet kilka razy wykąpał maleństwa. Żona wstawała w nocy, karmiła, zmieniała niekoniecznie pachnące fiołkami pieluchy i marzyła o gorącej kąpieli. Potem oboje wrócili do pracy.

Dzieci rosły. Dzień Króla nadal wyglądał podobnie. Nadal budził się rano, wstawał, jadł śniadanie i wychodził do pracy. Wracał może trochę później i bardziej rozdrażniony niż kiedyś bo pałac nie był do końca tym pałacem co wcześniej. Dzień Żony zmienił się diametralnie. Wstawała jeszcze wcześniej, ubierała siebie, budziła dzieci, karmiła je, ubierała, wstawiała pranie, myła naczynia, odwoziła dzieci do przedszkola i zapominając o śniadaniu, a  myśląc o tym co po powrocie przygotuje na obiad, pędziła do pracy. 

Ponieważ dzieci miały już po kilka lat, trzeba było w końcu nadać im imiona. Żona od dawna już wołała na nie Tomek i Kasia, Król natomiast nazwał je Zaraz i Zaczekaj.
Zaraz i Zaczekaj miały mnóstwo zabawek, takich fajnych jakich inne dzieci w przedszkolu nie miały, miały mnóstwo zajęć dodatkowych na które woziła je Żona i najlepsze ubrania. Król uważał, że jego dzieci muszą mieć to co najlepsze więc robił wszystko żeby im to zapewnić. 

Żona nie zarabiała tyle co Król więc żeby jakoś wynagrodzić dzieciom to, że to nie ona może im zapewnić najnowszej generacji gadżety, każdego dnia przed odwiezieniem dzieci do przedszkola całowała je w czoło, przytulała najmocniej na świecie i mówiła, że kocha je nad życie. A kiedy wracali do domu słuchała w skupieniu przedszkolnych historii o tym, że Robert wylał na siebie zupę, a z Julką bawili się w sklep. Wieczorem, kiedy Zaraz i Zaczekaj zasypiali, Żona siadała przy ich łóżkach i czytała bajki. Tylko tyle mogła dla nich zrobić. 

Minęły lata, dzieci Króla i Żony dorosły i wyprowadziły się 'na swoje'. Pewnego dnia Zaraz odebrał telefon. W słuchawce usłyszał głos Króla. Król, który był już stary, chorował i nie czuł się najlepiej, pragnął towarzystwa i rozmowy. Zadzwonił więc do swego syna z pytaniem czy ten nie mógłby go odwiedzić. W odpowiedzi usłyszał :" Zaraz oddzwonię, albo może lepiej w przyszłym tygodniu, wiesz, teraz nie mogę rozmawiać,". Zrezygnowany król wystukał więc numer do Zaczekaj licząc, że córka przyjedzie choć na chwilę napić się z ojcem herbaty. Kiedy odebrała telefon, nie czekając na to co powie Król rzuciła tylko do słuchawki:  "Zaczekaj, mam ważne spotkanie i kupę pracy. Zdzwonimy się innym razem".


To już koniec bajki. Cieszę się, że dotrwaliście do tego miejsca bo teraz wyjaśnię wam po co to wszystko. Do napisania tej historii skłonił mnie pewien artykuł (klik). Artykuł odnosi się do arkusza maturalnego, a dokładniej próbnej matury z Wiedzy o Społeczeństwie. Pojawiło się tam zdjęcie (to samo, które widzieliście na początku tego postu), a do zdjęcia zamieszczone było pytanie czy owe zdjęcie przedstawia tradycyjny model rodziny. Jak nie trudno się domyślić poprawna odpowiedź brzmiała, że nie jest to tradycyjny model rodziny, a opieka nad dziećmi jest zadaniem kobiety. 

I choć test wywołał oczywiście falę oburzenia to smutne jest to, że niestety wbrew temu co nam się wydaje w wielu domach nadal panuje układ patriarchalny. W głowach wielu mężów, ojców nadal pokutuje przekonanie, że są oni żywicielami rodziny, a kobieta jest od garów i zajmowania się dziećmi. Nie poświęcają czasu dzieciom bo rzekomo tego czasu nie mają. Możliwe, że ockną się dopiero wtedy gdy przytłoczeni starością usłyszą od swoich Zaraz i Zaczekaj, że też nie mają czasu.




11 komentarzy:

  1. Opowiadanie wyszło ci genialnie :)
    Na szczęście u nas w domu jest ukłąd partnerski, ale znam wiele przypadków, gdzie jest król i.....matka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. też wczoraj widziałam ten artykuł o tym zadaniu maturalnym i rozłożyło mnie na łopatki. ;) szkoda, że ciągle takie stereotypy są u nas powielane, bo osobiście nie miałabym nic przeciwko, żeby to facet zajmował się dzieckiem. ;) wiadomo, że są pewne czynności, które mus robić kobieta, ale nie zgadzam się na typowy podział ról na typowo kobiece i typowo męskie. ;)
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bajka z przesłaniem, dla dorosłych!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wierzę w ten arkusz maturalny. Naprawdę ktoś wymyślił coś takiego? :D Ojciec w tradycyjnym modelu rodziny nawet do wózka nie może zajrzeć? ;)
    Nawet jeśli w rodzinie panuje patriarchat, w którym mężczyzna zarabia, a kobieta zajmuje się domem, to tata ma obowiązek zajmować się dzieckiem. Nawet powinien chcieć :).
    Do samego podziału ról nic nie mam, jeśli pasuje obu osobom w związku :).

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest przykre, że królowie ograniczają się do spłodzenia dzieci. A oczy im się otwierają kiedy kilka dni są pozbawieni małżonki...

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :)
    Przede wszystkim Królowa-Żona dała trochę ciała na samym początku, że nie uzgodniła z Królem jak oboje widzą swoją rolę w rodzinie, zwłaszcza wtedy gdy pojawią się Książęta :-)
    Bo uzgodnienie tego załatwiłoby cały kłopot - albo, jeśli wizje byłyby zupełnie różne i nie do pogodzenia - zdecydowanie się na innego Króla :-)

    Najbardziej smutnym wydało mi się jednak zdanie: "Żona nie zarabiała tyle co Król więc żeby jakoś wynagrodzić dzieciom to, że to nie ona może im zapewnić najnowszej generacji gadżety" - ja po prostu stale widzę Króla i Królową, którzy mają wspólny skarbiec, nie rywalizują ze sobą o względy Książąt, ale działają wspólnie dla dobra Dynastii - choć w inny sposób.

    Zaraz i Zaczekaj - świetne porównanie. Przeskakując do przyszłości, w której Król niedomaga.... rewelacyjna sprawa z hasłami Zaraz i Zaczekaj.
    Przez cały okres panowania trzeba być dostępnym - na tym między innymi polega rola Króla :)


    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)

TOP