Internet to błogosławieństwo i przekleństwo zarazem. Stworzony do zdobywania informacji, komunikacji, zbliżania tego co oddalone od siebie tysiące kilometrów. Wymyślony po to, by można było szybko zdobywać, szybko łączyć, szybko dostarczać. Śmiało można by powiedzieć, że internet stworzył Pan Bóg i zobaczył, że internet był dobry... Niestety to nie tak. Internet stworzyli ludzie i dlatego ma on swoje wady...
O tym, że internet jest na ten moment chyba najbardziej opiniotwórczym medium, nie trzeba nikomu mówić. To tu najszybciej pojawia się informacja, najszybciej przepływa z jednego końca świata na drugi i tu najszybciej reaguje odbiorca. To tu najszybciej rodzą się poglądy i wyrabiają zdania. Tu najszybciej zapadają wyroki, oceny, ułaskawienia.
Internauci to specyficzna grupa odbiorców, potrafią reagować wręcz błyskawicznie, a przy tym jednoczyć się w opiniach. Owszem zawsze te opinie będą podzielone bo zawsze będą ci za i ci przeciw, ale wśród internautów raczej nie ma takich, którzy nie mają zdania. Internet działa masowo i skutecznie. Tak samo jak może być skarbnicą wiedzy, tak samo błyskawicznie i skutecznie potrafi ogłupić, a wtedy zaczynamy być trybikiem w wielkiej internetowej masie. Trybikiem pozbawionym własnych poglądów i przekonań. Trybikiem, który sam dał się wkręcić, a w następnej kolejności zaczyna z innymi tak samo omotanymi trybikami nakręcać całą machinę.
Z racji prowadzenia bloga spędzam w internecie naprawdę dużo czasu i to nie tylko po to by napisać kolejny post czy wrzucić fotki na fejsa. Często 'przeglądam' internet z czystej ciekawości, a to co mnie tam najbardziej ciekawi to ludzka psychika. Nie jestem psychologiem, nie mam wykształcenia w tym kierunku więc to co obserwuję i jakie wnioski z tego wyciągam to tylko moje osobiste spostrzeżenia. Od kilku dni mam jednak wrażenie, że jestem uczestniczką wielkiej masowej hipnozy. To jak bardzo jedne poglądy wpływają na zupełnie inne sprawy i inne opinie niezmiernie mnie zaskakuje.
Temat przewodni ostatnio w mediach, nie tylko w internecie, to pewne czerwone seicento i jego biedny, stłamszony przez władze, ustrój polityczny i cholera wie jeszcze kogo młody właściciel.
No fakt, chłopak miał cholernego pecha. Po ulicach tego kraju jeżdżą pewnie tysiące samochodów,
a jemu akurat trafiła się rządowa limuzyna. Trafił jak kulą w płot - trzeba stwierdzić fakt - pech niespotykany. Zaskakuje mnie jednak to, jak bardzo ludzka masa stanęła za nim murem.
Z moich obserwacji wynika (aczkolwiek mogą to być odczucia subiektywne), że obecnej władzy internet nie kocha, a jak nie kocha tamtych to kocha tych, którym również z tą władzą nie po drodze. Pokochano więc kierowcę seicento miłością ogromną i nawet na samochód mu się internauci zrzucili. Jak ja zmieniałam samochód to mi żaden internauta złotówki nie dorzucił, ale rozumiem żalu nie mam, w końcu moje stare auto tylko zeżarła rdza, a nie trafiła rządowa bestia.
Mnie również z obecną władzą jakoś tak niespecjalnie, zresztą z tymi drugimi też za sobą nie przepadamy. Jakoś ani jedni ani drudzy nie są w stanie mnie przekonać, że nagle zrobią mi dobrze.
W takie rzeczy to ja tylko mężowi wierzę. Nie sprawia to jednak, że moje sympatie czy antypatie nagle przekują się w brak samodzielnego myślenia i ślepo podążę za tłumem co właśnie ostatnio obserwuję. Tak naprawdę jeszcze nie wiadomo co się stało (przynajmniej my szare żuczki czyli obywatele nie wiemy), a już wydaliśmy osąd i szturmem postanowiliśmy uniewinnić rzekomego sprawcę. A co jeśli jest inaczej...
Odwróćmy sytuację. Co by było gdyby seicento wjechało w równie 'wystrzałowy' samochód statystycznego Kowalskiego? Wtedy strzeż się kierowco małego fiacika, internet zrobiłby z ciebie łotra i mordercę. Daję głowę, że z prędkością światła pojawiłyby się opinie, że młody gówniarz to pewnie jechał jak wariat, na sto procent był pijany, a już z pewnością brał dopalacze. Pewnie pochodzi z patologicznej rodziny, bili go rodzice, a jak był dzieckiem to zdechł mu chomik co też odcisnęło piętno na jego psychice. W ogóle ci młodzi to teraz tacy nieodpowiedzialni. I nikt nie zrzuciłby się mu na nowe auto, a co najwyżej rzuciłby hejtem w bezlitosnym internetowym światku. Bo fakt w co uderzyło seicento zmienia dość istotnie tok rozumowania i ocenę sytuacji.
To nie jest tak, że oceniam, mówię, że na bank ten młody człowiek jest winny. Nie, absolutnie daleko mi do wydawania osądów. To tylko i wyłącznie przykład. Chciałam wam tylko uzmysłowić, jak bardzo jesteśmy podatni na to co podsuwają nam media, co przypadkiem przeczytamy, co ktoś nam powie. Jak szybko wyzbywamy się własnego zdania, samodzielnego myślenia w imię podążania za masą i jak bardzo nasze sympatie czy antypatie wpływają na nasze dalsze poglądy.
Owszem gdyby w życiu wszystko było czarne albo białe żyłoby się chyba łatwiej, ale życie to głownie odcienie szarości i rzadko bywa tak, że coś jest 'oczywistą oczywistością' i w tym miejscu właśnie, powinniśmy dopuścić do głosu rozsądek i trzeźwą ocenę tego, co nam serwuje medialna papka ;)
I właśnie dlatego ja nie czytam wiadomości w internecie, bo ludzka głupota mnie boli :) Teraz rzadko kto ma własne zdanie.
OdpowiedzUsuńMi z obecną władzą bardziej po drodze niż z poprzednią, wiadomo, że nie ze wszystkim się zgadzam, ale jeśli tak to mam własne argumenty.
Ja wczoraj zastanawiała się na tym, co robią w życiu ci wszyscy ludzie, którzy piszą pod każdym artykułem chamskie i prostackie komentarze. Mi byłoby na to szkoda czasu;)
OdpowiedzUsuńWszystko ma swoje plusy i minusy i do wszystkiego trzeba podchodzić z rozsądkiem :)
OdpowiedzUsuńNie oglądam telewizji, wiadomości słucham tylko w aucie lub relacje zdaje mi moja mama (o co nie proszę). Media są upolitycznione, albo opowiadają się za jednymi, albo za drugimi. Nie irytuję się niepotrzebnie, szkoda mi nerwów na takie rzeczy
OdpowiedzUsuń