7 lutego 2017

Mali żołnierze nie idą na wojnę


Ze zdjęcia na portalu społecznościowym uśmiecha się mały chłopiec. Tak na oko ma może dwa lata, a może mniej. Ubrany jest w zielony dres a'la moro, na głowie ma hełm, a w rączce plastikowy karabin. Właśnie idzie na swój pierwszy bal przebierańców, a zdjęcie wrzuciła zakochana we wnuku babcia. Nie znam ani chłopca ani babci, ale obiektywnie stwierdzam, że młody jest przesłodki więc 'lajkuję' zdjęcie.


Pod zdjęciem nie jest już tak słodko, bo tam w natłoku komentarzy odbywa się sąd. Sąd nad dumną z wnuka babcią, rodzicami malucha i samym dzieckiem. Hejt leje się szerokim strumieniem bo przecież to, że masz jakiś tam komputer i dostęp do internetu, samo w sobie upoważnia cię do oceny i wyrażania swojego zdania w sposób tylko przez ciebie uważany za słuszny. No bo jak to tak żeby dziecko za żołnierza przebierać i jeszcze karabin w rękę wciskać. Wojna to zło, krew i łzy i nie powinno się dzieciom dawać powodów do zabawy w takie rzeczy.

Cofamy się w czasie.

Na sporej polanie dwa szałasy misternie skonstruowane z gałęzi. W szałasach dwa 'wrogie' obozy i zapas zbitej z brzozowych kijków broni. Karabiny wszelkiej maści. Nagle z jednego z szałasów wyłaniają się członkowie pierwszego obozu i niezauważeni próbują podejść do szałasu numer dwa. Chwilę potem odbywa się już regularna bitwa na brzozowe pistolety, a radosne śmiechy niosą się po lesie.

Stawialiśmy te szałasy każdego lata. Każdego lata na nowo zbijaliśmy z gałęzi nowe karabiny i pistolety. Każdego lata ganialiśmy się po lesie próbując napaść tych drugich. Żadne z nas nie zostało mordercą, złodziejem, żadne nie bije żony ani męża. Ba, nawet nikt z nas nie był w wojsku.  Nie nauczyliśmy się agresji, nie mamy traumatycznych wspomnień, a  wręcz przeciwnie. Każde z nas z rozrzewnieniem wspomina tamte wakacje.

Moda na antymilitaryzm

Jeśli zapytasz jakiegokolwiek rodzica jakich zabawek na pewno nie kupi dziecku to bez wahania większość odpowie, że militarnych. Moje dzieci też takich nie mają, pomijając pistolety na wodę (tak wiem mogłam im kupić jajeczka). Nie lubię kiedy rzadko bo rzadko, ale jednak bawią się w 'strzelaninę', ale nie zwracam im uwagi bo widzę, że nie robią tego z agresją. Dla nich to tylko zabawa, tak jak dla nas wtedy te wojny prowadzone w lesie. 

Oni nie mają świadomości, że wojna to zło i śmierć, a nawet jeśli mają, bo przecież różne rzeczy widzą w telewizji czy nawet słyszą w szkole, to dla nich nadal jest to tylko zabawa. To my dorośli, kojarzymy broń jako coś śmiercionośnego, złego, rodzącego agresję. Dla dzieci to tylko kawałek plastiku służący do zabawy. To my dorośli demonizujemy ten plastik w rękach dziecka i my nadajemy mu negatywny wydźwięk. Mały żołnierz nie pójdzie od razu na wojnę ani nie wyrośnie na mordercę tylko dlatego, że latał z zabawkowym pistoletem.

Nie namawiam was do zakupu zabawek militarnych bo jak już wspomniałam sama takich nie kupuję choćby z uwagi na to, że przeważnie ich żywotność jest krótka, zabierają miejsce, a dzieciaki bawią się nimi jedno popołudnie po czym rzucają w kąt. Pozwalam jednak na zakup małych żołnierzyków i z podziwem obserwuję jak na dywanie odbywa się na przykład powstanie styczniowe i jak utrwala się w małych głowach historia. Namawiam was, żebyście nie hejtowali, nie demonizowali, nie wzbudzali strachu w dzieciach i poczucia winy w dorosłych. Pozwólcie dzieciom jeśli nie swoim to chociaż cudzym, być dziećmi. O tym czy chcą być żołnierzami zdecydują kiedyś sami, zresztą co jest złego w byciu żołnierzem?



8 komentarzy:

  1. Tak, jak piszesz, chłopcy zawsze bawili się w żołnierzy i ja nie mam nic przeciwko temu, ani też przeciwko zabawkom militarnym. Wszystko z rozsądkiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co innego zabawa żołnierzykami, co innego bieganie po placu zabaw z plastikowym karabinem i mierzenie do wszystkich wokół. Nigdy nie zrozumiem fenomenu zabawek militarnych, nawet mój mąż, który zawsze mówił, że to normalne zabawki dla chłopców, zauważył ostatnio, że za dużo w tych zabawach agresji. Bo dzieci zamiast bawić się w grupie, która ma takie same zabawki (czyli mamy pistolety, karabiny-bawimy się w wojnę), biegają i strzelają do "bezbronnych".

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma nic złego w byciu żołnierzezm, złe jest to, że w niektórych krajach zmusza się małe dzieci do zasilenia szeregów armii :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój syn na balu przebierańców w szkole był żołnierzem. Fakt karabinu ze sobą do szkoły nie zabrał (ze względu bezpieczeństwa), ale miał granat, lornetkę, kamizelkę kuloodporną, hełm, krótkofalówke. Nikt nie był oburzony, bo każdy wie, że jest zapatrzony w tatę - żołnierza. Być może chłopiec, o którym piszesz też ma tatę żołnierza?
    Ludzie krzywo patrzą na takie przebrania, ale nie mają nic przeciwko wampirom, zombie, hrabiom Dracula, wiedźmom, czarownicom, wszelkiego rodzaju ,,bohaterom" z Hulkiem na czele. Czym różni się taki strój od żołnierza? Dla mnie niczym, bo to tylko przebranie. Szkoda, że ludzie nie potrafią tego zrozumieć.
    Bardzo ciekawy wpis :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no właśnie, wampir jest cacy, a żołnierz rzekomo uczy agresji :)

      Usuń
  5. Ludzie bardzo wyolbrzymiają niektóre sytuacje. To tylko zabawa, a z drugiej strony przy tych antymilitarnych nastrojach za ileś lat nie byłoby komu walczyć za Polskę. No odpukać oczywiście, żadnej wojny nie chcę, ale być może różnie. Według mnie powinna być obowiązkowa służba wojskowa, tylko krótka i dla każdego (dla kobiet też).
    No a dziecko to dziecko, to tylko przebranie, a niektórzy robią z tego aferę. Podzielam Twoje zdanie i kompletnie tego nie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, dzieci traktują to jako przebranie, zabawę,a w głowach dorosłych rodzą się jakieś chore wizje.

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)

TOP