Czekałam na ten moment. Czekałam, kiedy wreszcie zrobi się na tyle ciepło, bym mogła przyrządzić jedną z moich ulubionych zup. Czekałam, aż słupek rtęci na termometrze wskaże temperaturę, która wydobędzie prawdziwy smak chłodnika z botwiny. Bo chłodnik z botwiny nigdy nie smakuje tak fantastycznie, jak wtedy gdy z nieba leje się żar.
Na sezon chłodnikowy czekam cały rok. Nie jestem fanką tropikalnych temperatur, ale prawda jest taka, że chłodnik wtedy smakuje najlepiej, gdy jest gorąco. Chłodnik serwuję pod różnymi postaciami i jeśli tylko będziecie chcieli, podzielę się z wami również innymi wariantami, jednak dziś proponuję wam przepis na chyba najbardziej znany i najbardziej popularny chłodnik-chłodnik z botwiny.
W zasadzie, jeśli mamy ochotę, możemy przygotowywać go przez cały rok, wystarczy zawekować botwinę i możemy cieszyć się jej smakiem dłużej, jednak nie ukrywajmy, najlepsza jest teraz w sezonie, a że sezon na botwinę w pełni więc grzechem byłoby nie skorzystać.
Botwina to nic innego jak liście buraka ćwikłowego. Jeśli do tej pory nie przekonaliście się do botwiny to może zachęcająco podziała na was informacja, że botwina zawiera substancje podobne do estrogenów, czyli hormonów piękna, młodości i seksu. Botwinka zawiera witaminy A i C oraz żelazo i wapń. Ma właściwościowi odtruwające, jest lekkostrawna, koi nerwy, odświeża. Prawda, że przekonujące?
Jest jeszcze jeden argument przemawiający za tym, żeby skusić się na chłodnik z botwinki. Chłodnik przyrządza się dużo szybciej niż większość posiłków, a z jego przyrządzeniem poradzi sobie nawet prawdziwy laik kulinarny. W takim razie do dzieła :)
Składniki:
1 pęczek botwiny
1 l maślanki
1 duży kefir
sok z połowy cytryny
sól i pieprz do smaku
pęczek koperku
pęczek rzodkiewki
jajka
Przygotowanie:
Botwinkę myjemy i drobno kroimy razem z buraczkami. Jeśli buraczki są już spore, najpierw je obieramy i kroimy w kosteczkę. Pokrojoną botwinkę gotujemy ok. 15 minut w osolonej wodzie lub jeśli mamy, to we wcześniej przygotowanym bulionie warzywnym. Pod koniec gotowania dodajemy sok z cytryny (ewentualnie odrobinę octu) i odstawiamy do wystudzenia.
W międzyczasie kroimy w kosteczkę rzodkiewkę i siekamy koperek. Maślankę i kefir wlewamy do garnka. Dodajemy pokrojoną rzodkiewkę i koperek oraz wystudzoną botwinkę razem z wodą, w której się gotowała, ale uważajcie, żeby nie przesadzić i nie rozwodnić za bardzo chłodnika. Na koniec doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Schładzamy min. godzinę w lodówce, żeby składniki się przegryzły. Chłodnik najlepszy będzie, jeśli przygotujecie go dzień wcześniej, choć u nas nie zawsze udaje mu się dotrwać do obiadu :)
Przed podaniem dodajemy ugotowane na twardo jajko.
Smacznego :)
Aż zrobiłam się głodna. U mnie dziś młoda kapustka
OdpowiedzUsuńWygląda przepysznie!
OdpowiedzUsuńWygląda pięknie, ale mam straszny uraz z dzieciństwa do tej zupy ;)
OdpowiedzUsuńJuż wiem, co jutro w miseczce <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam chłodnik, ale bez jajek :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam zupę z botwinki i robię, gdy nadchodzi sezon. Chłodnik też bardzo lubię, ale nigdy nie robiłam. Twój przepis jest taki prosty, wart wypróbowania a zdjęcia pobudziły moje kubki smakowe :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj zrobiłam i już zjadłam-kocham ten smak i w lecie jem głównie to :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę zrobić :) bo w tym roku jeszcze chłodnik u mnie nie gościł :)
OdpowiedzUsuń