4 czerwca 2017

(Nie)zbędne gadżety podczas podróży z dzieckiem


Co jest potrzebne, żeby wyjechać na wakacje? Tak naprawdę niewiele. Wystarczy jakikolwiek środek transportu, trochę kasy w portfelu i można ruszać. Temat wyjazdu komplikuje się jednak trochę, kiedy w podróży mają nam towarzyszyć dzieci. I choć podróżowanie z dziećmi wcale nie jest takie trudne jakby się wydawało, to mimo wszystko warto je sobie ułatwić, a najlepiej zrobić to z pomocą kilku (nie)zbędnych gadżetów.


Dlaczego wzięłam słowo 'nie' w nawias? Prawda jest taka, że wystarczyłoby wsadzić dzieciaki do samochodu, odpalić silnik i jechać. Jednak nie każde dziecko zniesie kilka godzin w samochodzie z pokorą i bez żądań i zażaleń. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że takie dzieci bywają w zdecydowanej mniejszości lub nawet, że jest to gatunek zagrożony ;)

Sprawa jest jasna, nie wystarczy wsadzić i jechać, bo tak się zwyczajnie z dziećmi nie da. To znaczy w ogóle to się z dziećmi da, ale niekoniecznie aż tak łatwo. O takich rzeczach jak odpowiednie przygotowanie samochodu, fotelikach samochodowych i postojach co jakiś czas nie będę wam pisać, bo jest to oczywista oczywistość i każdy szanujący się rodzić o tym wie.

Podpowiem wam jednak, w co warto się zaopatrzyć, żeby podróż przebiegała sprawnie, zwłaszcza jeśli mamy do przejechania kilkaset kilometrów i jakie z pozoru zbędne gadżety warto zabrać, żeby dzieciaki czuły się komfortowo, żebyście wy nie chcieli uciekać z pędzącego samochodu, a w przypadku jakiejkolwiek awarii dało się ją szybko zneutralizować.

1. Poduszka, kocyk i pielucha

Zapewne wielu z was zrobiło wielkie oczy. Zwłaszcza ci, którzy wiedzą, w jakim wieku mam dzieci, zdziwili się, na co nam podczas podróży pielucha. Powiem więcej, zabieramy dwie pieluchy. Flanelowe, które ostały się jeszcze z czasów, kiedy Tymek był maleńką kruszynką. Pieluchy idealnie sprawdzają się jako zasłonki na samochodowe okna. Żadne 'profesjonalne' osłonki według nas nie spełniły swojej funkcji. Albo odpadały, albo i tak przepuszczały światło, albo psuły się po pierwszym użyciu. Pieluchy się nie psują, idealnie chronią przed słońcem, a w razie potrzeby łatwo je zdjąć.

Jeśli chodzi o kocyk i poduszkę, to nawet latem warto mieć je przy sobie. W trakcie postoju kocyk można rozłożyć na trawie, a dziecko, choć na chwilę może na nim poleżeć. Poduszka przyda się w tym samym celu lub podczas jazdy, kiedy dziecko zaśnie.

Nam w zbliżającym się wyjeździe będzie towarzyszył zestaw przedszkolaka od Sango Trade, który już kiedyś wam pokazywałam. Kołderkę razem z poduszką można zwinąć w mały rulonik, który nie zajmie wiele miejsca, a naprawdę może okazać się przydatny.



2. Jeść i pić

Każdy rozsądny rodzic wie, że pod 'jeść i pić' kryje się tak naprawdę podprogowy przekaz: "chcemy do Maka", ale bywa i tak, że się zwyczajnie nie da bądź nie chce i wtedy trzeba sobie radzić inaczej. Jeśli dysponujemy możliwością podłączenia w bagażniku lodówki turystycznej to super, ale jeśli coś jest w bagażniku, to znaczy, że jest trudno dostępne. Nie zawsze w końcu mamy możliwość postoju. Warto więc mieć cokolwiek pod ręką.

Idealnie sprawdzi się mała lodówka turystyczna lub jeszcze lepiej torba termiczna (jest bardziej elastyczna i do się 'wcisnąć' gdziekolwiek. Żeby nam jednak kanapki czy co tam nie przygotujemy, nie wyszły podczas jazdy na własnych nogach, do torby warto wrzucić wkłady chłodzące. Ostatnio udało mi się kupić takie fajne małe, które nie zajmują wiele miejsca.

Jeśli chodzi o picie, to odsyłam was do postu o butelkach filtrujących, które sprawdzą się idealnie, choć moim wszystko warto mieć w zapasie choć jedną półtoralitrową butelkę wody mineralnej, co by wystarczyło do kolejnego postoju.

3. Sikuuuuu!!!!

Zawsze, wtedy kiedy do najbliższego MOP-u macie min 50km pojawia się to hasło, a wy wpadacie w panikę i ze wszystkich sił kibicujecie dziecku w zaciskaniu zwieraczy. Kiedy w końcu docieracie na miejsce, okazuje się, że znajdująca się tam toaleta nie nadaje się do oglądania przez biedne, nieskalane przerażającymi widokami dziecko. Wtedy z pomocą mogą wam przyjść takie wynalazki jak Tron. U nas w samochodzie jeden znajduje się zawsze i choć chłopcy rozmiarowo już średnio pasują, to w awaryjnej sytuacji Tron i tak się sprawdza. Lepsze to niż wątpliwej jakości i czystości przybytek gdzieś na autostradzie.




4. Nuuudzi mi się

Tak, to kolejny tekst, którym z pewnością poczęstują nas dzieciaczki podczas podróżowania. W sumie to ja się wcale nie dziwię, bo sama nie jestem miłośniczką autostrad. Fakt jedzie się, szybciej, sprawniej, bezpieczniej, ale kuźwa przeokropnie nudno. Zwłaszcza kiedy widoki za oknem zasłaniają ekrany dźwiękochłonne. Dzieciom też się nudzi, gdy niczego nie widzą, a nawet jak widzą to widok pól i łąk tez może się znudzić. Nie każde dziecko tak jak mój Natik może czytać podczas jazdy (ja na przykład nie mogę) więc warto mieć na podorędziu kilka zabawek, które zajmą nasze dzieciątka. Oczywiście nie mogą się one pałętać luzem po samochodzie ze względu na bezpieczeństwo, w związku z czym, warto zaopatrzyć się w organizer wieszany na siedzenie. Fajnym rozwiązaniem są również stoliki montowane na fotelik lub właśnie na oparciu przedniego fotela. U nas coś takiego ma Natik, ale musimy pomyśleć o tym, żeby zaopatrzyć również Tymka w stolik. Fajny stolik znajdziecie na przykład w ofercie marki SkipHop.



5. Higiena

Idealnie byłoby, gdybyśmy w samochodzie mieli dostęp do bieżącej wody, ale wiadome jest, że tak się nie da. W takiej sytuacji przychodzą na pomoc chusteczki nawilżane i to, co mam przy sobie zawsze, gdy gdziekolwiek wychodzę z dziećmi, czyli żel antybakteryjny do mycia rąk bez wody. Dzięki tym dwóm rzeczom możemy szybko zdezynfekować małe łapki, wytrzeć umorusane buzie czy 'niechcący' zachlapaną tapicerkę.



6. Cierpliwość

Trudno powiedzieć, że jest to gadżet zbędny. Nie moi drodzy, bez tego nawet nie wsiadajcie do samochodu. Gromadźcie dużo wcześniej na zapas i pielęgnujcie najbardziej jak się da. Jest to absolutnie niezbędne, żeby znieść jakąkolwiek podróż, a zwłaszcza kilkugodzinną, nawet jeśli macie takich podróżników jak moi to prędzej czy później cierpliwość się przyda. I niech moc będzie z wami....i z nami :)

P.S Żeby nie było punkt 6 to była propozycja Tymka kiedy pisząc ten post zapytałam co trzeba zabrać w podróż z dziećmi :) Zna się chłopak na rzeczy :)

2 komentarze:

  1. Oj, my bez kocyka to się nigdzie nie możemy ruszyć, bo to ukochany gadżet syna ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, cierpliwości musimy zapakowac najwięcej :)
    U nas trony czy inne nocniki się nie sprawdzały, bo młoda uciekała jak oparzona od nich nawet w domu :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)

TOP