Ponad dwa lata temu napisałam post o szczytowaniu. Tak ściślej rzecz biorąc o wchodzeniu na szczyt. Nie taki górski rzecz jasna. Taki blogowy. Wiecie, taki co to powoduje, że wszyscy wiedzą kim jesteś, jakiego masz bloga, z kim śpisz i jaką kupę ostatnio zrobiło twoje dziecko.
Jako że wiadomo, że życie czasem mocno weryfikuje nasze plany, postanowiłam i ja zweryfikować tamten post. I sprawdzić jak to przez te dwa lata z tym szczytowaniem było. Oczywiste jest, że szczytu nadal nie osiągnęłam, blogowego oczywiście, ale z czystej ciekawości chciałam sprawdzić, jak to, co napisałam wtedy, ma się do obecnej sytuacji mojego bloga.
Oto 10 powodów, przez które nie wejdę na szczyt sprzed dwóch lat i moje spostrzeżenia na ich temat dziś:
1. Pierwszy i chyba najistotniejszy to taki, że nie mam takich aspiracji. Traktuję mój blog poważnie, ale lubię ten mój mały świat i choć ten świat się coraz bardziej rozrasta, to podświadomie wiem, że zawsze pozostanie mój, przytulny, spokojny bez parcia na statystyki, blogi roku itp.
Dużo w tym prawdy, ale jeśli chcesz traktować blog nie tylko jako hobby, ale również jako pracę to prędzej czy później to parcie na statystyki się pojawi, nie ma zmiłuj. Ten, kto jest ze mną i śledzi mój blog i fan page wie, że całkiem niedawno musiałam od tej mojej 'pracy' uciec. Teraz wracam powoli i w swoim tempie bez ciśnienia, które w pewnej chwili spowodowało, że blog przestał być pasją, a stał się przykrym obowiązkiem.
2. Na moim blogu nie znajdziecie zdjęć moich dzieci w najnowszych stylówkach, w ubraniach, których ceny powodują u mnie skoki ciśnienia (...)
To się nie zmieniło. Moje dzieciaki śmigają nadal w ubraniach z popularnego dyskontu lub z wyprzedaży. Nie czuję potrzeby, żeby posiadały najnowsze zabawki, smartfony albo super wypasioną konsolę. Nie potrafię im natomiast odmówić kolejnej książki albo gry planszowej.
3. Nie zobaczycie tu również zdjęć mojego pięknego, przestronnego, jasnego mieszkania z mnóstwem drogich gadżetów i najnowszym 'dizajnem' gdyż zwyczajnie takowego nie posiadam.(...)
Skłamałam. Nieświadomie, ale jednak :) Co prawda nadal nie dorobiłam się apartamentów, choć czasem jak wołam moje dzieci, to mam wrażenie, że mieszkamy co najmniej w Sheratonie, ale za to po miesiącu malowania, przeklinania i życia w syfie, dorobiłam się jasnego mieszkania. Może nie do końca spełniającego marzenia, ale zdecydowanie lepszego niż poprzednia wersja :)
P.S Obecna wersja na blogu też się lepiej prezentuje :)
4. Nie mam konta na instagramie i najprawdopodobniej nigdy mieć nie będę.
Taaaaa, jaaaasne. Jakby ktoś jeszcze miał wątpliwości to zapraszam, wystarczy wyszukać @mpfanaberie :)
5. (...) nie wiem, czy kiedykolwiek przejdę na własną domenę.
No i przeszłam. Nawet chyba całkiem niedługo po tym, kiedy to napisałam i to był bardzo dobry krok.
6. Nie znajdziecie u mnie testów butelek, pieluszek, bajeczek i rozkosznych ubranek (...)
No cóż, moi panowie rosną i nijak nie wpasowują się w obecnie panujący trend posiadania w domu niemowlaka. Nie przetestujemy dla was pieluch ani smoczków, ale możemy doradzić zakup jakichś fajnych książek czy gier w przedziale wieku 6-10 lat.
7. Nie pojawią się u mnie posty radzące jak odsmoczkować, odpieluchować czy wychować potomstwo (...)
Bez zmian. Jeśli już pojawiają się u mnie jakiekolwiek wpisy poradnikowe, poza tymi dotyczącymi fotografii, to są to artykuły zewnętrzne. Nie czuję się na siłach i jak babcię kocham, podziwiam wszystkich, którzy jednak się czują, żeby komukolwiek w czymkolwiek doradzać i twierdzić, że wiedzą jak odsmoczkować czy odpieluchować dziecko. Ja wiem jak odpieluchowałam Tymoteusza czy Nataniela, ale pojęcia nie mam, co podziała na Zośkę, Janka czy Maciusia. Owszem mogłabym napisać o różnych metodach i propozycjach, ale sorry jestem mamą już 9 lat i wiem, że większość tych wszystkich złotych sposobów na.... można o kant dupy roztrzaskać.
8. Nie poczytacie u mnie o wakacjach na Malediwach, Majorce, a nawet Chorwacji, bo choć może to wydać się nieprawdopodobne to naprawdę wolę swojskie klimaty. Nie było mnie jeszcze w Bieszczadach i na prawdziwych Mazurach. (...)
Bieszczady zaliczone drodzy Państwo. Jest tam jednak tak cudnie, że nadal Malediwy czy Majorki mnie nie rajcują. Zresztą na Mazurach nadal nie byłam. Oj dłuuuugo poczekacie, zanim napiszę wam o światowych wyprawach Matki Polki.
9. Bo kompletnie nie mam pojęcia, kto jest teraz w blogosferze na topie i kogo się czytać powinno, kogo nienawidzić, a kogo uwielbiać.
A nie prawda, bo mniej więcej to już się orientuję. Ba, nawet śledzę fan page, choć nie wiem, czy wypada się do tego przyznać, blogów nie czytam. Dlaczego wiem i śledzę? Bo w wielu przypadkach nadziwić się nie mogę, jak pieprzeniem o dupie Maryny, można przyciągnąć tysiące ludzi. Od pozostałych się uczę.
10. Bo nadal tego wszystkiego nie ogarniam :)
Jak się okazuje, życie naprawdę weryfikuje plany i poglądy. To, co dwa lata temu wydawało mi się oczywiste, dziś wygląda już zupełnie inaczej. Jestem ciekawa, jak będzie wyglądała moja blogowa rzeczywistość, kiedy za dwa lata wrócę do tego postu, czy będzie nadal istniała? Pierwszy poważny kryzys blogowy za mną, co będzie dalej? W dużej mierze zależy to właśnie do was, jeśli wy tu będziecie, to ja będę miała dla kogo to prowadzić, jeśli natomiast was zabraknie, no cóż, trzeba będzie zająć się gotowaniem obiadu ;)
ee tam. z blogowaniem jest jak z boksem. o tym, kto jest najlepszy, nie decydują umiejętności, tylko federacja. Jeżeli, ja napiszę, że blogiem roku według ogranizacji powertatko i przyjaciele zostaje Twój blog, to tak będzie i nikt nie będzie mógł tego podważyć:) szczytowanie jest fajne! Tak mi kolega mówił:)
OdpowiedzUsuńWiesz, mi to tam nawet odpowiada bo dzięki temu nic nie muszę. Piszę kiedy chcę.
UsuńA co do szczytowania - mój mąż też mówi, że jest fajne :D
Czyli jednak coś się zmienia, ciekawe w jakim miejscu i jakie spostrzeżenie będą za rok :)
OdpowiedzUsuńJa byłam na Szczycie już w momencie zakładania bloga, a nawet wcześniej:D :p
OdpowiedzUsuń