z przerażeniem obserwuję, że ten trend się rozwija, że coraz więcej rodziców świadomie podejmuje decyzję o nieszczepieniu swoich dzieci i co mnie jeszcze bardziej przeraża namawia do tego innych rodziców. Możecie mnie za to znienawidzić, ale jak słyszę o NOP, albo o tym żeby dziecko naturalnie przechorowało daną chorobę to krew mnie zalewa. Czy taki rodzic zdaje sobie sprawę jaki jest odsetek powikłań w stosunku do szczepień bez powikłań? Czy taki rodzic wie co to odra, prawdziwa ospa czy różyczka??? Dzięki stosunkowo niedawno wprowadzonym szczepieniom praktycznie notuje się brak zachorowań na świnkę, którą moje pokolenie przechodziło pewnie w 80-90%.
Odra wszędzie, co to będzie…..
dzieci, nop, rodzicielstwo, szczepienia
Nie ruszaj gówna bo śmierdzi – tak tego pewnie powinnam się trzymać i w sumie długo się trzymałam obiecując sama sobie, że się w tym temacie wypowiadać nie będę.
Tyle, że się nie da. W telewizji non stop ten sam temat, na platformach informacyjnych też, a i na blogach coraz częściej temat jest poruszany. A, że ja gębę mam niewyparzoną, klawiaturę zresztą też to postanowiłam dorzucić swoje trzy grosze.
O co chodzi?
Oczywiście o kwestię szczepień.
Zdaję sobie sprawę, że ruszając ten temat mogę się narazić, mogę zostać opluta jadem i zdeptana bo śmiem mieć swoje zdanie i jeszcze je publicznie wygłaszać, ale zaryzykuję.
Nie będę was zanudzała liczbami, statystykami, danymi. Napiszę wam jak ten temat wygląda z mojej perspektywy….. z perspektywy matki.
Kiedy rodziłam pierwszego syna panowała swego rodzaju moda. Moda na szczepienia. Rodzice szczepili dzieci wszystkimi szczepionkami jakie tylko były dostępne na rynku, od podstawowych po rotawirusy, pneumokoki, meningokoki i całe inne stado ‘koków’ jakie tylko po tym świecie kiedykolwiek ‘chodziły’. Oczywiście wyrodnym rodzicem byłeś jeśli nie szczepiłeś.
Nie szczepiłam. Z różnych wiadomych tylko mi i mojemu mężowi, który moją decyzję popierał, powodów.
Jednak ani przez moment nie przyszło mi do głowy żeby nie zaszczepić dziecka którymś ze szczepień obowiązkowych. Uważałam to za mój obowiązek wobec mojego dziecka.
Kiedy rodziłam drugiego syna zaczęła powoli wkraczać kolejna moda. Na nieszczepienie. I tym razem do głowy mi nie przyszło żeby kolejnej modzie ulec. Syna zaszczepiłam zgodnie z kalendarzem szczepień.
Trzy lata później dopada nas choroba. Zaczyna się jak zwykłe przeziębienie by po dwóch dniach zaowocować bardzo wysoką temperaturą i złym samopoczuciem u obu chłopaków, po jakimś czasie pojawia się dziwna wysypka, która na szczęście dość szybko znika. W międzyczasie zjawiamy się u lekarza. Ja mam już swoją diagnozę, ale sama w nią nie wierzę, niczego nie sugeruję, nie jestem lekarzem, czekam co powie pediatra.
Słyszę to czego się spodziewałam.
“To wygląda jak odra” – pada z ust lekarki
Pierwsze co przyszło mi do głowy to “Dlaczego? Przecież chłopcy są zaszczepieni.”
Lekarka wyjaśnia nam, że takie rzeczy się zdarzają, nazywa to ‘odropochodnym’ wirusem, mówi o ilości zachorowań nieszczepionych romskich dzieci w naszym mieście na odrę i o tym, że tylko dzięki szczepieniom dzieci przechodzą te wirusy łagodnie bo te nieszczepione leżą w szpitalach.
Rzeczywiście moi chłopcy już po kilku dniach czują się dobrze. Jednak nie chcę nawet myśleć co by było gdybym uległa modzie. Gdybym nie zaszczepiła, któregoś z moich chłopaków.
Kiedy trend na nieszczepienie obejmował zaledwie odsetek rodziców jakoś mnie ten temat nie ruszał, ale
z przerażeniem obserwuję, że ten trend się rozwija, że coraz więcej rodziców świadomie podejmuje decyzję o nieszczepieniu swoich dzieci i co mnie jeszcze bardziej przeraża namawia do tego innych rodziców. Możecie mnie za to znienawidzić, ale jak słyszę o NOP, albo o tym żeby dziecko naturalnie przechorowało daną chorobę to krew mnie zalewa. Czy taki rodzic zdaje sobie sprawę jaki jest odsetek powikłań w stosunku do szczepień bez powikłań? Czy taki rodzic wie co to odra, prawdziwa ospa czy różyczka??? Dzięki stosunkowo niedawno wprowadzonym szczepieniom praktycznie notuje się brak zachorowań na świnkę, którą moje pokolenie przechodziło pewnie w 80-90%.
z przerażeniem obserwuję, że ten trend się rozwija, że coraz więcej rodziców świadomie podejmuje decyzję o nieszczepieniu swoich dzieci i co mnie jeszcze bardziej przeraża namawia do tego innych rodziców. Możecie mnie za to znienawidzić, ale jak słyszę o NOP, albo o tym żeby dziecko naturalnie przechorowało daną chorobę to krew mnie zalewa. Czy taki rodzic zdaje sobie sprawę jaki jest odsetek powikłań w stosunku do szczepień bez powikłań? Czy taki rodzic wie co to odra, prawdziwa ospa czy różyczka??? Dzięki stosunkowo niedawno wprowadzonym szczepieniom praktycznie notuje się brak zachorowań na świnkę, którą moje pokolenie przechodziło pewnie w 80-90%.
Szczepiłam moje dzieci bo chcę je chronić, bo są dla mnie ważne, bo chcę dla nich jak najlepiej. Szczepiłam je bo jestem człowiekiem odpowiedzialnym i dbam nie tylko o siebie, ale również o innych ludzi. Szczepiłam moje dzieci bo nie chcę żeby były zagrożeniem dla innych.
Tak drogi rodzicu, który nie szczepisz. Chciałabym napisać, że szanuję twój wybór bo staram się szanować wybory innych ludzi nawet jeśli ich nie akceptuję, ale tym razem tak nie będzie. Nie w Twoim przypadku. Nie będę cię wytykała palcami i bluźniła na ciebie, ale nie akceptuję twojego wyboru i nie spotkasz się z moim zrozumieniem.
Twoje dziecko jest zagrożeniem dla moich dzieci, dla dzieci które mają obniżoną odporność, dla dzieci po przeszczepach i dla wszystkich tych dzieci, które jeszcze nie zdążyły być zaszczepione. Przyprowadzając swoje dziecko do przedszkola, szkoły, przychodni, sali zabaw czy nawet galerii handlowej stwarzasz świadomie zagrożenie. Świadomie narażasz setki dzieci tłumacząc się dobrem swojego. Ale nie oszukujmy się, swoje dziecko też narażasz.
Ciekawa jestem czy Ty, który tak szumnie opowiadasz o NOP, kiedy twoje dziecko złapie grypę czy jelitówkę to też go nie leczysz? Nie podajesz mu lekarstw? Nie zbijasz farmakologicznie temperatury? A czytałeś drogi rodzicu ulotki od tych leków? Wiesz ile skutków ubocznych mogą spowodować? I co, nie martwisz się, że twojemu dziecku coś się może po nich stać?
A jeśli twoje dziecko nie daj Boże zachoruje na tą przeklętą odrę to co, nie pójdziesz do lekarza? Przecież lekarz to całe zło, kupiony przez firmy farmaceutyczne kretyn, który tylko na tobie i twoim dziecku chce zarobić. A może wręcz przeciwnie będziesz chciał drogi rodzicu jak najszybciej pomóc swojemu dziecku i wtedy już lekarz nie będzie kretynem tylko deską ratunku?
P.S Pisałam ten post dość długo, ważąc każde słowo ponieważ nie jest moim celem obrażenie kogokolwiek, a jedynie wyrażenie swojego zdania. Polecam wpis z bloga “100pociech.com“, z którym się zgadzam choć jest może bardziej tolerancyjny niż mój. Również uważam tak jak autorka, że rodzic, który nie szczepi ma moralny obowiązek poinformowania o tym swojego otoczenia i ludzi, z którymi się na co dzień spotyka. Choć jakoś nie mogę sobie wyobrazić jak ktoś wchodzi do marketu i krzyczy na głos, że jego dziecko jest niezaszczepione, dlatego też jak napisałam wcześniej, decyzja o nieszczepieniu nie spotka się z moją akceptacją. Sorry taki mamy klimat.
