Po zimie, która zawsze jest za długa, wszyscy wyczekujemy pierwszych
oznak wiosny. Brakuje nam słońca, a zimowe ubrania najchętniej
schowalibyśmy już na dno szafy. Czekamy na ciepłe wiosenne dni, wspólne
wycieczki i pikniki. Jednak wraz z nadejściem wiosny, oprócz ładniejszej
pogody i budzącej się do życia przyrody, rozpoczyna się sezon na czapeczkową gównoburzę…
Rok
w rok to samo. Na przeróżnych grupach w social mediach, mamuśki
prześcigają się w tym, która pierwsza wyśle swoje dziecię na plac zabaw
bez czapki i odżegnują od czci i wiary wszystkie te, które jeszcze tego
nie zrobiły. Tworzy się wręcz internetowa sekta gotowych na wiosnę mam,
które namiętnie wymieniają się swoimi spostrzeżeniami o biednych,
przegrzewanych dzieciach, które spotkały na placu zabaw czy podczas
spaceru.Naprawdę was to rusza?Nie dalej jak dziś, idąc po Natika
do przedszkola, mniej więcej w połowie drogi, minęłam mamę z dzieckiem w
wózku. Na oko roczna dziewczynka ubrana była w cienką wełnianą
czapeczkę i polarową kurtkę. Kilka metrów dalej mijam dwuletniego
chłopczyka, w krótkim rękawku i z lodem w rączce. Totalny kontrast. Idąc
dalej, zastanawiam się, czy bardziej, za przeproszeniem, wali mnie jak
te dzieci były ubrane czy też dziwi, że istnieją na świecie ludzie,
którym to przeszkadza.Naprawdę nadziwić się nie mogę, że co
niektórym chce się zwracać uwagę przypadkowym ludziom, że ich dzieci są
według nich źle ubrane? Że aż tak boli ich czapka na głowie obcego
dziecka. A jeszcze bardziej dziwią mnie te fejsbukowe
sądy nad ‘złymi, przegrzewającymi’ matkami. Tak naprawdę nie macie
pojęcia, dlaczego to dziecko, któremu tak strasznie współczujecie z
powodu czapki, tę czapkę ma. Może jest właśnie po drugiej dawce
antybiotyku i jego mama drży o jego zdrowie? Może ma chroniczne
zapalenie ucha i mama zrobi wszystko, żeby kolejny raz nie cierpiało? A
może zwyczajnie uparło się, że chce czapkę i koniec? Mój syn jeszcze
całkiem niedawno idąc do szkoły, wyciągnął z kieszeni i założył wełniane rękawiczki. Na moje zdziwione spojrzenie odpowiedział tylko: No co?
Punkt widzenia zależy od….
Z drugiej strony, szczerze zazdroszczę tym, którzy mają czas na hejt, bo
sama chciałabym mieć tyle czasu, żeby móc zajmować się takimi
pierdołami. Mam chyba jednak zbyt interesujące życie, bo nie mam ani
czasu, ani ochoty wtrącać się w cudze i totalnie zwisa mi, kto jak
ubiera swoje dziecko. Sama jako mama wiem, że dzieciaki potrafią mieć
przeróżne pomysły, wiem też, że życie weryfikuje nasze plany i
przekonania. Nie dalej, jak również dziś mój syn wracał ze szkoły w kurtce pomimo dwudziestu trzech stopni, bo jemu nie chciało się jej nieść, a ja nie miałam już wolnych rąk, żeby ją nieść (notabene
o zgrozo też mi się nie chciało). Nic mu się z tego powodu nie stało, a
kiedy ponownie wychodziliśmy z domu miał już tylko bluzę. Podejrzewam
jednak, że niejedna czapeczkowa rewolucjonistka wbiłaby mi nóż w plecy za to, że w taki upał moje dziecko ma ubraną kurtkę.
Niech mnie ogień pochłonie
Według
internetowych zbawczyń uciemiężonej dziecięcej populacji z pewnością
zasłużyłam na ogień piekielny i to nie tylko przez te czapki, bez
których moi chłopcy sobie nie wyobrażają wyjścia (i tak cud, że udało mi
się ich przekonać, że szaliki wiosną to nie jest najlepszy pomysł), ale
o zgrozo noszą po sobie ubrania, buty, a na dodatek połowa zawartości
ich szafy pochodzi z lumpeksu, a to wszystko podobno też zakazane. Jak nic będę się smażyć ;)Otóż drogie mamy naprawdę świata swoim hejtem nie zbawicie, a i nie staniecie się wcale matką roku lepszą od innych, jeśli
w marcu pozwolicie swojemu dziecku biegać po podwórku w krótkim
rękawie. Na szczęście poziomu miłości jeszcze nie mierzy się sposobem
ubierania…